„Magia nart” Beaty Słamy i Wojciecha Szatkowskiego-z tytułem „Najpiękniejszej książki roku 2016”

Andrzej Bachleda-Curuś-Ałuś w Kitzbühel

 

„Magia nart” Wojciecha Szatkowskiego i Beaty Słamy została nagrodzona w konkursie organizowanym przez Polskie Towarzystwo Wydawców Książek. Autorem tego świetnego projektu jest Bartłomiej Witkowski/ Ultrabrand. Współwydawcą książki jest Muzeum Tatrzańskie w Zakopanem.

Uroczystość wręczenia nagród i wyróżnień laureatom konkursu odbyła się podczas 8 Warszawskich Targów Książki 18 maja 2017 roku. 

Gratulujemy i cieszymy się w dwójnasób, ponieważ Wojciech Szatkowski jest autorem wielu znakomitych tekstów w naszym magazynie. 

Magia nart

Magia nart

„Magia nart” Beaty Słamy i Wojciecha Szatkowskiego to dwutomowa opowieść o prawdziwej pasji do gór i nart, a zarazem pierwsza tak kompletna próba spisania historii tatrzańskiego narciarstwa. Fascynująca wycieczka, a właściwie, trwająca wiele lat, wyprawa, albo jeszcze lepiej wyrypa przez tatrzańskie żleby i stoki. Zaczyna się w 1888 roku, kiedy pionier polskiego narciarstwa Stanisław Barabasz zleca wykonanie swoich pierwszych, drewnianych nart stolarzowi Teodorowi Poliwce w Cieklinie. Kończy się ponad sto lat później wraz z karierą Doroty i Małgorzaty Tlałka i ze śmiercią jednego z najwybitniejszych trenerów w historii polskiego narciarstwa, siedmiokrotnego olimpijczyka – Tadeusza Kaczmarczyka. Ski Magazyn jest partnerem medialnym tej książki.

Helena Marusarzówna

Narciarstwo ma swoje korzenie w Norwegii. Rysunek naskalny na wyspie Rödöy ma ponad cztery tysiące lat. Przedstawia narciarza polującego na renifera. Polacy aż tak daleko sięgających tradycji narciarskich nie mają. Na ziemiach polskich „białe szaleństwo” sięga swoimi korzeniami końca XIX wieku. Polacy jednak mają znaczący wkład w historię światowego narciarstwa. Celem tej książki jest prezentacja tego dorobku. Dostrzegalnego w skali krajowej, ale i światowej.

Zjazd z kijem bambusowym

Tytułowa magia nart wymaga kilku słów wyjaśnienia. Chociaż tak naprawdę magii nart wyjaśniać nie trzeba. Polega ona w naszym mniemaniu na połączeniu wspaniałości gór w zimowym krajobrazie z szybkością, z którą dobry narciarz obłaskawia strome zbocza. Trzeba uśmiechnąć się w stronę przeszłości. A wszystko co jest związane z „białym szaleństwem” zaczęło się u nas w czasach zaborów, w drugiej połowie XIX wieku, choć pierwsze wzmianki, gdzie występuje słowo „narty” pochodzą z wieku XVI.„U nas to się nie przyjmie, nie ma zupełnie zastosowania” mówiono Stanisławowi Barabaszowi, kiedy próbował zachęcić innych do jazdy na dwóch, własnego pomysłu, deskach. To go jednak nie zniechęciło. Od dziecka miał pociąg do niebezpiecznych zabaw, które dzisiaj nazywamy sportem. Pomysł na narty zrodził się, jak większość wynalazków, z potrzeby. Zimą 1888 roku Barabasz przybył na polowania do swojego znajomego Karola Dettloffa, zarządcy majątku ziemskiego w Cieklinie, i zamieszkał w tamtejszym dworze. Spadł jednak obfity śnieg i trudno było poruszać się na piechotę, a tym bardziej polować. Rozwiązaniem tego problemu wydały mu się dwie niepozorne deski. Przez lata wygląd i kształt nart ewoluował. Na nartach które miały się przecież nie przyjąć, zaczęto w Polsce jeździć, a nawet je produkować. Dziś narciarstwo nazywa się sportem wszystkich sportów. A w Norwegii – ojczyźnie nowoczesnego narciarstwa o magii tego sportu pisano tak: – Czyż można sobie wyobrazić coś bardziej czarującego, jak pęd zadrzewionymi zboczami, gdy zimowe powietrze i gałązki jodeł muskają nasze twarze a wzrok, umysł i mięśnie nastawione są na ominięcie każdego niebezpieczeństwa… Fridtjöf Nansen

