Freeride Film Festival 2014/15 oraz wywiad z Samuelem Anthamattenem

Pomysł jest prosty: grupa freeride’owych gwiazd światowego formatu przemierza autobusem różne kraje Europy, by osobiście zaprezentować najnowsze produkty filmowe ze swoim udziałem. W tym sezonie Freeride Film Festival dotarł także do Polski – i to już kolejny raz.

Karawana miała tu dwa przystanki: Warszawę i Kraków. Na obydwu dopisała publika, skuszona widać zarówno filmami, jak możliwością spotkania ich bohaterów.

Magnesem okazał się choćby zapis czteromiesięcznej podróży camperem do Azji Centralnej Fabiana Lentscha oraz jego ekipy („Hot Wheels And Frozen Dreams”). Wrażenie robiła relacja z eksploracji ekstremalnie trudnych rejonów wspinaczkowych na nartach i snowboardzie przez Samuela Anthamatten i Xaviera De Le Rue („Mission Steeps”). Wygląda na to, że duet ten na dłuższy czas zagości w produkcjach filmowych, bo – jak zdradził w wywiadzie dla Ski Magazynu Samuel – pracują już z Xavierem nad kolejnymi przedsięwzięciami freeride’owymi.

Mocnych wrażeń dostarczyła również freeride’owo – freestyle’owa produkcja ekipy z Freeski-Crew „Tribute”. Artystyczny i metaforyczny klimat zapewnił „Schneewallfahrt” Hanno Mackovitza, który – mimo mocno patetycznej narracji – w przejmujący sposób oddawał uczucia towarzyszące niejednemu narciarzowi pozatrasowemu. Poruszającym obrazem okazał się także film „Enabled”, dokumentujący zmagania niepełnosprawnych sportowców z ich fizycznymi ograniczeniami oraz walkę o możliwość realizowania swoich pasji.

Wśród projekcji nie zabrakło polskiego akcentu – była nim filmowa opowieść o tegorocznym wyczynie Andrzeja Bargiela, czyli narciarskiej wyprawie na Manaslu.

Festiwalowi towarzyszyły prezentacje sprzętu oraz alpejskich miejscówek.

Wrażenie z bezpośredniego spotkania z riderami, komentującymi sprzed ekranu swoje wyczyny, psuł tłumacz, przekładający wypowiedzi bohaterów imprezy niejednokrotnie w nader dowolny i odbiegający od oryginału sposób. Prawdopodobnie miało być to żartem, tyle że mało śmiesznym.

Tak czy tak tegoroczne polskie przystanki Freeride Film Festival okazały się być ważnymi punktami na mapie wielu rodzimych narciarzy. Oby tylko pokazywane filmy i możliwość kontaktu z najlepszymi przyczyniła się do rozwagi w górach i rozsądnego kalkulowania ryzyka poza trasami.

SZUKANIE WŁASNYCH ŚCIEŻEK

Z Samuelem Anthamattenem rozmawia Miłka Niezgoda

Samuel Anthamatten to jeden z czołowych zawodników Freeride World Tour. Jest też przewodnikiem wysokogórskim i wybitnym wspinaczem. Jego pasją – wyrażaną także w przedsięwzięciach filmowych – jest łączenie narciarstwa freeride’owego ze wspinaczką. Ostatni przykład to prezentowany podczas Freeride Film Festival 2014 „Mission Steeps”, zrealizowany we współpracy z jednym z najmocniejszych snowboardzistów freeride’owych naszych czasów Xavierem De Le Rue.

samuel

Miłka Niezgoda: – Czy to Twoja pierwsza wizyta w Warszawie?

Samuel Anthamatten: – Pierwsza w Warszawie, ale byłem już w Polsce wcześniej wspinać się lodowo.

Jak opisałbyś „Mission Steeps”, czyli najnowszy film z Twoim udziałem?

– Podczas Freeride Film Festival pokazujemy filmy związane z narciarstwem pozatrasowym, tyle że nie są to zwykle historie „dużych akcji”, lecz raczej opowieści o narciarstwie i wyprawach, przedstawiające możliwości rozmaitych sposobów na eksplorację gór. Taki też jest mój film.

