WORLD SKI TEST 2018/19 – część druga.

Test Alpin czas zacząć.

Wszystkie testowane narty, poza kategorią Open Space, są wraz z wiązaniami zaklejane z wierzchu czarną taśmą. I nie chodzi nawet o to, aby uniemożliwić rozpoznanie marki. Zawsze przecież można byłoby ukradkiem podejrzeć ślizgi. Celem tego zabiegu jest raczej to, aby narciarz podświadomie nie kierował się designem czy sentymentem do marki. Zresztą choć goszczę na WST od lat, nie zauważyłem, aby ktoś z testerów usiłował zerknąć na ślizgi. W tym towarzystwie stanowiłoby to faux pas porównywalne do zabierania ukradkiem kanapek ze szwedzkiego stołu przez gościa markowego hotelu.
Każdy z testerów przyjeżdża do centrum testowego na własnych nartach. Tutaj dostaje formularz z numerem nart do sprawdzenia. Wszystkie modele z poszczególnych grup są ponumerowane. Wiązania dopasowują serwisanci.

Testerzy zjeżdżają na każdym modelu jeden raz. Wyjątkiem jest pierwsza testowana para, którą na koniec sprawdza się powtórnie, co ma ułatwić wystawienie rzetelnej oceny w porównaniu do innych nart z grupy.
Pierwsza grupa rozpoczyna zjazdy już o 7 rano. Teren testów jest wydzielony, stok przygotowany na beton o strukturze sztruksu i zróżnicowany pod względem ukształtowania.
Trzeba być w formie, bo jeśli nie jeździsz stosownym tempem, tworzy się zator i inni muszą czekać z odbiorem nart. Wrażenie potęguje i to, że jeździ się ramię w ramię z gwiazdami narciarstwa. Oczywiście, zawodowcy są świadomi, że tym razem używają sprzętu dla amatorów, więc nie jeżdżą na pełny gaz. Czas spędzany wspólnie na wyciągu jest szansą na chwilę rozmowy z największymi. Okazuje się, że z przyjemnością próbują nart, na których jeżdżą zwykli narciarze. Modele bowiem, których sami używają do ścigania się w zawodach różnią się od konsumenckich jak zwykłe auta od bolidów F-1. Nie mówiąc już o wiązaniach, gdzie wartość wypięcia w zawodniczych zaczyna się często tam gdzie kończy się skala „sklepowych“. Tu znowu nasuwa się porównanie do wyścigów samochodowych, bo sportowe narty zaczynają pracować dopiero przy prędkościach nieosiągalnych dla amatorów. Przy niskich są kołkowate, mało skrętne, sprawiają wrażenie ociężałych. Podobnie jest ze sportowymi autami: są tak sztywno zawieszone, że podczas normalnej jazdy mamy wrażenie, że „plomby wypadają“. Dostają skrzydeł dopiero, gdy naciśniemy pedał gazu, a po przekroczeniu stosownej prędkości zaczynamy czuć, że „kleją się“ w zakrętach.
W tym roku WST w Alpendorf zaszczycili m.in. mistrzowie olimpijscy Fritz Strobl i Didier Defago, mistrzowie świata Manfred Pranger i Nicole Schmidhofer, drużynowa mistrzyni świata Eva-Maria Brem, vicemistrzyni świata Stephanie Venier, vicemistrz olimpijski i vicemistrz świata Hans Knaus , vicemistrz świata Günther Mader, vicemistrz paraolimpijski Matthias Lanzinger oraz Christian Mayer, Claudia Strobl i wielu innych.

Po każdym przejeździe każdy z testerów detalicznie ocenia wypróbowany właśnie model nart. Pod uwagę brane są:

  • sterowanie w długim skręcie
  • sterowanie w krótkim skręcie
  • trzymanie na krawędziach
  • skrętność
  • ogólny wydatek siły podczas sterowania

W każdym spośród tych kryteriów można przyznać od 1 do 10 punktów.

