Zdolność oceny zagrożenia lawinowego i unikanie go to jedno z najbardziej złożonych zagadnień dotyczących bezpieczeństwa w górach. Z drugiej strony znaczna większość wypadków lawinowych w Tatrach Polskich jest efektem ignorowania najbardziej podstawowych reguł, a nie zagubienia w subtelnościach problemu. Rosnące zainteresowanie narciarzy i snowboardzistów jazdą poza trasami ma szansę spowodować, że wkrótce zajmą oni wśród ofiar lawin pozycję grupy najliczniej reprezentowanej. Dotychczas byli i są nią turyści – często przypadkowi, często prowadzeni przez opiekunów bez kwalifikacji i wyobraźni. Nie stanowią oni żadnego określonego środowiska, i co za tym idzie trudno do nich adresować jakiegokolwiek przekaz. Nadzieja dla narciarzy i snowboardzistów leży w fakcie, że są to grupy w jakimś stopniu kwalifikowane i łatwiej jest docierać do nich, aby pomagać im rozumieć realność niebezpieczeństwa.
Żadna książka, ani artykuł nie zastąpią szkolenia w terenie i nie sposób przekazać niuansów oceny bez praktycznych demonstracji, ale z pewnością warto pisać o najbardziej podstawowych zasadach.
Chcąc w ogóle pojawić się na śniegu, który nie leży na zupełnie płaskim terenie trzeba uzmysłowić sobie kilka rzeczy.
Po pierwsze zrozumieć, że jeśli jest śnieg, to może być lawina – niskie stopnie to mniejsze zagrożenie, ale nie żadne.
Po drugie, śnieg, który może za moment ruszyć i nas pogrzebać nie jest schlapany czerwoną farbą – to taki sam biały i lekki śnieg, jaki do tej pory nie robił nam krzywdy.
Po trzecie, ludzie w lawinach umierają naprawdę i nie ma to nic wspólnego z ekstremalnymi działaniami. Lawiny zabijają tak samo ekspertów jak nowicjuszy, więc fakt, że nie chcemy robić żadnych wielkich rzeczy, a tylko tak troszkę spróbować, nie jest okolicznością zwiększającą nasze bezpieczeństwo. Trzy powyższe zdania, jeśli się nad nimi zastanowić sprowadzają nasze decyzje o opuszczaniu tras na właściwą perspektywę.
Nie tyle powstrzymanie się od wyjechania poza trasy domaga się szczególnego powodu, co każdorazowe opuszczenie kontrolowanego i bezpiecznego terenu musi wiązać się ze zdolnością odpowiedzi na pytanie – „dlaczego myślisz, że nic się nie stanie?”. Odpowiedź – „nie myślałem o tym” jest niedopuszczalna.
Tak samo jak etapy działania poza trasami, tak błędy można podzielić na popełniane w trakcie planowania, w doborze celów i bezpośrednio w terenie, kiedy już pojedyncze metry dzielą miejsca bezpieczne od bardzo zagrożonych.
Przy planowaniu istotne są następujące elementy: skład zespołu, sprzęt i warunki. Warto rozważyć te kwestie, zanim zdecydujemy, gdzie w ogóle wyjeżdżamy, bo już na tym etapie możne popełnić pomyłkę prowadzącą do fatalnych następstw.
Skład zespołu
Oczywiście mam na myśli zespół działający samodzielnie, a nie pod opieką przewodnika.
Kluczowe są umiejętności uczestników w zakresie ratownictwa lawinowego, przede wszystkim używania sprzętu do lokalizacji zasypanych i zdolność działania pod wpływem dużego stresu.
Istotna jest ilość osób, optymalnie trzy lub cztery, ponieważ mniejsze i większe grupy wiążą się z wyższym zagrożeniem.
Umiejętności narciarskie lub snowboardowe też są istotnym czynnikiem, gdyż każdy upadek jest dużym dynamicznym obciążeniem pokrywy śnieżnej, a w zagrożonych miejscach trzeba być w stanie jechać delikatnie.
