Smak krańca doliny

Na końcu tej samej doliny Ötztal, niespełna 20 km w górę od zabawowego Sölden, leży niemal równie wielka, a kompletnie inna w charakterze stacja narciarska.

Hochgurgl/Obergurgl jest dużo cichsze i, by tak rzec, bardziej wysmakowane. Także jej klientela jest inna – to nie żądna imprez après-ski młodzież, lecz zamożni i stateczniejsi koneserzy sportów zimowych.

Nie przez przypadek za jedną ze swych wizytówek Gurgl uznaje luksusowe, w tym pięciogwiazdkowe, hotele wybudowane z zachowaniem alpejskiego stylu nawet na wysokości 2150 m n.p.m. (choć oczywiście są też noclegi „ekonomiczne”). Znamienne jest choćby i to, że w schronisku/restauracji Wurmkoglhutte, czyli na 2807 m n.p.m., można skorzystać z… bankomatu, a w samej stacji w trosce o klasę wypoczynku wprowadzono strefę ograniczonego ruchu samochodowego.

obergurgl-1

Wreszcie, co też istotne, gości jest tu dużo mniej niż Sölden. Hochgurgl/Obergurgl zasadnie więc reklamuje się jako miejsce, gdzie nigdy nie uświadczysz kolejek do kas i wyciągów. Także na stokach nie ma tłumów. Bo i infrastruktura wyciągowa jest chlubą tej stacji – dość powiedzieć, że największe inwestycje minionych lat, czyli system gondolek w Hoch- i Obergurgl wraz z łączącą oba obszary kolejką Top Express, kosztowały 95 mln euro. W sumie 110 km tras jest obsługiwanych przez 24 wyciągi zdolne w godzinę przewieźć prawie 40 tys. narciarzy.

Duże pieniądze wkłada się tu także w przygotowanie tras (w przeciwieństwie do Sölden nadzwyczaj szerokich). Choć wytyczono je pomiędzy 1800 a 3080 m n.p.m., to aż na 95 proc. zainstalowane są armatki umożliwiające dośnieżanie. To – plus wysokość stacji oraz specyficzny układ okolicznych masywów – sprawia, że nawet jeśli wieje ciepły Föhn (alpejski halny), jeździ się po śniegu przedniej jakości.

Klientelą Gurg są faktyczni koneserzy sportów zimowych.

Równocześnie Gurgl wśród miejscowych speców uchodzi za doskonałą bazę do freeride’u (choć podkreślają oni, że aby trafić w dobre miejsca, trzeba dobrze znać okolicę, więc wskazana jest pomoc lokalnego przewodnika). Od kilku sezonów atrakcją stacji jest także tzw. Top Mountain Star, czyli platforma widokowa górująca nad Hochgurgl. Jej sława płynie nie tylko stąd, że z tamtejszego przeszkolonego baru na 3082 m n.p.m. bądź okalającego go specjalnego tarasu można oglądać wszystkie okoliczne szczyty (platformę skonstruowano bowiem w formule „360 stopni”) – m.in. Nieodległy Wildspitze i Dolomity. O Top Mountain Star głośno zrobiło się także dlatego, że o jej iluminację zadbała firma Swarovski & Co, inkrustując konstrukcję… swoimi kryształkami. Widok zaś z platformy jest faktycznie imponujący – daje poczucie piękna, ale i potęgi Alp.

Gurgl umiejętnie zresztą taką właśnie atmosferę swoich gór kultywuje. W kwietniu uroczyście obchodzono tu setną rocznicę założenia lokalnego klubu narciarskiego (skądinąd aż trudno uwierzyć, że w położonej na samym krańcu doliny wiosce już przed wiekiem znaleźli się pasjonaci tego sportu). W imię tradycji honoruje też szwajcarskiego fizyka inż. Augusta Piccarda, który w 1931 r. jako pierwszy człowiek dotarł balonem do stratosfery, lecz podczas jednego ze swych lotów badawczych zmuszony był awaryjnie wylądować na lodowcu Gaisbergferner – właśnie w okolicy Gurgl.

Do ideału brakuje może jednego: wspólnego skipassu dla Sölden oraz Hochgurgl i Obergurgl. Powodem jest zadawniony spór między rodzinami, do których należą wyciągi w każdym z ośrodków. Nawet miejscowi kłótnię uważają za kompletnie niezrozumiałą… Choć pojawiają się pierwsze oznaki łagodzenia konfliktu: za specjalną dopłatą (10 euro) goście, którzy kupią mieszkają w którejś ze stacji przez minimum pięć dni, mogą od kilku sezonów jeździć po sąsiedzku, ale tylko przez… dzień.