Stanisław Marusarz

Pierwsze, często zabawne, próby jazdy na nartach to tylko początek wspaniałej podróży po historii polskiego narciarstwa, którą zamknęli w „Magii nart” Beata Słama i Wojciech Szatkowski. Czytelnik przemierzy bezdroża Czarnohory z lwowskimi narciarzami. „Magia nart” łamie pewne stereotypy funkcjonujące w powszechnej opinii, takie jak np. twierdzenie, że narciarstwo w Polsce zaczęło się w Zakopanem. Książka pokazuje lwowskie początki polskiego narciarstwa i czasy, kiedy to Lwów, a nie Zakopane był prawdziwą stolicą narciarstwa na ziemiach polskich. Autorzy odwołują się więc do świata „pierwszoklaśnych wyryp” narciarskich w Czarnohorę, Gorgany, Bieszczady Wschodnie, Góry Czywczyńskie, Marmaroskie i Rodniańskie. Słowa znanego lwowskiego narciarza, taternika i redaktora „Taternika”, Romana Kordysa „myśmy całą swoją młodość oddali górom” są mottem przewodnim tej części książki. Opisujemy też narciarzy zakopiańskich: Leona Lorię, Andrzeja Górasia, Stanisława Zdyba, Józefa Oppenheima, Klimka Bachledę, Józefa Lesieckiego, Mariusza Zaruskiego i wielu innych.

Mariusz Zaruski

Zajrzymy na chwilę do legendarnego schroniska na Pysznej, posłuchamy jakie spory toczono w zakopiańskich kawiarniach o wyższości jazdy z jednym kijem „alpenstockiem” nad jazdą w stylu norweskim z dwoma kijkami. Będziemy kibicować Mariuszowi Zaruskiemu i Stanisławowi Zdybowi podczas ich legendarnego zjazdu z Kościelca w roku 1911oraz polskim zawodnikom, rywalizującym na Wielkiej Krokwi, Kasprowym Wierchu i na skoczniach i trasach za granicą. Poznamy narciarskich mistrzów – tych pierwszych, przemierzających na nartach tatrzańskie bezdroża i wytrwale doskonalących swoją technikę, tych startujących głównie w zawodach krajowych, i tych, którzy rozsławili Polskę na świecie. To także, a może przede wszystkim, książka o pasji do nart, która nie ma granic. I o ludziach, dla których narty stały się kluczem do wspaniałego świata. Świata gór, śniegu, przyjaźni na całe życie.

Jazda telemarkiem

W następnych latach zaczęły się rozwijając i inne dyscypliny narciarstwa, w tym skoki na nartach. Zakopane zasłynęło z nich potem na całym świecie. Pierwsze skoki narciarskie w Tatrach Polskich, w granicach 15 m, oddano na niewielkiej skoczni terenowej, zbudowanej na Kalatówkach. Ważnym momentem na drodze do rozwoju narciarstwa w Tatrach był grudzień 1919 r., kiedy powstał Polski Związek Narciarski (PZN). Skoczni na Krokwi – powstała w 1925 – jest poświęcony jeden z rozdziałów, mówiący o narciarstwie w Zakopanem. A przecież ta właśnie skocznia stała się sportową, najważniejszą wizytówką Zakopanego. Ta jedna z najbarwniejszych epok w dziejach polskich nart to eseje o między innymi: Franciszku Bujaku, Stanisławie Zubku, Stanisławie Gąsienicy-Sieczce. Pierwszych polskich narciarzach klasy światowej: Bronku Czechu i Stanisławie Marusarzu. Z mniej znanych pokazałem „tatrzańskich diabłów”: Tadeusza Zaydela, Władysława Żytkowicza, życiorys niebanalny Henryka Mückenbrunna, narciarską odyseję Mieczysława Wnuka, Józefa Lankosza, młodego Jana Kulę i wielu innych. Barwnych i zawsze wartych przypomnienia. A może inaczej: na tyle barwnych, że niewartych zapomnienia. Wśród nich nie zabrakło pań, takich jak: znakomita biegaczka Bronisława Staszel-Polankówna, zawsze szybkiej na trasie „FIS 2” Zofii Stopka-Olesiak i pięknej Heleny Marusarzówna. Pokazuję też jak to pokolenie walczyło o odzyskanie niepodległości w czasie II wojny światowej. I jak wysoką zapłaciło cenę. Ale wolność zawsze ma wysoką cenę.

