Zdolność oceny zagrożenia lawinowego i unikanie go to jedno z najbardziej złożonych zagadnień dotyczących bezpieczeństwa w górach. Z drugiej strony znaczna większość wypadków lawinowych w Tatrach Polskich jest efektem ignorowania najbardziej podstawowych reguł, a nie zagubienia w subtelnościach problemu. Rosnące zainteresowanie narciarzy i snowboardzistów jazdą poza trasami ma szansę spowodować, że wkrótce zajmą oni wśród ofiar lawin pozycję grupy najliczniej reprezentowanej.
Kiedy jesteśmy już w danym rejonie (np. Zakopanem), dla doboru konkretnych celów istotne są warunki ogólnie i w odniesieniu do naszej planowanej trasy. Równolegle interesuje nas kondycja i samopoczucie zespołu – czynnik ludzki kontrolujemy na każdym etapie.
Podstawowym źródłem informacji są komunikaty lawinowe dla naszej okolicy. Trzeba pamiętać, że z naturalnych przyczyn komunikaty są opóźnione w stosunku do warunków. Jeśli ogłoszony jest konkretny stopień, ale od rana pada śnieg, wieje wiatr lub, co najgorsze, oba te czynniki występują łącznie, należy spodziewać się, że realne zagrożenie będzie wyższe niż prognoza z komunikatu. Osoby nie mające bardzo dużego doświadczenia powinny założyć, że przy trzecim stopniu zagrożenia nie opuszczają przygotowanych tras. Jest to najbardziej zdradliwy stopień, ponieważ umożliwia jeszcze działanie ekspertom, ale bezpieczny teren jest poważnie ograniczony i bardzo łatwo o popełnienie pomyłki. Przy pierwszym i drugim stopniu należy wciąż poważnie traktować komunikaty i unikać wyszczególnionych tam obszarów szczególnego zagrożenia. Potrzebny do tego jest kompas, wysokościomierz i mapa, oraz rozumienie podstawowych terminów opisujących formy terenu. Komunikaty określają wystawę i nastromienie zagrożonych stref oraz szczególnie narażone formacje.
Z reguły będą to wklęsłe formacje i pobliża grani – zwłaszcza po stronie zawietrznej. Używane w komunikatach określenie „strome stoki” odnosi się do stoków stromszych niż 30 stopni, ale jeśli nie chcemy wdawać się w pomiary nachylenia z mapy ani w terenie, należy niestety rozumieć to jako „stoki strome na tyle, że jazda zaczyna być przyjemna”. Warto pamiętać, że każdy stok przetykany skałami lub spadający skałami należy uznać za mający powyżej 40 stopni nachylenia, ponieważ wartości liczbowe dotyczące stromizn zagrożonych stoków odnoszą się do ich najstromszych miejsc, a nie miejsc, na których się znajdziemy.
Jeśli komunikat informuje nas, że miejsca szczególnie zagrożone to strome stoki o konkretnej wystawie, najbezpieczniej jest całkowicie ich unikać ograniczając swoje działania do innych ekspozycji.
Kiedy po analizie komunikatu lawinowego uznamy jakąś okolicę za względnie bezpieczną i znajdziemy się w terenie, musimy właściwie wybierać trasę zjazdu i być wyczuleni na obecność oznak alarmowych. Stopnie zagrożenia podaje się dla większych obszarów, więc w odniesieniu do konkretnych, pojedynczych stoków każdorazowo musimy polegać na własnej ocenie. Bardzo ważne jest porozumiewanie się i mówienie wyraźnie o poczuciu zagrożenia, aby uniknąć sytuacji, w której każdy po cichu myśli, że jest zbyt niebezpiecznie, ale idzie dalej myśląc, że cała reszta ma odmienne zdanie.
Właściwy dobór trasy zjazdu wymyka się przekazowi pisanemu – niezbędna jest demonstracja w terenie. Generalnie należy:
• za wszelką cenę omijać depozyty odłożone przez wiatr,
• w stromym terenie jeździć pojedynczo, a nie równocześnie i zatrzymywać się w bezpiecznych miejscach,
• działać w zorganizowany i zdyscyplinowany sposób, jak chodzi o wybór trasy zjazdu, kolejność itp.
• na ile to możliwe unikać wklęsłych formacji w terenie,
• komunikować się w zespole, aby nie dopuścić do sytuacji, w której cztery osoby decydują się działać, a każda myśli „Groźnie to wygląda. Gdybym był sam, to bym zawrócił, ale skoro inni idą…”.
Omijanie depozytów odłożonych przez wiatr jest tak istotne, że należy mu się osobne rozwinięcie.
Wiatr transportując spadający lub podniesiony śnieg mieli kryształy do rozmiaru wzmagającego znacznie oddziaływanie sił międzycząsteczkowych. Ten zmielony materiał jest odkładany i ubijany w turbulencjach – najczęściej za przeszkodami lub w miejscach, gdzie wiatr wprost uderza w zbocza. Klasyczne wręcz lokalizacje takich depozytów to pobliża grani, zbocza spadające spod przełęczy, podnóża skalnych ścian i okolice wystających skałek oraz wszelkiego rodzaju wklęsłości terenowe, czyli żleby i depresje.
