Pies w górskiej służbie

Po wielu latach pracy z psami lawinowymi jestem pewien, że nie bez przyczyny zasługują one – bez względu na rasę! – na miano najlepszego przyjaciela człowieka.
Przygotowanie psa do działań ratowniczych w warunkach górskich zaczyna sie już na etapie wyboru rasy i szczeniaka. Panuje pogląd, że do grupy szkoleniowej warto wybierać psy tej samej rasy. Każdą z nich charakteryzują bowiem mocniej dla niej wyodrębnione cechy psycho-fizyczne. Jeśli więc grupa składa się z kilku psiaków o zbliżonych cechach, to przewodnikom i szefowi kursu łatwiej zdecydować o wyborze metod szkolenia dla kudłatego towarzystwa. W działaniach górskich znakomicie sprawdzają się owczarki niemieckie, mając równomiernie rozłożone cechy potrzebne psom ratowniczym. Ich sierść jest sztywna, ale gęsta, więc skutecznie chroni przed zimnem, ale jednocześnie nie oblepia się kołtunami śnieżnymi, a powierzchnia pomiędzy palcami nie zakleja się śniegiem jak u ras długowlosych. Mają stosunkowe długie łapy, ułatwiające poruszanie się w śniegu. Są niezwykle pojętne, łatwo i chętnie się uczą. Są wytrwałe i dzielne. Niełatwo rezygnują i nie zniechęcają się, jeśli nie mogą odnaleźć „fanta“ lub człowieka. Lubią się bawić i pracować, co ułatwia etap układania psa, a później pracy. A przede wszystkim jak to owczarki, mają niebywały instynkt stadny. W grupie nieustannie sprawdzają, czy wszyscy są na swoich miejscach, lub czy ktoś się nie oddalił. Te cechy mają kolosalne znaczenie podczas pracy na prawdziwej lawinie lub podczas poszukiwań, wpływając na efekt końcowy, czyli odnalezienie zasypanego.

WYCHOWANIE

Wybierając do szkolenia szczeniaka z miotu, zwracamy uwagę na jego chęć do zabawy czyli aktywność, siłę i cechy charakteru. Jeśli, na przykład, od początku będzie on zdecydowanym dominantem, to bardziej będzie sie nadawał do pilnowania czy ochrony niż do żmudnych, wielogodzinnych poszukiwań. Pierwszy etap przygotowania psa do pracy to wychowanie. Zwany jest też posłuszeństwem i równie ważny, jak kształowanie późniejszych cech potrzebnych już w samej pracy lawinowej. Zasada brzmi: „im bardziej pies jest karny, posłuszny i ułożony, to tym większym obdarzymy go zaufaniem, pozostawiając mu w efekcie więcej swobody podczas normalnego życia“. Nie potrzeba wówczas kolczatek, kagańców i smyczy, czyli wszelkich środków ułatwiających stosowanie presji i przymusu.

Pies postrzega świat nosem i nosem go zapamiętuje, dlatego idealnie zastępuje na lawinie pracę kilkudziesięciu ludzi

Efekt dobrego wychowania osiąga się cierpliwością, mozolną pracą i wspólną zabawą. Jednak przede wszystkim znalezieniem łagodnych sposobów na chęć wykonania przez psa czynności, które na przyszłość będą decydować o jego przydatności na lawinisku (zabawa z aportowaniem, odszukiwaniem ludzi i przedmiotów, odnajdywaniem miejsc). Jednocześnie zwracamy uwagę na kształtowanie karności, cierpliwości czy wykonywania dla zabawy czynności dodatkowych w rodzaju: przynoszenie obuwia, zamykania i otwierania drzwi, pilnowania ludzi i przedmiotów.

Bajer11

Efekty osiagamy głównie systemem nagrodzania lub pochwałami, rezygnując raczej z sadystycznych kar, które świadczą li tylko o naszej ułomności, wynikającej z niemożności znalezienia wspólnego języka z psim przyjacielem. Wśród psich przewodników krąży dykteryjka o „panu“, który gdy jego szczeniak zrobił kupę na dywan w domu lał go w tyłek i wyrzucał przez okno. Tenże jako starszy już pies dalej robił kupę w domu, tyle że tuż po tym sam wyskakiwał przez okno. Warto pamiętać, że pies za porządny spacer i zabawę z przewodnikiem gotów jest zrobić wszystko… Tak więc rozpoczynając szkolenie i wychowanie psa, zaczynajmy od spacerów i budowania dobrych z nim relacji.