Bronek Czech – znakomity narciarz. Obok Heleny Marusarzówny Patron krakowskiej AWF

Powojenne pokolenie polskich narciarzy miało szczęście. W 1956 r. zakopiańczyk, Franciszek Gąsienica-Groń, w Cortina d´ Ampezzo zdobył brązowy medal olimpijski. Był to pierwszy medal olimpijski zdobyty przez polskiego narciarza. Bohaterom tamtych wydarzeń poświęcam kolejne rozdziały tej książki. Jan Gąsienica-Ciaptak, Stefan Dziedzic, Andrzej Gąsienica-Roj, Barbara Grocholska-Kurkowiak, Zofia Gluzińska i jej mąż Tomasz – to kolejne postacie, którym poświęcone zostały eseje. I „żelazny narciarz”, Marian Penkala.

Osobną częścią tej książki są życiorysy narciarzy ze Śląska. W latach 50 i 60 stanowili oni trzon reprezentacji Polski na różnych zawodach międzynarodowych. Biografie Józefa Przybyły, Piotra Wali, uzupełniają jakże barwny wizerunek polskich nart. Wytrwali, konsekwentni. Sportowcy ze Śląska są wytrwali i nigdy nie odpuszczają. Zawsze tacy byli i będą nadal. Tak myślę…

Kolejny okres opisany w tej pracy to lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte. Esej o Wojciechu Fortunie pokazuje skomplikowane losy mistrza olimpijskiego i mistrza świata. Najważniejsze, że jest to kolejna historia z happy endem. Fortuna mieszka w Gorczycy na Suwalszczyźnie i jest szczęśliwym człowiekiem. Jest moim przyjacielem i cieszę się, że jego historia ma szczęśliwe zakończenie. Fortuna ma własne muzeum narciarstwa, jest osobą powszechnie znaną i szanowaną. W książce są jednak pokazane historie bez happy endu. Jak choćby „Dzidka” Hryniewieckiego, Włodzimierza Czarniaka i „Simka” Zaryckiego. Im się nie powidło, mimo, że wszyscy trzej kochali świat nart miłością niezmierzoną.

Kolejnymi mistrzami nart są biegacze W tej niesłychanie ciężkiej konkurencji, polskie narciarstwo miało także dni swojej wielkiej chwały. Wśród nazwisk, które rozsławiły imię polskiego sportu nie może w tej pracy zabraknąć: Tadeusza Kwapienia, Józefa Rysuli i wielu innych Z powodzeniem sławili oni imię Polski na światowych trasach. W 1974 r. na Mistrzostwach Świata w szwedzkim Falun brązowy medal zdobył mieszkaniec Kościeliska Jan Staszel. W cztery lata później prezydent Finlandii Urho Kekkonen wręczył puchar najlepszego narciarza Mistrzostw Świata w Lahti Polakowi, Józefowi Łuszczkowi.

Na Goryczkowej Przełęczy

Polak zdobył złoto na 15 km, brąz na 30 km i 7 miejsce w maratonie na 50 km. Jego wspaniały wyczyn jest jednym z największych w dziejach polskich nart. Magicznym. Bo trochę niespodziewanym. Spośród wielu alpejczyków, którzy reprezentowali nasz kraj na świecie pokazaliśmy takich jak: Barbara Grocholska-Kurkowiak i Jan Gąsienica-Ciaptak – wielokrotni mistrzowie Polski i zwycięzcy konkurencji alpejskich zakopiańskich Memoriałów B. Czecha i H. Marusarzówny. Maria Gąsienica-Daniel, Maria Kowalska i szereg innych. Wysokie umiejętności prezentował Andrzej Bachleda-Curuś, zdobywca srebrnego i brązowego medalu mistrzostw świata (1970 i 1974). Popularny w środowisku alpejczyków „Ałuś” należał do ścisłej światowej czołówki. Jest bohaterem jednego z najważniejszych rozdziałów tej książki. W latach 80. spośród pań wsławiły się siostry Dorota i Małgorzata Tlałkówny i Ewa Grabowska. Ich przygoda z nartami nie kończy się nigdy…

Andrzej Bachleda senior

Dwa tomy stanowią także potężne kompendium wiedzy o najważniejszych nazwiskach, rozwoju techniki i sprzętu, w tym wiązań, smarów, kijków, nart, a nawet strojach do jazdy na nartach. Sporo miejsca zajęły opisy zawodów w Tatrach, w tym mistrzostw świata FIS: 1929, 1939 i 1962.

Autorzy: Beata Słama i Wojciech Szatkowski

Kierownikiem projektu z ramienia Tatrzańskiego Parku Narodowego jest Paulina Kołodziejska. Promocja: Ewa Holek-Krzysztof, Patrycja Rek

Projekt graficzny: Bartłomiej Witkowski.

Skanowanie zdjęć: Andrzej Samardak, Rafał Jabłoński-Zelek

„Magia nart. Czas Pionierów”, „Magia nart. Mistrzowie”

Wydawnictwo: Tatrzański Park Narodowy, Muzeum Tatrzańskie
Oprawa:
miękka
Liczba stron:
864