Pierwsza runda kończy się około godz. 10. Mamy w nogach 11 przetestowanych modeli. Pamiątkowe zdjęcie, chwila na rozmowy z przyjaciółmi, których niekiedy widujemy raz do roku właśnie na testach i ruszamy do próbowania kolejnej grupy.
Zjazdy odbywają się w zróżnicowanym terenie. Linię swoich przejazdów wybieram tak, aby na tych samych odcinkach testować ewolucje i parametry podlegające ocenie. Na stromym jadę krótkim skrętem, oceniając dynamikę nart i trzymanie krawędzi, na wypłaszczeniach testuję reakcję na impuls do długiego skrętu, stabilność przy większej prędkości, tłumienie drgań, energię potrzebną do zainicjowania skrętu i ogólną przyjemność z jazdy.
Z ocen wystawionych przez wszystkich testerów wyciągana jest średnia dla danego modelu.
A wieczorem odbywa się pokaz sportowej mody. W tym roku dodatkowo mogliśmy podziwiać stroje regionalne z różnych zakątków Austrii.

Spróbuj narty poza trasą
W ostatniej dekadzie narciarstwo pozatrasowe przeżywa boom. Od kilkunastu lat to modna dyscyplina, która doczekała się własnego współzawodnictwa w cyklu zawodów Freeride World Tour i serii kwalifikacji Freeride World Qualifier. Jazda w głębokim, dziewiczym śniegu daje poczucie swobody połączone ze sporym haustem adrenaliny. I obok konkurencji alpejskich jest najwyższym stopniem narciarskiego wtajemniczenia.
Dlatego niedawno, bo przed dwoma sezonami, WST włączył freeride do swojego programu. Ze wzgledu na specyfikę terenu, w którym odbywają się zjazdy freeride’owe, warunki do testu muszą być odmienne niż dla nart typu Alpin. Dodatkowo związane z jazdą pozatrasową zasady bezpieczeństwa i umiejętności górskich powodują, że w testach freeride’owych biorą udział tylko doświadczeni narciarze obeznani z tą dyscypliną.
W tym roku Freeride Ski Test odbył się w Lech Zürs w Arlberg. Udział wzięli w nich m.in. tak znani riderzy, jak Florian Köfer, Roland Loipold, Martin Depauli, Michael Kummerer, Stani Wolfgang, Christoph Augusten, Stefan Ortner, Lorraine Huber, Matthias Mayr, Tine Huber, Daniel Bürkle i Lucas Pisoni.
Narty kilkunastu producentów podzielono na dwie kategorie :

  • do 100 mm szerokości w talii (pod butem), przeznaczone do jazdy w terenie i na przygotowanych trasach.
    W tej kategorii ocenie podlegało sterowanie w długim i w krótkim skręcie, trzymanie na krawędziach (na przygotowanych trasach), reakcję na impuls skrętny (w terenie), „pływalność” (w głębokim śniegu), spokój w sterowaniu, ogólny wydatek siły podczas sterowania.
  • powyżej 100 mm szerokości w talii (testowano modele od 105-118 mm), przeznaczone w 100 proc. do jazdy poza trasami.
    W tej kategorii oceniano sterowanie w długim i w krótkim skręcie, reakcję na impuls skrętny, „pływalność” (w głebokim śniegu), spokój w sterowaniu, ogólny wydatek siły podczas sterowania.