ETAP SZKOLENIA

Półtoraroczne psy zabierane są na prawdziwe szkolenia lawinowe. Najczęściej odbywają się one podczas wielodniowych obozów. Cała ekipa mieszka wtedy w górach w schronisku. Psy mają okazję się poznać, co oczywiście często kończy się drobnymi bójkami o prymat, naznaczonymi sierścią porozwlekaną na miejscu przypadkowych konfrontacji. Ćwiczenia z psami odbywają się w terenie pozorującym lawinisko lub na autentycznej lawinie. Przed wyjściem „psiarczyków“ w teren na miejsce ćwiczeń, pomocnicy zakopują „pozorantów“ na obszarze wyznaczonym przez szefa kursu.

Jamy wykopuje się na głębokość od 2 do nawet 5 metrów – choć widziałem i jeszcze głębsze. Na dnie prostokątnej dziury, swobodnie mogącej pomieścić trumnę, podkopuje się od jednej ze ścian „piwniczkę“, zdolną pomieścić czasem i dwie osoby. Delikwent układa się w śpiworze. Ma radio, telefon i detektor lawinowy, czołówkę, no i… nagrodę dla psa. Piwniczka jest szczelnie zasuwana płytami śniegu, a wykopana uprzednio dziura – zasypana. Pod śniegiem nastaje ciemność i cisza. Pozorant musi mieć mocne nerwy… Dlatego często zagrzebywani są spece od jaskiń, bo im jest łatwiej pokonać klaustrofobię. Po jakimś czasie ścianki jamy pokrywają się cieniutką warstewką lodu.

Na odnalezienie zasypanego składają się działania całego zespołu, lotna pogoda dla śmigłowca, odrobina wyczucia przewodnika kierującego psa na lawinę i przede wszystkim doskonały kontakt z psem

Miejsce zakopania pozorantów jest dokładnie oznaczone na szkicu sytuacyjnym na wypadek zejścia wtórnej lawiny. Dopiero wtedy psy są przyprowadzane na pozorowane lawinisko. Przewodnik zachęca je gestami, intonacją głosu czy komendą do podjęcia poszukiwań. Pies wchodzi wówczas na lawinisko i zaczyna pracę. Niektóre zataczają duże koła, zawężając miejsce przeszukania, inne mają krótszy wybieg i szybciej dochodzą do celu. Przewodnik podąża za psem, bacznie go obserwując i zachęcając do aktywności.

Pies, który znalazł ślad i poszedł za nim, musi teraz pokazać przewodnikowi: „tak, mam go, jest tutaj pod śniegiem“. Większość psów sygnalizuje, kopiąc w śniegu łapami. Machają nerwowo uniesionym ogonem. Szczekają. Są mocno pobudzone. Przewodnik odczytuje gesty psa. Podbiega do wskazanego miejsca i oznacza je, wbijając sondę lawinową. Natychmiast pojawiają się pomocnicy i przystępują do odkopywania zasypanego. Zwykle trzeba wykopać kilka metrów sześciennych śniegu wokół sondy, znakującej miejsce odnalezienia.. Pojawia się otwór, a w nim człowiek . Pies wskakuje do jamy. Dostaje nagrodę i wiele ciepłych słów. Widać, że jest dumny i pobudzony. Udało się, ale to tylko zabawa.

Żeby wykształcić wzajemne relacje i zachowania, powtarzamy ją wielokrotnie. W lawinie psy szukają także ubrań, nart, kijków, butów… Odnalezienie każdgo „fanta“ jest istotne, bo pies ma szukać w lawinie wszystkich obcych zapachów. Po nitce dochodzi się nieraz do kłębka. Psy doskonale odróżniają fikcyjne działania – ćwiczenia czy zabawę od realnej akcji górskiej. Widać ciągłe przebywanie z człowiekiem pozwala im poznawać nasze nastroje, reakcje, oczekiwania.

AKCJA

Kiedy do służb ratowniczych dociera sygnał o zejściu lawiny, ratownik dyżurny w centrali natychmiast wszczyna akcję. Jeśli tylko jest dobra pogoda i na miejsce można dotrzeć śmigłowcem, to pierszeństwo w wejściu na pokład mają właśnie psy i ich przewodnicy. Jeśli nie da się lecieć, ekipa dojeżdża samochodami, skuterami albo wychodzi na skitourach. Liczy się czas od zasypania. Jeśli towarzysze wycieczki mają lawinowe ABC (detektory, sondy i łopaty) lub kiedy ekipa ratowników może natychmiast przybyć do miejsca wypadku, istnieją szanse na odnalezienie zasypanego.

Za „psiarczykami“ na lawinisko przybywają następni ratownicy. Analizowana jest, po pierwsze, możliwości zejścia lawiny wtórnej, a potem – na podstawie relacji świadków – ustalane najbardziej prawdopodobne miejsce, w którym może znajdować się ofiara. Zaczyna się przeszukiwanie lawiniska. Obok siebie w spokoju pracują psy, które w innych warunkach często skaczą sobie do gardła.

