O sprzęcie freeride

Rozmowa z Andrzejem Osuchowskim

SKI: Andrzej – jak uważasz: dlaczego freeride stał się tak modny na świecie, że na targach Ispo w Monachium wszystkie firmy postawiły przede wszystkim na promocję sprzętu do jazdy poza trasami? Freeride jest wszechobecny nie tylko w mediach branżowych, a nieopodal stoków widać mnóstwo świeżych śladów?
Andrzej Osuchowski: Myślę, że ludzie mają głód natury. Aktywny tryb życia to trend już na masową skalę. Modny stał się poranny czy wieczorny jogging jako aktywność miejska, a nikogo nie dziwi facet idący w góry z kijkami. Kolejna sprawa, że już od „x” lat w środowisku narciarskim używana się stwierdzenia, że „freeride jest kwintesencją narciarstwa”. Do niedawna jednak pozwolić sobie na takie stwierdzenie mogli tylko ci, którzy tej odmiany narciarstwa spróbowali, a byli to nieliczni, głównie z uwagi na to, że dotyczyła ona tylko narciarzy z naprawdę „wysokiej półki”. Dlaczego? Po pierwsze: dlatego, że od zawsze do dnia dzisiejszego był to sport ekstremalny czyli niebezpieczny. Po drugie, umiejętności, które były niezbędne do tego, aby narciarz z lat 70., 80., czy nawet 90. mógł pokonywać strome żleby w głębokim śniegu (nie zawsze puchu) na sprzęcie narciarskim musiały być wysokie. Sprzęt nie był tworzony z myślą o narciarzu, który będzie chciał pokonywać właśnie taki teren: proste jak sztachety od płotu, długie narty (każdy rodzic dobrze pamięta i wie jak to wyglądało). Myślę, że odpowiedź tkwi w technologiach, których obecnie używa w sprzęcie narciarskim, który co roku pojawiają się na targach Ispo. Technologie te stosują wszystkie marki narciarskie, które liczą się w temacie freeskiingu!

SKI: Zgodzisz się, że freeride to dla zaawansowanego narciarza wyzwanie do podnoszenia swoich kwalifikacji?
AO: Prawdziwy freeride – nie mówię o zawodach – to piękna dyscyplina narciarstwa , ale równocześnie ekstremalna. Filmy freeride to uczta dla oka i adrenalina dla nerwów. I rzeczywiście – wracając do Ispo – freeride króluje tam niczym kiedyś carving, który co by nie mówić, był viagrą dla marek narciarskich. Wtedy było im ciężko, bo w świat śniegu wszedł dynamicznie snowboard. Dzisiaj freeride jest bardziej afrodyzjakiem. Połknął wszystko to co w technologiach nart najlepsze. Wprowadził rockera już nie tylko do nart Allmountain, ale i po wielkich burzach także do nart Race. To ewenement. Do tej pory to grupa Race napędzała rozwój narciarstwa zjazdowego. Dziś jest to freeride!

SKI: Jaki konkretnie wpływ na rozwój tej dyscypliny mają nowe technologie w budowie nart – co charakteryzuje narty freeride ?
AO: Przede wszystkim taliowanie – szeroko pod butem, a za tym idzie powierzchnia do unoszenia się ponad śniegiem. Promień skrętu – w zależności od stopnia zaawansowania stosunkowo długi. Nie ma potrzeby komicznie go skracać. Mocna konstrukcja, jak na „terenówki” przystało. No i oczywiście technologia rocker. Bez tego nie prawdziwych nart freeride.

