Staszek Karpiel-Bułecka – Freestyle i muzyka

Staszek Karpiel-Bułecka

ur. 25 marca 1983, Zakopane

Przyjaciel marki Peak Performance w Polsce

Narty: Dynastar

Buty: Lange

Protekcja:POC

Staszek pochodzi z góralskiego rodu, jest synem znanego skrzypka i architekta Jana Karpiel-Bułecki. Przygodę z narciarstwem rozpoczął jako 5-letni chłopiec, a jako szesnastolatek zainteresował się freestylem. Od pierwszych zawodów Polish Freeskiing Open rozegranych w 2004 roku w Zieleńcu startował w tej imprezie, a w 2005 roku zajął pierwsze miejsce zdobywając tytuł, nieoficjalnego jeszcze wtedy, Mistrza Polski. Razem z Fiat Freestyle Team współtworzył Fiat Big Air na Wielkiej Krokwi z Zakopanem w 2009 roku.

Drugą pasją Staszka jest muzyka. Od 2009 roku był wokalistą zespołu Gooral, grającego muzykę ethno-electro, a od 2011 roku realizuje projekt Future Folk, którego utwór “Janko” jest zapowiedzią nowej płyty łączącej góralskie brzmienie z elementami dubstepu.

Jesienią 2011 roku Staszek został ambasadorem kultowej szwedzkiej marki odzieży sportowo-outdoorowej Peak Performance.

– Wybór Staszka Karpiela-Bułecki na ambasadora marki Peak Performance był naturalny. Poszukiwaliśmy osób bliskich filozofii firmy, ludzi z pasją, otwartych na nowe wyzwania, ciekawych świata, aktywnych, ceniących sobie unikalny styl. Staszek idealnie komponuje się z tym przekazem. Jest autentyczny w tym co robi, realizuje się jako sportowiec oraz muzyk, wyznacza cele i realizuje je. To właśnie nieprzeciętna osobowość wyróżnia go spośród innych osób – skomentował tę decyzję Michał Wojtiuk z firmy PM Sport – oficjalny dystrybutor marki Peak Perfromance w Polsce.

Staszek odpowiedział na kilka pytań SKI magazynu. Zapraszamy do lektury.

SKI: Jak wyglądały początki freeskiingu w Polsce?

Staszek Karpiel-Bułecka: W 1997 roku, kiedy wraz z moim kuzynem Maćkiem Świerkiem

postanowiliśmy spróbować freestylowego narciarstwa, na stoku patrzyli na nas jak na kosmitów czy jakiś szczególny rodzaj kamikadze. Budowaliśmy sobie skocznie (już na to podejrzliwie patrzono, bo raz że psują stok, a dwa że po co to???) i metodą prób i błędów, na własnych organizmach, cudem nie pouszkadzanych w sposób trwały, sprawdzaliśmy, z czym jeszcze wyrobimy się w powietrzu. Ci, którzy się temu przyglądali i tak jak my, chcieli spróbować czegoś nowego, po jakimś czasie podglądania, pomagali, przyłączali się do nas i w ten sposób powstała naprawdę mocna ekipa. Nawzajem się inspirowaliśmy, podpuszczaliśmy, rywalizowaliśmy- to był fajny czas. Pamiętam jak bardzo nas denerwowało, kiedy inni narciarze na widok podwiniętych z tylu nart mówili, że to muszą być świetne narty, dobre do nauki.

fot. Sebastian „Herman” Hermanowski

SKI: Dlaczego zająłeś się właśnie tym sportem?

S. K-B.:Na Eurosporcie zobaczyłem relacje z zawodów freeskiingowych i od razu wiedziałem, że to coś dla mnie. Do tej pory freestyle sprawia mi wielką radość i satysfakcję. Podoba mi się, że tutaj masz taka dowolność, która pozwala Ci się wyrazić w 100%. Od razu widać, jaki kto ma styl, jesteś oryginalny.

SKI: Jesteś jedną z tych osób, które zajmują się tym sportem już ponad 10 lat. Czy jest jakiś okres lub zawody, które wspominasz szczególnie dobrze?

S. K-B.: Trochę więcej, w tym roku mija już 15 lat! 2005 rok był dla mnie szczególny – wtedy zająłem pierwsze miejsce w Polish Freeskiing Open, jednych z pierwszych mistrzostw Polski, jeszcze wtedy nieoficjalnych. Wtedy też międzynarodowy Team Voelkl zaprosił mnie do współpracy. Manager teamu dostrzegł mnie na lodowcu i zaproponował coś, o czym wtedy nawet nie marzyłem. Jeździłem z najlepszymi. To było ogromne wyróżnienie i precedens – byłem pierwszym riderem w tego rodzaju teamie.

SKI: Jaka jest Twoja opinia na temat wejścia slopestyle’u i halfpipe’u do programu Igrzysk Olimpijskich?

S. K-B.: Jak najbardziej popieram. Te odmiany narciarstwa cieszą się coraz większym zainteresowaniem, naturalną sprawą jest, że tak jak w innych dyscyplinach chcemy wiedzieć, kto jest najlepszy i czym się może popisać, chcemy oglądać rywalizację na najwyższym poziomie. Mam nadzieję, że rosnąca popularność wpłynie pozytywnie na infrastrukturę i całe zaplecze narciarstwa w Polsce. Niestety, dobre kluby trenujące zdolne dzieciaki można policzyć na palcach u jednej ręki, brakuje nam snowparków, mam nadzieje, że to wszystko się zmieni na lepsze.

