ISPO 2015, czyli trendy na przyszły już sezon

Przez cztery dni w olbrzymich halach wystawienniczych Messe München można było na początku lutego oglądać wszystko to, co na następny już sezon oferować będzie narciarzom branża sportowa. Okazją były największe na świecie targi sprzętu zimowego ISPO 2015.

Tysiące – dosłownie! – modeli nart, setki typów wiązań i butów, plecaki, kurtki, kijki, gogle, smary, koszulki, rękawice i wszystkie inne rzeczy potrzebne podczas zimowych wypraw zgromadzone w jednym miejscu robią wrażenie. Choć oczywiście nie sposób wszystkich ich, jak to się dziś mówi, „ogarnąć” – nawet jeśli biega się po stoiskach od rana do wieczora.

Według organizatorów w tegorocznym ISPO udział wzięło ponad 2500 wystawców z ponad 50 krajów. Znamienne jednak, że o ile – by użyć tym razem biznesowego slangu – w segmentach outdoor i health&fitness widać było wyraźne ożywienie, to ekspozycje poświęcone narciarstwu były skromniejsze niż przed rokiem, o jeszcze dawniejszych czasach nie wspominając. Ubogi generalnie w śnieg miniony sezon dał się widać we znaki nawet potentatom.

Tak czy tak, na podstawie wizyty na ISPO można pokusić się o wskazanie kierunków, w jakich najpewniej będzie zmierzać narciarstwo w najbliższym czasie (to amatorskie w każdym razie). Zależą przecież one w sporej mierze od oferty producentów sprzętu właśnie oraz od kreowanych przez nich siłą rzeczy (choćby przez reklamę) mód.

Za symbol można potraktować to, że jury targów najbardziej prestiżowy tytuł Produktu Roku przyznało rewolucyjnym wiązaniom skitourowy Kingpin firmy Marker (klasyczny system pin, z charakterystycznymi bolcami, których tylna część przypomina jednak teraz skrzynkowe wiązania zjazdowe – i jest równie jak ono bezpieczna).

Równocześnie nader popularne wśród firm stały się wiązania zjazdowe wzbogacone o możliwość przestawienia ich w pozycję uchylną, umożliwiająca podchodzenie na fokach. Pierwowzorem już w sezonie 2012/13 był tu model Guardian firmy Salomon (oraz bliźniacze wiązania Atomica Tracker). Potem dołączyła do tego m.in. Tyrolia z klasycznym już wiązaniem Adrenaline.

Idzie za tym coraz większa gama nart do jazdy pozatrasowej (a składają się na nią już nie tylko najszersze typowo freeride’ owe big mountain, ale także deski bliższe popularnym i używanym dotąd głównie na przygotowanych trasach modelom z grupy all mountain). Ba, coraz więcej firm do swoich nart freeride’owych zaczyna produkować również specjalne foki (nie trzeba ich docinać, łatwo się zakładają i zdejmują itd.). Oczywiście w ślad za tym idą rozmaite nowości w systemach antylawinowych, odzieży do jazdy terenowej, goglach, kaskach itd.

Kingpin (Marker) – czyli Produkt roku ISPO 2015

ispo-marker-kingpinJurorzy uznali pomysł tego skitourowego wiązania (oparte jest na znanym systemie pin) za „rewolucyjny”: a chodzi o nową konstrukcję tyłu wiązania, która oczywiście jest uchylna, więc umożliwia podchodzenie, a równocześnie – dzięki zastąpieniu bolców rolkami (wzorem klasycznego Markera) – pod względem bezpieczeństwa wypięcia w razie upadku nie ustępuje wiązaniom typowo zjazdowym. I faktycznie, skale wypięcia Kingpin to zarówno 13 DIN, jak 16 DIN – a więc jak najmocniejsze już wiązania freeride’owe. Precyzyjny przekaz siły z buta na nartę gwarantować mają tzw. XXL Power Transmitter z tyłu wiązania, system sześciu stalowych sprężyn w przedniej części, a wreszcie szerokie mocowanie śrub montażowych całości. Równocześnie całe wiązanie, co ważne przy podchodzeniu, waży ledwie 730 g (a kiedy usunie się skistoper o kolejne 80 g mniej).

Co równie ważne, tendencja ta wcale nie musi dotyczyć jedynie narciarzy ekstremalnych. Przeciwnie, jazda terenowa to teraz propozycja niemal dla każdego, zwłaszcza że do jej uprawiania nie potrzeba wielkich gór ani, przede wszystkim, rozbudowanej infrastruktury. Nowe kształty nart sprawiają na dodatek, że zjazdów w terenie (i w puchu!) mogą próbować także narciarze o średnim poziomie zaawansowania.

Ciekawe zresztą, że coraz więcej wiodących marek wprowadza do swoich kolekcji narty freeride’ owe (a także plecaki) dla… dzieci (no, juniorów). Jasne, że nie chodzi o zabieranie maluchów w żleby, ale przecież znamienne jest, że w dobrych szkółkach narciarskich program przewiduje częste wycieczki do lasu. Jazda między drzewami czy po prostu w terenie jest nie tylko dla dzieci świetną, bo emocjonująca zabawą, ale również doskonale uczy ich tzw. stania na nartach, „czytania” stoku i śniegu, kształtuje refleks i dobre odruchy. A szersze narty mogą tylko w tym pomagać.