SKI: Powiedz, jak rocker zmienił Twoją jazdę na nartach? Czy odbierasz pozytywnie tę technologię?
AO: Jako były zawodnik, do dziś dnia uważam, że najbardziej skuteczną, poprawną i umożliwiającą osiąganie największych prędkości jest technika sportowa (czy alpejska). Jednak dawniej, zanim pojawił się system rocker w nartach, których używałem do freeride’u, niestety, ta technika jazdy nie do końca była dobrym rozwiązaniem w tym temacie. Właśnie dlatego, że sprzęt, którego używałem nie szedł w parze z tą techniką… dlaczego? Narty owszem były szerokie, ale sztywne i na całej długości miały camber, co powodowało ich nurkowanie pod śnieg. Czyli albo lecimy na twarz albo nie jedziemy w ogóle… Dlatego technika sportowa, w tym przypadku nie była do końca najlepszym rozwiązaniem. Trzeba było mocno odchylać się do tyłu, co średnio jeżdżących narciarzy szybko eliminowało kondycyjnie i nie wybaczało najmniejszych błędów. Dopiero po nabraniu dużej prędkości można było przenieść ciężar ciała spokojnie do przodu i sprzęt zaczynał współpracować z narciarzem. Tak jak już wspomniałem rocker to rodzaj KERS to afrodyzjak. Podnosi się poziom jazdy! Daje poczucie nowych możliwości w jeździe, luzu, lepszego sterowania i panowania nad nartami. Nie muszę już odchylać sylwetki do tylu jadąc z dużą prędkością, żeby dzioby wyszły ponad śnieg. Teraz jadę normalną sylwetką zjazdową i mam sto razy lepszą kontrolę nad sterowaniem tym układem. Nie potrzebuję poza tym takiej siły, żeby z odchylonej pozycji cofnąć się znowu na środek albo mocniej na dzioby. Dobre, co?: „cofnąć się na dzioby” (śmiech).

SKI: Co daje rocker przeciętnemu narciarzowi, używającemu nart z innej grupy niż freeride i czy taki narciarz powinien kupować narty z rockerem?
AO: Przeciętnemu człowiekowi jeżdżącemu w grupie Allmountain rocker daje możliwość ogromnego skoku do przodu w technice jazdy. Poza tym otrzymuje bardzo uniwersalne narzędzie, pod warunkiem że będzie dobrze dobrane. Krótko: chodzi o to, że narty z rockerem są dłuższe niż tzw. carvingi. Ludzie się tego boją – ale nie ma czego! Przez mocne podgięcie dziobów do góry, narta realnie leżąca na śniegu jest de facto krótsza, wiec łatwo na nich wykonywać skręty równoległe nawet początkującemu. Deska jest wrażliwa na impuls skrętny, a przy tym łatwa w sterowaniu. Jeśli jednak ktoś zaczyna szybciej jeździć i umie już wejść na krawędź, to za krótka narta jest do niczego. Wtedy rocker jest genialny. Po przejściu na krawędź narta się wydłuża. Mamy więc pewne sterowanie przy większej prędkości. Jednocześnie bardzo dobrym narciarzom podgięty przód pomaga w dynamicznym skręcie – jego zapoczątkowaniu. Przody szybciej „wkręcają się w łuk skrętu”, co w połączeniu z krótkim promieniem narty powoduje, że narty są niezwykle wrażliwe na impuls skrętny. Jak wiem, moja stajnia narciarska Salomon wraz z siecią Intersport robi dużą akcję dedykowaną właśnie rockerowi. Pewnie pojawi się wiele ciekawych informacji. Ale na razie to tajemnica…