Freeride jako dziedzina sportowa bardzo prężnie się rozwija. Jaki jest, według Ciebie, kierunek tego rozwoju? Sam jesteś narciarzem, ale i wspinaczem – i zimą łączysz w górach te dwie dyscypliny. Może to jest kierunek freeride’u?

– Freeride się rozwija, bo ludzie w niego zaangażowani się rozwijają. Przekraczają granice i szukają własnych ścieżek. Każdy ma swoją wizję, którą drogą chce podążać.

Bez szacunku dla gór nie pożyjesz długo.

Z mojej perspektywy ten rozwój zmierza w dobrym kierunku: coraz więcej osób koncentruje się na zdobywaniu trudnych szczytów i zjeżdżaniu z nich na nartach. To miłe widzieć, że także widownia to lubi. I docenia, że nie chodzi o wydanie dużych sum na wynajęcie helikoptera, ale również o kontakt z górami, o to, co w nich znajdujesz.

– Jakie są Twoje plany na nadchodzący sezon?

– Dzieje się tyle ciekawych rzeczy… Ale najważniejszy jest teraz dwuletni projekt filmowy z Xavierem De Le Rue. Byliśmy już na Svalbardzie, wybieramy się na Alaskę, możliwe, że zdecydujemy się na zrobienie czegoś nowego – na przykład wybór szczytów, do których będziemy mieć dostęp jedynie z łodzi. Będę również starał się startować w zawodach Freeride World Tour. A przede wszystkim jak najwięcej jeździć i czerpać z tego maksimum przyjemności.

– Co jest dla Ciebie ważniejsze: zawody czy realizacja osobistych planów?

– W tym momencie moje projekty mają dla mnie znacznie większą wartość niż udział w zawodach. Współzawodnictwo w FWT jest świetną okazją do treningu i utrzymania odpowiedniego poziomu oraz sposobem na przetestowanie samego siebie od strony zawodniczej, lecz znacznie bardziej cenię sobie możliwość wyjścia w góry i zjechania pięknej linii.

– Coraz więcej dużych firm opiera swój marketing na współpracy z narciarzami. Ty od dłuższego czasu jesteś sponsorowanym zawodnikiem. Czy Twoje cele pokrywają się z oczekiwaniami Twoich sponsorów?

– Jestem farciarzem, bo zdobyłem bardzo dobrych sponsorów, którzy pomagają mi już od lat. Mamy szczęście myśleć w ten sam sposób. Nie popychają mnie do niczego, natomiast zawsze mogę liczyć na wsparcie moich projektów, bez względu na to, co robię. To najważniejsze w dobrej współpracy: sponsor i rider muszą się nawzajem rozumieć. Nie powinno to polegać na zasadzie: „daję Ci pieniądze i zrób z nimi, cokolwiek chcesz”. Zawsze powinno się to opierać na obustronnej komunikacji.

– Co z ryzykiem? Nie jest tajemnicą, że wszystkie sporty, które uprawiasz, niosą ze sobą gigantyczne zagrożenie. Jak sobie z tym radzisz?

– Warto wiedzieć, że freeride jeździ coraz więcej ludzi, a tymczasem proporcjonalnie zdarza się coraz mniej wypadków. Dzieje się tak za sprawą sprzętu, do jakiego mamy obecnie dostęp oraz coraz lepszej edukacji. Jest to również powodem, dla którego chcemy pokazywać ludziom nasze filmy. Kiedy wychodzimy w góry, nie jesteśmy zwolnieni z myślenia i nie zachowujemy się jak wariaci. Odpowiednie zarządzanie ryzykiem w górach jest najważniejszą rzeczą. Nie powinno się porywać na trudne rzeczy, jeżeli się ich nie czuje. Zawsze powinno się myśleć oraz słuchać swojego „żołądka”.

– Otóż właśnie: boisz się? Czy zawsze potrafisz zachować spokój?

– Spokój jest kluczowy. Czasem zdarzają się różne nieprzewidziane sytuacje, natomiast najważniejsze jest, by zawsze mieć szacunek do gór. Bez tego szacunku nie pożyjesz długo. Jeżeli mówimy o strachu… Szacunek to nieodzowne uczucie, natomiast w momencie, w którym zaczynasz się bać, przekraczasz granicę, której nie powinieneś. Dlatego pamiętajcie o rozsądku.