SKI: Chciałbyś, żeby Twój młodszy brat (Szczepan Karpiel, trzykrotny Mistrz Polski we Freeskiiingu) pojechał na Igrzyska?

S. K-B.: Jestem z niego bardzo dumny. Cieszę się z tego, co zdobył i myślę, że mimo, iż to ogromny wysiłek, kwalifikacja olimpijska jest jak najbardziej w jego zasięgu. Kibicujemy mu wszyscy.

IMG_1352
fot. Sebastian „Herman” Hermanowski

SKI: Skoro już o nim mowa. W wywiadach zawsze powtarza, że nie zająłby się nartami, gdyby nie Ty. Kiedy patrzysz na to z perspektywy czasu uważasz, że freeski jest dla niego dobrą drogą?

S. K-B.:I ma rację. Jego przygoda z narciarstwem zaczęła się od tego, że załatwiłem mu pierwsze narty i muszę przyznać, że wcale nie tak od razu zaraził się miłością do freestylu. Powoli się przekonywał, wraz z sukcesami rosła motywacja, pasja się rozwijała i teraz nie sądzę, żeby wyobrażał sobie życie bez nart. Czy to dobra droga? Skoro się w ten sposób realizuje, cieszy go to i odnosi sukcesy to najwyraźniej tak.

SKI: Czy gdyby to wszystko, mam na myśli obecność slopestyle’u i halfpipe’u na najbliższych igrzyskach, wydarzyło się trochę wcześniej, wpłynęłoby to jakoś na Twoją karierę?

S. K-B.: Z całą pewnością starałbym się o kwalifikację. Żałuję, że dopiero teraz na Olimpiadzie znalazło się miejsce dla freskiingu, ale może gdyby było inaczej, nie zaczęłaby się moja przygoda z muzyką? Może Future Folk by wcale nie powstał…? Tego z kolei sobie nie wyobrażam, więc nie będziemy się nad tym zastanawiać.

SKI: Jaki teraz masz stosunek do freeskiingu? Dalej daje Ci to takie emocje?

S. K-B.: Jest dla mnie czystą przyjemnością. Wierzę, że nie ma osoby, która nie znalazłaby czegoś dla siebie w nartach. Możesz być kreatywny na skoczni, podziwiać piękno gór albo czuć niesamowitą swobodę w jeździe poza trasą, możesz na stoku się ścigać. Co komu w duszy gra. Jeśli lubisz spokojną rekreację czy chcesz zatrzymać sobie na chwilkę akcję serca, żeby po chwili poczuć nagły przypływ adrenaliny – to wszystko

znajdziesz w nartach. Coś wspaniałego.

SKI: Swoją drogą ciekawe jest to, czy emocje związane z tym, jak publika przyjmie nowy kawałek Future Folk są podobne do tych, jakie czułeś przed próbą nowego tricku?

S. K-B.: Chyba jednak nie. Zagranie nowego utworu nie grozi tak poważnym uderzeniem organizmem o lądowanie. To są też: trema, emocje i stres, ale przecież zupełnie inne. Kiedy dajesz koncert, grasz dla ludzi, widzisz ich reakcje i to jak Cię odbierają. To się liczy. Bezpośrednia relacja z ludźmi, którzy przyszli Cię posłuchać. W zawodach nie raz się zdarzało, że trick, który wywołał największy aplauz wcale nie był tym, który sędziowie najlepiej ocenili. W graniu jest to trochę prostsze – oceniający i widownia to te same osoby.

SKI: Zarówno Twoje narciarstwo jak i muzyka znajdują chyba jakieś źródło w tym skąd

pochodzisz?

S. K-B.: Nie wyobrażam sobie być w Zakopanem i nie pójść na narty. W takim otoczeniu nie można nie skorzystać z możliwości, jakie wokół na tacy podaje Ci przyroda. Ten sport jest ze mną odkąd pamiętam i tak samo od zawsze towarzyszy mi muzyka. Tradycyjna, regionalna. Pochodzę z bardzo umuzykalnionej rodziny i to nie jest tak, że nagle chwyciłem za mikrofon. Śpiewanie jest u nas górali naturalne, a ja widzę w tym coś więcej jeszcze. Teraz wraz z Szymkiem Chyc-Magdzinem i Mattem Kowalskim żyjemy płytą, która ukaże się już na wiosnę. Na niej przeplata się wszystko, o czym tu rozmawiamy. Oryginalność, tradycja, szczerość, pasja, nowatorstwo i dynamizm.

SKI: I jeszcze ostatnie pytanie. Zostałeś niedawno ambasadorem marki Peak Performance w Polsce. Dlaczego taki wybór?

S. K-B.: Odpowiedź jest prosta. Peak Performance, tak jak muzyka, którą tworzymy, łączy tradycję z nowoczesnością. To stara skandynawska firma stworzona przez ludzi z pasją, przez sportowców takich jak my, takich jak ja. Oferuje dobre techniczne rozwiązania, oryginalne wzory i solidną jakość. Bardzo cenię sobie jej kultowy styl i wygodę. Tak więc wybór był prosty i oczywisty.

SKI: Dziękujemy Ci za rozmowę i życzymy samych dobrych lądowań.

Pełni uznania dla różnorodności talentów Staszka zapraszamy do obejrzenia teledysku z utworem „Janko”