SKI: Jak powinien dobierać sprzęt (narty) początkujący, a jak doświadczony narciarz, ,,który chce zacząć przygodę z freeride ?
AO: I znowu: dawniej zanim pojawił się system rocker, mieliśmy milion nart do wyboru z tej grupy. Bardziej do jazdy na stoku – trochę do jazdy poza trasą; pół na pół, lub 70% freeride – 30% trasa i nareszcie full freeride… Jednym słowem masakra! Teraz dzięki systemowi rocker sprawa jest prostsza. Jedyny wybór jakiego musimy dokonać, to fakt, czy decydujemy się na jazdę w terenie: Big Mountain, Backcountry czy to i to. Trochę łatwiej co?
Narty dobieramy minimum do wzrostu i w górę w zależności od umiejętności, wagi i prędkości, z jakimi się poruszamy. Ja mam 176 cm wzrostu i używam nart Salomon Rocker2 122 długość 184 cm. Narty do wszystkiego: do skakania poza trasą, big mountain, backcountry itp. oraz modelu Rocker2 115 długość 188 cm do zjazdów typowo big mountain.
Zanim pójdziemy pogadać z dobrym sprzedawcą, trzeba zadać sobie pytanie, czy chcemy jeździć tylko poza trasami czy na śniegach mixtowych? Jeśli wybierzesz wersję full freeride, to trzeba przestudiować kolekcje kilku znanych firm. Ważne ,żeby można było do tego kupić wiązania uchylne, ale nie skiturowe – np. Salomona, Markera, Tyrolii, Atomica etc. To się może przydać jak wylądujesz w tzw. d… w śniegu po pas w jakiejś kotlince i trzeba podejść choćby tylko 10 m. Długość spokojnie powyżej oczu i do góry w zależności od stopnia zaawansowania.

SKI: Jakie wiązania do freeride mógłbyś polecić? Czy skiturowe?
AO: Do prawdziwej jazdy na pewno nie skiturowe. Połamałbym je przy pierwszym dropie! Potrzebne są uchylne wiązania freeride ze skalą do 16 DIN. Ja mam nowe świetne wiązania Salomona.

SKI: Co mogą dać freeriderowi wiązania uchylne?
AO: Jak już wspominałem wyżej: zbaczasz z trasy – pakujesz się w jakąś kotlinkę. 20 metrów podejścia w śniegu po pachy może doprowadzić do tragedii, kiedy jesteś sam. Jak masz wiązanie uchylne, to zakładasz foki, odpinasz wiązania do pozycji „idę” i masz spacerek do góry. Poza tym są miejsca, z których chcesz skoczyć, ale musisz podejść. Bez fok i wiązań uchylnych nic nie zrobisz w śniegu po pachy.

SKI: Co odróżnia buty do freeride od tych do konkurencji alpejskich?
AO: Przede wszystkim podeszwa antypoślizgowa – często Vibram. Ponadto buty takie mają lepszą izolację termiczną, często system ski-walk. Mocna konstrukcja.

SKI: Czy odzież do freeride może być taka sama, jak do „normalnego narciarstwa”? Czy może modne są inne kroje, wzory? Jeśli są istotne różnice, to powiedz co one dają narciarzowi freeride?
AO: Tak się składa, że i w temacie odzieży dużo się dzieje. Najczęściej zwracam uwagę na to, z jakiego materiału dany model jest wykonany – istotna sprawa podczas podchodzenia, a to się zdarza często i dużo. No i ciężar ciuchów. Czyli jednym słowem muszą to być lekkie i luźne ubrania, które podczas jazdy i skoków nie krępują ruchów. No i to na co w szczególności zwracam uwagę, czyli na ile taka odzież chroni mnie przed wpadającym pod kurtkę i za kołnierz śniegiem. Akurat w stajni, dla której jeżdżę rozwiązania te są naprawdę bardzo dobrze przemyślane, więc jeśli mogę to polecam: jest to mega opcja!
Nie można zapomnieć o wyposażeniu bezpieczeństwa. Po pierwsze protektory, chroniące przy upadku. Po drugie ochrona przed zimnem, niesamowicie techniczna z patentami dla freeride. Do tego odzież ta jest bardzo lekka. Czujesz się jak luzak. Nie można zapomnieć, że nie obowiązują nas kanony tyczkarzy: czyli gumy, wymuskana sylwetka. Jak najwięcej luzu! Freeride to też styl życia, który akurat mi bardzo pasuje. Ludki w naszym środowisku też są jakby mniej spięte. No i to wszystko musi być kolorowe – żeby cię było z daleka widać podczas „robienia” linii (śmiech)

SKI: Coraz częściej narciarze stosują protektory. Zabierasz je też ze sobą na zjazdy, czy to za duże obciążenie?
AO: To obowiązek! Do kasku chyba nie muszę nikogo przekonywać, ale żółw na plecach też powinien być standardem.