Wracałem wtedy z Krakowa, kiedy dotarła do mnie wiadomość, że spod Zawratu w stronę Pięciu Stawów zeszła lawina. Bardzo duża, rozległa. Czoło miało wysokość kilunastu metrów. Razem z Bajerem wylecieliśmy śmigłem, kiedy zapadał już zmierzch. Na miejscu było już około 30 osób – i inne psy. Ledwie kilkanaście minut po wejściu na lawinisko, Bajer machnął ogonem, grzebnął łapą, odwrócił łeb i warknął – „jest!“. Sonda weszła miękko, ale z oporem – inaczej niż w śnieg. Człowiek leżał około półtora metra pod powierzchnią. Schodziliśmy do Pięciu Stawów już po ciemku….

Chociaż nadzieja jest zawsze, to niestety w akcjach, które trwają tyle godzin, szuka się już nieboszczyków, Ale i takie odnalezienia są ważne – przede wszystkim dla rodzin. Tej samej zimy, na początku lutego, pod lawiną zginęło trzech mężczyzn. Opady śniegu były wtedy tak intensywne, że w połączeniu z silnym wiatrem momentalnie zasypały lawinisko. Ratownicy nie mogli zlokalizować miejsca wypadku. Dopiero wiosną, pod koniec kwietnia, pies Piorun prowadzony przez Sławka Riemena, odnalazł zasypanych turystów.

Na odnalezienie zasypanego składają się działania całego zespołu, lotna pogoda dla śmigłowca, odrobina wyczucia przewodnika kierującego psa na lawinę i przede wszystkim doskonały kontakt z psem.

Kiedyś szkoliliśmy się w Raczkowej Dolinie na Słowacji. Szliśmy do góry do chaty. Było już całkowicie ciemno. W domu okazało się, że jeden z nas zgubił po drodze czapkę. Marian Tonkowic wrócił ze swoim psem. Po około dwóch godzinach przynieśli zgubę. W Plusznem na obozach instruktorów nurkowania przypinano na bojce pod wodą na około 5-7 m głębokości nasze ubrania. Pies z łódki bezbłędnie wskazywał na zapach wydobywający się spod wody. Po wyskoczeniu krążył idealnie wokół miejsca zatopienia betów. Pies postrzega świat nosem i nosem go zapamiętuje, dlatego idealnie zastępuje na lawinie pracę kilkudziesięciu ludzi.

LATAJĄCE PSY

Ćwiczenia psów lawinowych obejmują także latanie śmigłowcem. Szybki transport na miejsce zdarzenia to podstawa. Jednak zdarza się, że ze względu na niemożność przyziemienia, przewodnika i psa „podbiera“ się od dołu na stalowej lince przy pomocy windy lub przewozi pod śmigłowcem z miejsca na miejsce bez wciągania na pokład. Wtedy „pan i pies“ ubrani są w specjalne uprzęże i przypięci karabiníkem obrotowym do liny. Widoki śmigłowca nad głowami i Doliny Chochołowskiej pod stopami są bezcenne.

Żaden z naszych psów nie miał lęku wysokości. Zawsze były spokojne. Myślę, że wynika to z nieprawdopodobnego zaufania, jakim zwierzak obdarza swojego przewodnika. Co też ważne: zarówno podczas akcji, jak i ćwiczeń, psy męczą się tak samo, jak ludzie. Wynika to pewnie z ogromnej koncetracji zwierzaków podczas przeszukiwania terenu, a równocześnie – z niecodziennej dla nich sytuacji. Pies bowiem nie nękany obowiązkami woli przecież przecież podrzemać, poprzeciągać się itp.

SZANUJMY NASZYCH PRZYJACIÓŁ

Po wielu latach pracy z psami lawinowymi jestem pewien, że nie bez przyczyny zasługują one – bez względu na rasę! – na miano najlepszego przyjaciela człowieka. Przeraża mnie więc sposób, w jaki wielu rodaków traktuje psy. Standardem na polskiej wsi jest wciąż pies zamknięty w więzieniu bez drzwi i skuty łancuchem z miską ochłapów przed nosem. Ma bronić swego pana i jego rodziny, ale jak może wypełniać swój obowiązek traktowany jak przestępca? Nie rozumiem, po co trzymać przy domu ledwo szczekajacego gardłem spętanym drutem psa – zamiast zainstalować alarm ?

Nie rozumiem, dlaczego konsekwentnie nie wprowadzimy i będziemy egzekwowali podatku od posiadania psa? Może wtedy rodzice nie kupowaliby swoim pociechom na gwiazdkę owczarka podhalańskiego, który kiedy podrośnie wyrzucany jest z samochodu? Nie rozumiem też, dlaczego ludzie mieszkający w M-2 kupują duże psy, nie mogąc im zapewnić elementarnego prawa do spaceru i swobody.