Takie płyty, zwane po polsku deskami, mogą mieć bardzo zróżnicowaną twardość. Większość wypadków narciarskich zdarza się z miękkimi lub bardzo miękkimi, ale można to związać z faktem, że bardzo twarde nie są atrakcyjnym podłożem do jazdy. Ze względu na kohezję między kryształami i udział wiatru w powstawaniu ich, deski nie tylko przenoszą obciążenia, ale same potrafią być bardzo ponaprężane wewnętrznie. Przy słabym połączeniu z warstwami poniżej (lub gruntem) nawet niewielkie dodatkowe obciążenie może zadziałać jak zwolnienie sprężyny i uruchomić pole śnieżne.
Małe, choć wciąż niebezpieczne depozyty będziemy napotykać nieomal zawsze, bo w górach z reguły wieje chociaż trochę. Dużych możemy spodziewać się zawsze, kiedy powierzchnia śniegu pokazuje ślady działania wiatru lub wiemy o silnych wiatrach w niedawnej przeszłości z innych źródeł.
Charakterystyczną cechą desek ze śniegu zmielonego wiatrem jest bardzo mały rozmiar kryształów, mających czasem nawet 0,1 mm i wynikająca z niego ostrość krawędzi śladu, czy dziury zrobionej kijkiem. Jeśli są one bardzo ostre i nie osypują się, na pewno mamy do czynienia z warstwą mogącą ruszyć w całości. Decydujące jest jej połączenie z podłożem i wewnętrzne naprężenia, ale tych nie mamy możliwości ocenić.
Oznaki alarmowe to sygnały, które w przypadku zaobserwowania nie mogą zostać zignorowane – jeśli je napotkamy należy uznać powrót za jedyną słuszną opcję.
• Odgłosy wydawane przez zapadanie się górnych warstw pokrywy (od syknięć do głębokiego „wummm”) i towarzyszące im pęknięcia.
• Samoczynnie schodzące lawiny.
• Wyzwalanie lawin na odległość.
• Wyczuwalne wibracje pokrywy, po której idziemy lub jedziemy.
Osobom mniej doświadczonym rekomendowałbym traktowanie w ten sam sposób sygnałów, które nie muszą bezwzględnie oznaczać konieczności zawrócenia, ale są bardzo niepokojące.
• Pękanie pokrywy śnieżnej w szczytach zakrętów śladu podejścia na nartach lub przy tupnięciu nartą w bok od śladu.
• Konieczność poruszania się po warstwie o dużej kohezji (ostre krawędzie śladu – patrz wyżej)
• Łatwość poruszenia w dół stoku odciętego (obkopanego) bloku śnieżnego, który wyraźnie zsunie się po głębszych warstwach.
Pełna wersja powyższego testu to blok o powierzchni 3 metrów kwadratowych, na który wchodzimy na nartach, ale nawet znacznie mniejsze klocki ciągnięte rozpostartymi dłońmi lub łopatką pozwalają czasem zobaczyć, że połączenie między warstwami jest słabe. Przy dużym bloku (podstawa 2 m i boki 1,5 m lub trójkąt równoramienny o podstawie 2m i wysokości 2m) wchodzimy na niego powoli i podskakujemy z początku delikatnie a potem coraz mocniej, aż po skoki z góry jednej i dwóch osób bez nart. Samoczynny poślizg, poślizg pod częściowym lub pełnym obciążeniem powoli wchodzącego narciarza, czy nawet przy pierwszych delikatnych podskokach trzeba uznać za oznaki niestabilności pokrywy – podczas jazdy generujemy obciążenia równoważne kilkukrotności wagi naszego ciała. Małe bloczki nie dają aż tak precyzyjnych informacji, ale łatwość ich poruszenia jest złą oznaką.
Wszelkie testy należy przeprowadzać w absolutnie bezpiecznych miejscach i pamiętać, że pokrywa nigdy nie jest jednorodna i uzyskujemy informacje tylko i wyłącznie na temat właśnie sprawdzonego miejsca!
Z powyższego wynika prawdziwe stwierdzenie, że stabilny blok nie jest dla nas zielonym światłem i nie powinien dawać poczucia bezpieczeństwa, ale niestabilny jest uzasadnionym sygnałem do odwrotu… Gra z lawinami niepokojąco przypomina mecz piłkarski, w którym tylko jedna drużyna ma bramkę.
Na koniec omówię szereg fałszywych przekonań prowadzących do podejmowania błędnych decyzji. Są one rozpowszechnione wśród wielu ludzi, a niektóre można nawet znaleźć wydrukowane, co w niczym nie umniejsza ich fałszywości, a zdecydowanie zwiększa szkodliwość.
Jeśli robić to z głową, można jeździć poza trasami bez sprzętu lawinowego, czyli pipsa, sondy i łopaty. – Nieprawda – nie można. Nikt ze specjalistów nie uważa, aby był w stanie osiągnąć poziom bezbłędności pozwalający na takie działanie – to po prostu niemożliwe.
