Salomon Rocker Ski Camp – Heiligenblut – Styczeń 2014

Historia zatoczyła koło. Od pierwszego Rocker Ski Camp’u minął okrągły rok, a my znowu jesteśmy pod Grossglocknerem w Heiligenblut. Mogło być różnie. Wszak zima Europie nie sprzyja w tym roku, więc i Polska nawiedzana jest przede wszystkim przez wysokie temperatury i opady deszczu. Na szczęście, gdy tylko przejechaliśmy ciepłe, niżej położone tereny Austrii, w których też jest bardziej wiosennie niż zimowo i zaczęliśmy wspinać się coraz wyżej w kierunku Heiligenblut, krajobraz zmienił się z zielono-błotnego w śnieżnobiały. Nie są to tylko łachy śniegu leżące na polach, bo goszczące nasz Camp – noszący teraz miano obozu Salomon Rocker Ski – miasteczko pokryte jest warstwą grubego białego śniegu. Atmosfera iście zimowa. I jak tu wątpić zimową ofertę Heiligenblut?

TRA_7230

Frekwencja dopisała, bo jest ponad 20 osób więcej niż w zeszłym roku – czyli niemal 140. Formuła wyjazdu zapewnia wszystkim biorącym udział dużo atrakcji. Narciarze mogą, jeśli tylko mają ochotę, skorzystać z trzech wariantów szkolenia. Ci, którzy chcą polepszyć technikę jazdy, mogą korzystać z wiedzy oraz trenerskich umiejętności Maćka Kominko. Ci, którzy lubią adrenalinę poza przygotowanymi stokami, w naturalnym terenie górskim, mogą wstąpić do grupy freeride’owej, którą prowadzi Andrzej Osuchowski. Dla tych z kolei, którzy chcą na spokojnie rozkoszować się urokami gór, a jednocześnie popracować nad techniką chodzenia na fokach, doświadczeniem dzieli się Jędrek Bargiel. Dodatkowo na miejscu jest namiot Salomona/Atomica, z którego można brać szeroką gamę modeli do testowania.

TRA_7227

Zabawa nie kończy się na stoku. Każdego wieczoru, w centrum miasteczka są dodatkowe atrakcje. Między innymi można posłuchać wykładu o lawinach (prowadzonego przez miejscowego przewodnika na bazie doświadczeń Instytutu Badania Śniegu i Lawin z Davos oraz firmy Pieps), posłuchać ( i obejrzeć) relacji Jędrka Bargiela z wejścia oraz zjazdu na nartach z Shishapangmy czy wziąć udział w pokazie filmów freeride’owych.

Wyjazd do Heilignblut dał możliwość odetchnięcia zimą. Takie siedem dni naładowało baterie tym, którzy zwątpili w normalną zimę. A wiadomo, że bez śnieżnej zimy normalnie funkcjonować się nie da.