Które skitoury
Narciarstwo skitourowe od dawna było zimową alternatywą dla wysokogórskiej, letniej turystyki kwalifikowanej. Wśród producentów łatwo można było policzyć firmy, które wiodły prym w produkcji wyposażenia skitourowego. Wraz jednak z niebywałem rozwojem sportów outdoorowych, skitouring zaczął błyskawicznie zdobywać nowe rzesze zwolenników. Narciarstwo wysokogórskie umożliwia bowiem wejścia na strome szczyty o wiele szybciej niż idąc „z buta” – a to dzięki użyciu (zwłaszcza w głębokim śniegu) zmniejszających poślizg fok lub także (w warunkach oblodzenia) pomocy noży lodowych z niemiecka zwanych harszlami. Po osiągnięciu celu, przestawieniu wiązań i butów do pozycji zjazd i zdjęciu fok (oraz eweantualnie harszli) można ruszyć na nartach w dół, czerpiąc dodatkową przyjemność za sprawą adrenaliny wydzielającej się podczas pozatrasowego zjazdu.
Dynamiczny rozwój skialpinizmu spowodował, że od kilku lat do walki o klienta skiturowego włączyli się najważniejsi gracze z narciarskiego rynku. Na targach ISPO pełne kolekcje skiturowe prezentują już Atomic z Salomonem, Rossignol z Dynastarem, Head, Volkl, Blizzard, K2, Nordica, Fischer…
Dla konsumenta to doskonała informacja: sprzęt od firm mających kolosalne doświadczenie w produkcji nart, wiązań i butów będzie bowem coraz bardziej innowacyjny, lżejszy i lepszy, a i jego ceny – wraz z nasyceniem rynku oraz konkurencją – powinny spadać.
Dlatego decydujący o formule WST musieli zająć się także i tą gałęzią narciarstwa, organizując w tym roku po raz pierwszy Touren Test, czyli test nart skitourowych. Jego areną stały się stoki Innerkrems w malowniczych górach Nockberge w Karyntii.

Narty podzielono tym razem na trzy kategorie:
Ladies, czyli narty skiturowe damskie o szerokości 82-88 mm pod butem i maksymalną wagą do 2600 gram bez wiazań.
Men 1 – narty skiturowe męskie o szerokości 85-90 mm pod butem i nie cięższe niż 2800 gram.
Men 2 – narty dla specjalistów jazdy terenowej o szerokości pod butem 92-99 mm, nie cięższe niż 3000 gram.
W każdym przypadku oceniano: obsługę i foki, krótki skręt, długi skręt, spokój w sterowaniu, wydatek siły podczas sterowania i „wrażenie ogólne”.
Jak w przypadku freeridu, narty skitourowe sprawdzane były przez fachowców, którym na codzień służą one jako narzędzie pracy. Skitouring wymaga znajomości gór i zagadnień lawinowych, kondycji i dobrej techniki narciarskiej, pozwalającej na zjazdy na lekkim sprzęcie po nieprzygotowanych, często dziewiczych trasach. Stąd, przykładowo, wśród testerów znalazł się Stefan Skrobar z freeridowego teamu firmy PIEPS.

Narciarska miss
Dodatkowo w ramach tzw. Design Contest oceniana jest szata graficzna prezentowanych modeli. W tym przypadku narty wystawione są na widok publiczny, najczęściej na tarasie popularnej restauracji, gdzie oceniają je zarówno uczestnicy testów, jak i postronni, ale zainteresowani ideą turyści. Oceny sygnowane podpisem wystawia się na numerowanych formularzach. Taka prezentacja to prawdziwa uczta dla oczu i duszy narciarza. Nigdzie bowiem nie mamy możliwości obejrzenia w jednym miejscu niemal całych kolekcji 11 producentów. Podziwiamy więc gigantki, wszystkie smukłe i kształtne, ale jedne skromne w szacie, a inne z wieloma ozdobnikami i dynamiką kolorów. Na dłużej zatrzymujemy się przy nartach damskich, pełnych barw i ozdobników, które z pewnością będą dominować również w kolorystyce odzieży w nadchodzącym sezonie. To wskazówka dla sprzedawców, którzy mogą zwrócić uwagę klientkom na harmonię dopasowania posiadanych strojów lub ulubionych kolorów do dobieranych nart.
Oglądamy wreszcie narty freestyle’owe, w których przypadku fantazja designerów nie jest ograniczona kanonami mody, a także freeridowe, przywołujące czasem skojarzenia z samochodami terenowymi.
Taki to jest właśnie kolorowy, wesoły biznes.