Val di Sole – Dolina pełna słońca

Na początku grudnia miałem okazję po raz pierwszy odwiedzić słynny region Val di Sole, leżący we Włoszech na granicy Trentino i Lombardii. Właściwie nie wiem, jak to się stało, że wcześniej nie trafiłem w to miejsce, tym bardziej, że dość dobrze znam pozostałe stacje leżące w Trentino…

Kawa czy Herbata
Okazja do odwiedzenie Val di Sole była bardzo interesująca, bowiem zawitałem tam z ekipą TVP1, a konkretnie porannego bloku „Kawa czy Herbata”. Celem była realizacja programu o stacji, a gwiazdą był tym razem Czesław Lang – wicemistrz olimpijski w kolarstwie, natomiast prowadzącą niezawodna Klaudia Carlos, z którą już miałem okazję wcześniej współpracować podczas Polskich Dni w Andorze. Moja rola polegała na przygotowaniu bloku porad o sprzęcie narciarskim – w tym odcinku opowiadałem o właściwym doborze butów. Zimowa wizyta Czesława Langa w Val di Sole miała nie tylko wymiar narciarski, choć Czesław jest wielkim miłośnikiem jazdy na dwóch deskach. Okazja była szczególna, bowiem dwa pierwsze etapy wyścigu Tour de Pologne 2013, którego jest on od lat organizatorem, zostaną rozegrane… właśnie w Trentino. Pierwszy etap wystartuje z Riva del Garda nad słynnym Jeziorem Garda, a meta będzie w Madonna di Campiglio. Natomiast drugi etap wystartuje w Marilleva, a meta będzie na słynnej przełęczy Passo Pordoi (2239 m). W ten sposób region Trentino chce promować swoje góry, jako znakomite miejsce na letnie wakacje na rowerze. Czesław jest osobą niezwykle popularną we Włoszech – kilkanaście lat ścigał się we włoskiej drużynie zawodowej. Na zaproszenie Czesława do naszej grupy dołączył m.in. Moreno Argentin – kolarski mistrz świata z 1986 roku.

Adamello Ski: Passo Tonale – Ponte di Legno
Zatrzymujemy się na Passo Tonale (1883 m) w Hotelu Miramonti. Docieramy tam busem z lotniska w Bergamo po locie liniami WizzAir. Warunki śniegowe na miejscu są bardzo dobre. Opady śniegu z przełomu listopada i grudnia powodują, że tras nawet nie trzeba naśnieżać z armatek. To wszystko zachęca do wyjścia na śnieg już pierwszego dnia popołudniu, tym bardziej, że na samym Passo Tonale czynne są wszystkie wyciągi. Gorzej jest w nieodległym Ponte di Legno (1256 m). Działają wyciągi (gondolą można dotrzeć do samego centrum Passo Tonale), ale z drogi widać, że trasy w dolinie dopiero są naśnieżane. Działa oczywiście w całości Lodowiec Presena, gdzie leży już prawie 2 metry śniegu. Passo Tonale wspólnie z Ponte di Legno i Temu (1155 m) tworzą rozległy ośrodek o nazwie Adamello Ski, który oferuje łącznie 100 kilometrów tras. Wszystkie trasy połączone są wyciągami, a na nartach można jeździć do wysokości 3016 metrów na Lodowcu Presena. Po rozgrzewce pierwszego dnia w pobliżu hotelu, następnego dnia ruszamy na narciarskie safari po trasach Passo Tonale. Naszym przewodnikiem jest Mauro – dyrektor miejscowej szkoły narciarskiej. Większość wyciągów znajduje się na rozległych i bezdrzewnych polach śnieżnych na stokach Cima Cadi (2606 m). Jest tu 10 nowoczesnych kanap, z których sporo wyposażonych jest w zamykane osłony. Jest to o tyle ważne, że dzień jest zimny i wietrzny. W takich warunkach łatwo docenić taką wygodę jak osłona. Najlepszy śnieg znajduje się w charakterystycznej dolince po drugiej stronie masywu Cima Cadi, pod przełęczą Passo Contrabbandieri (2577 m), gdzie docierają kanapy Valbiolo, Contrabbandieri i Tonale Occidentale. Działania z TV mają swoje prawa i o 13 mamy umówiony mityng pod lodowcem w restauracji Passo Paradiso. Po południu zaplanowaliśmy freeride z lodowca słynnym zjazdem Sgualdrina Cantiere o długości ponad 10 kilometrów i przewyższeniu 1130 metrów. Naszym przewodnikiem ma być Mauro. Jednak w ciągu dnia Mauro tłumaczy, że warunki poza trasą już nie są najlepsze. Na najbliższe dni zapowiadany jest spory opad śniegu, więc lepiej zaczekać 1 dzień i zjechać w prawdziwym puchu. Mimo wielkiej ochoty na prawdziwy freeride muszę przyznać mu rację. Kilka wyjazdów poza trasę przekonało mnie, że powierzchnia śniegu nie jest jednorodna i o puchu można zapomnieć. Na pocieszenie robimy sobie freeridowy skrót na słynnej czarnej trasie Paradiso (3 km długości i 737 m przewyższenia), która biegnie z lodowca.