Jeśli planujemy zjazdy w rejonach lodowcowych, uczestnicy powinni być w stanie sprostać ratownictwu ze szczelin i innym specyficznym wyzwaniom związanym z działaniem na lodowcach.
Nawigacja, nawet poza lodowcami jest ściśle powiązana z bezpieczeństwem. Umiejętność korzystania z map i pomocy nawigacyjnych (kompas, GPS) warunkuje możliwość wykorzystywania informacji zawartych w biuletynach lawinowych.
Sprzęt
Czy WSZYSCY uczestnicy działania mają transmitery, sondy i łopaty? Kto nie ma – nie jedzie.
Czy poza obowiązkowymi zestawami mamy plecaki ABS? Nie można ich traktować zamiennie ze sprzętem podstawowym, ale jako dodatek zwiększają nasze szanse.
Przy lodowcowych zjazdach do niezbędnego ekwipunku dochodzi sprzęt – lina, uprzęże, śruby lodowe i inne akcesoria.
Czy mamy niezbędne do nawigacji przybory (kompas, wysokościomierz i mapy rejonu, w który się wybieramy)?
Warunki
Będziemy kontrolować je na bieżąco, ale już przed wyjazdem warto sprawdzać, czy przyroda nie sugeruje nam zmiany planów i udania się w rejon, gdzie pokrywa śnieżna jest bardziej stabilna.
Przegląd powyższych zagadnień to podstawowe zadanie przed wyjazdem. Pozwoli się zorientować, na co tak naprawdę możemy sobie robić ambicje w grupie, z którą się wybieramy. Podstawową i nienaruszalną zasadą musi być korzystanie przez WSZYSTKICH członków zespołu z transmiterów lawinowych. W Alpach nie ma potrzeby nikomu o tym wspominać, wśród polskich narciarzy i deskarzy ignorancja w tym względzie jest zastraszająca – tak, transmiterów używają nieomal wyłącznie zespoły prowadzone przez przewodników. Cena kompletu sprzętu lawinowego, nie jest niska, ale bez niego po prostu należy uznać, że nie jesteśmy w stanie działać poza trasami, tak jakbyśmy nie mieli nart lub deski. W Alpach wypożyczanie takiego sprzętu nie stanowi problemu i nie jest bardzo drogie, ale żeby miało sens trzeba przećwiczyć używanie go. Wyjechanie poza trasę z kimś nie używającym transmitera nie jest tylko jego decyzją. Pozostałe osoby w grupie dopuszczając go do działania również biorą na siebie odpowiedzialność. W pewnych rejonach nawet w sensie prawnym, ale przede wszystkim moralną. Warto złamać zaklęty krąg, w którym nikt nie ma takiego sprzętu, ponieważ koledzy go też nie mają. Pojawienie się w użytku pewnej ilości takiego sprzętu i konsekwentne odmawianie współpracy z nie używającymi go, wywrze na opornych wystarczającą presję, żeby coś zaczęło się zmieniać. „Ty się zabijesz, a ja będę miał zepsuty dzień” – jest świetnym argumentem.
Pozostałe zagadnienia mają różną wagę, ale posiadanie ogólnej świadomości poziomu naszego przygotowania jest potrzebne i może służyć pomocą przy podejmowaniu decyzji. W trakcie lawiny nie możemy jej już uniknąć i jedyna metodą jest zawracanie i rezygnowanie z różnych rzeczy na zapas. Ta strategia unikania zagrożeń musi zaczynać się już w domu przy planowaniu wyjazdu. Wybranie się w okolicę, w której panuje trzeci stopień zagrożenia lawinowego, ale wieje mocny wiatr i pada śnieg nie jest najlepszym pomysłem, podobnie jak wybór rejonu słynącego z długich zjazdów po lodowcach, kiedy nikt z uczestników nigdy w życiu nie postawił stopy na lodzie. Tego typu zaniedbania trzeba uznać za fatalne błędy sprowadzające na nas realne zagrożenie.
Błędy popełniane w doborze celów zjazdów czy wycieczek i błędy popełniane bezpośrednio w terenie omówię w następnej części.