Ślady ludzi i zwierząt są gwarancją, że stok jest bezpieczny. – Nieprawda, lawiny schodzące z którąś z kolejnych osób przejeżdżających stok są normą.
Las chroni przed lawinami. – Nieprawda – aby chronił musi być zbyt gęsty, aby jechać po nim na nartach. Dodatkowo trzeba pamiętać, że przy wysokich stopniach zagrożenia samoczynnie ruszające lawiny wyłamują często znaczne obszary lasu i nawet gęste drzewa nie są w stanie obronić samych siebie.
Na tym stoku nie widziałem jeszcze nigdy lawiny, więc jest bezpieczny. – Nieprawda – pierwsze razy wciąż się zdarzają.
Chodzenie pieszo jest bezpieczniejsze niż poruszanie się na nartach. -Nieprawda – przy podobnym przebiegu trasy, bo idąc pieszo czasem można wybrać bezpieczniejszy wariant i iść w ogóle nie po śniegu.
Lawiny nie zdarzają się przy niskich stopniach zagrożenia. – Nieprawda – jeśli jest śnieg, to trzeba zakładać, że istnieją lokalne zagrożenia w pewnych miejscach.
Jest mało śniegu, a więc jest bezpiecznie. Nieprawda – przy cienkiej pokrywie, zwłaszcza wczesną zimą zdarza się bardzo wiele wypadków. Jest to spowodowane cyklami przemian pokrywy i większą śmiałością ludzi czujących się pewniej przy mniejszej ilości śniegu.
Lawiny nie zdarzają się przy ładnej pogodzie. – Nieprawda – zdarzają się i to częściej niż przy złej. Powód jest psychiczny – przy ślicznej pogodzie wszystko wygląda sielankowo i trudniej zawrócić myśląc, że ten uroczy śnieżek za chwilę ryknie i nas zabije. A tak właśnie robi. Szczególnie niebezpieczny jest pierwszy pogodny dzień po załamaniu pogody i opadzie.
Nasłonecznione (południowe) stoki są najbardziej zagrożone lawinami – Nieprawda. Ponad połowa wypadków lawinowych zdarza się na stokach o wystawie zbliżonej do północnej, a tylko jedna czwarta na stokach o wystawach między północno zachodnim zachodem (WNW – kierunek 292,5 stopnia) i południowo wschodnim wschodem (ESE – kierunek 112,5 stopnia). Wynika to z dużo korzystniejszych przemian pokrywy na stokach odbierających bezpośrednie promieniowanie. Przesąd wynika z faktu, że na nasłonecznionych stokach wiosną można obserwować duże, samoczynnie schodzące lawiny. Niebezpieczeństwo wynikające z nasłonecznienia pojawia się na takich zboczach (i pod nimi), dopiero kiedy śnieg przesiąknie wodą, co jest stosunkowo łatwe do przewidzenia, jeśli wziąć pod uwagę sezon i porę dnia.
Dawno nie padało, więc śnieg zdążył się związać. – Nieprawda – na zacienionych stokach miejsca zagrożone po opadzie mogą pozostawać niebezpieczne tygodniami. Dodatkowo, wiatr jest czynnikiem lawinotwórczym tak samo jak opad i wiejąc mocno, nawet przy ładnej pogodzie będzie tworzył bardzo zagrożone miejsca deponując przenoszony śnieg.
Wystające drzewa, kamienie itp. stabilizują pokrywę śnieżną na stoku. Nieprawda, a nawet wręcz przeciwnie. Wszystko, co wystaje ze śniegu, osłabia pole śnieżne i linia ewentualnego obrywu najpewniej będzie przebiegała pomiędzy takimi punktami.
To mały stok, więc nie jest groźny. – Nieprawda – zdecydowana większość wypadków zdarza się w małych lawinach. Trzydziestocentymetrowa deska o rozmiarze 20 na 30 metrów w zależności od gatunku śniegu może ważyć od 18 do 40 ton. To dużo więcej niż potrzeba nawet na kilku narciarzy.
Jeśli coś się wydarzy, to zadzwonimy po pomoc i ratownicy będą w stanie jej nam udzielić. – Nieprawda – w wypadkach lawinowych szanse służb ratowniczych na odnalezienie ofiar żywych są minimalne. Nawet przy najlepszej organizacji czas między wypadkiem a dotarciem ratowników na miejsce jest zbyt długi dla przeżycia statystycznej, całkowicie zasypanej ofiary. Ratownictwo w zespole (czyli pipsy!) musi być podstawą.
Zestawiając przedstawiony wcześniej tryb przygotowań i zachowania w terenie z powyższymi uwagami i korzystając z nich, wielokrotnie będziecie zawracać w pewnych miejscach nawet widząc innych napierających dalej. Nie traktujcie tych sytuacji jak porażek, a raczej jak zwycięstwa – zabić można się tylko raz, a jedynie ujście z życiem pozwoli nam dalej cieszyć się jazdą na nartach