SKI: Widzimy nieraz freeriderów jeżdżących w pełnych zjazdowych kaskach. Czy to reguła? Jakiego Ty kasku używasz?
AO: Kiedyś zawody jeździłem w pełnym kasku. Teraz jednak przeszkadza mi podczas np. obrotów i innych ewolucji wykonywanych podczas zjazdu. Jeżdżę w płytkim kasku, ale dedykowanym do freeride’u. Tutaj to sprawa indywidualna. Nie ma reguły.

SKI: Na śniegu na ustach masz zawsze szczelną apaszkę lub „vandamkę ” – czy to tylko moda, czy używasz jej w jakimś celu?
AO: Staram nie rzucać się w oczy, ale na poważnie odpukać… – jakby cię coś zasypało, to jest to zabezpieczenie, żeby się od razu nie nałykać puchu. Zresztą podczas zjazdu w prawdziwym suchym puszku też nieraz potrafi zatkać gardło. A jak go nie ma to i tak śmigam z zasłoniętą twarzą, bo tak się już przyzwyczaiłem i lubię…

SKI: Jaki sprzęt poza narciarskim powinien posiadać zaawansowany freerider? Jakiego Ty używasz?
AO: Oczywiście sprzęt lawinowy! Ja używam modelu detektora PIEPS Vector – nowy model lub model DSP, łopata lekka Alu PIEPS + sonda. Do tego plecak ABS w wydaniu Vario.

SKI: Wróćmy jeszcze do rockera. Całkiem jeszcze niedawno jeździłeś w zawodach na nartach o starym profilu. Musiałeś zmienić styl jazdy? Czy dużo czasu zajęło Ci przestawienie się na inny sprzęt?
AO: Przejście było niemal bezproblemowe. Żałuje że wcześniej nie miałem takich sprzętów i męczyłem się okropnie nie wiedząc o tym. To taka różnica jak jazda samochodem po górach z napędem na dwa albo cztery koła – masakra. Jednak ostrzegam – nie zraźcie się na samym początku! Zupełnie inna jazda niż, ta z którą do tej pory mogliście być oswojeni. Nie będę ukrywać, że potrzebowałem chwilę czasu, aby się przestawić. Możecie mnie bić i kopać, ale mówię wam: nie jest to kolejny chwyt marketingowy.

SKI: Podobno zostałeś magistrem – jaki temat pracy wybrałeś?
AO: Taaak (śmiech). Jak na narciarza przystało to poślizg miałem niewielki – dosłownie. Temat: „Charakterystyka freeride jako odmiany narciarstwa zjazdowego”.

SKI: Co dalej? Jakie plany? Jesteś w pewnym sensie wolnym człowiekiem…
AO: Obecnie pomieszkuję w Szwajcarii, gdzie przygotowuję się pierwszy raz od sześciu lat na spokojnie do sezonu i przy okazji poszerzam swój zakres wiedzy z tematu przygotowywania sprzętu narciarskiego i technologii do tego używanej. Odbywam praktykę w głównej siedzibie firmy Montana, zajmującej się produkcją maszyn służących właśnie do przygotowywania sprzętu narciarskiego i snowboardowego. W międzyczasie czeka mnie premiera filmu „The Dream Factory” z hiverMAG, w teamie którego jestem. Dalej impreza freeride w Heiligenblut, no i starty w zawodach: Słowenia, Austria, Szwajcaria itd. Na pewno, jak co roku, część sezonu poświęcę na gromadzenie materiału filmowo zdjęciowego…

SKI: Zatem do zobaczenia na śniegu i dzięki za rozmowę.