Pejo
Mauro miał rację, a jego prognoza pogody okazała się precyzyjna. Już wieczorem zaczyna padać śnieg i rano budzi nas spory opad. Przez cały dzień ma padać, zatem udajemy się do najmniejszego ośrodka Val di Sole – Pejo. Przejazd z Tonale zajmuje nam około 40 minut. Dolna stacja gondolki w Pejo Fonti znajduje się na wysokości 1400 m. Sezon w Pejo dopiero się zaczyna. My liczymy przede wszystkim na wjazd nowiutką kolejką linową Funifor Pejo 3000 na grań Crozzi di Taviela pod szczytem Punta Taviela (3611 m). Z pewnością po całonocnym opadzie jest tam najlepszy śnieg! Jednak musimy obejść się smakiem – gestorzy nie decydują się na uruchomienie gondoli z uwagi na nisko zalegające chmury. Pozostaje nam jazda po zasypanych trasach w pobliżu Tarlenta (2000 m). Szerokie narty poza trasowe są handicapem w takich warunkach i jeździ się znakomicie. Podczas wjazdu czteroosobową kanapą Doss dei Cembri na płaskowyż Pian di Laret (2350 m) wypatruję ciekawą możliwość zjazdu otwartym stromym terenem niedaleko krzesełka. Pokusa zostawienia linii jest zbyt kusząca. Zjeżdżając trasą ostro skręcam przy siatce, licząc że nikt za mną nie pojedzie. Teren jest rzeczywiście bardzo stromy, ale przecinka między drzewami jest szeroka. Śnieg wydaje się bardzo dobry. Jestem czujny, bowiem spod śniegu wystają hopki – to zasypane głazy lub kikuty drzew. Podczas kilku skrętów narty nieprzyjemnie zgrzytają o kamienie. Widać, że pod spodem niemal nie ma bazy. Południowa wystawa stoku spowodowała, że baza po prostu stopniała… Po chwili ostrożnej jazdy zatrzymuję się na trasie poniżej i patrzę do góry. Linia prezentuje się całkiem dobrze, a gratulacje ze strony Czesława Langa, który był świadkiem mojego zjazdu – bezcenne! Stacja Pejo oferuje łącznie 17 kilometrów tras, które są obsługiwane przez wyciągów. Po nartach odwiedzamy niedawno oddane do użytku Termy Pejo, które znajdują się 200 metrów od dolnej stacji gondoli. Termy nie są wielkie, ale bardzo przyjemne. Kompleks z saunami, basen, a zwłaszcza „ścieżka zdrowia” z leczniczymi wodami robi bardzo dobre wrażenie.

Skirama Dolomiti di Brenta: Folgarida – Marilleva – Madonna di Campiglio – Pinzolo
Ostatniego dnia pobytu, wciąż w padającym śniegu, udajemy się do miejscowości Marilleva. Tutaj zaczyna się największy kompleks narciarski, który wchodzi w skład Val di Sole o nazwie Skirama Dolomiti di Brenta. Połączenie wyciągami i trasami miejscowości Marilleva, Folgarida, Madonna di Campiglio i Pinzolo oznacza huśtawkę narciarską, która oferuje 150 kilometrów tras, obsługiwanych przez 61 wyciągów. Zwłaszcza najnowsza inwestycja, która umożliwiła połączenie Madonna di Campiglio z Pinzolo robi wrażenie. Trzema odcinkami gondolki Pinzolo Campiglio Express I, II i III o łącznej długości 4700 m połączono stoki Cinque Laghi nad Madonna di Campiglio z górą Doss del Sabion (2100 m) ponad Pinzolo. Dla mnie jest, niestety, jasne, że nie ma szans na zwiedzenie całej huśtawki jednego dnia, przedzielanego jeszcze nagraniami. Skupiam się zatem na jak najlepszym poznaniu wzniesień górujących nad Marilleva i Folgarida: Monte Spolverino (2092 m), Monte Vigo (2179 m) i Dos de la Pesa (2155 m). Plan jest taki, że gdy tylko nadarzy się okazja zjeżdżam poza trasę, bowiem jest tam prawdziwy „powder”! Startujemy z dwusekcyjnej gondolki Daolasa-Val Mastellina. Najpierw z naszą przewodniczką Barbarą docieramy przez Monte Vigo do Marilleva zaliczając po drodze m.in. czarną trasę Nera Marilleva o długości 1600 m. Samo Monte Vigo dostarcza świetnych – zwłaszcza pod samym wierzchołkiem – choć dość krótkich możliwości jazdy poza trasą. Śnieg jest rewelacyjny! Muszę przyznać, że nie spodziewałem się prawdziwego głębokiego puchu w pierwszej połowie grudnia.
Punkt kontaktowy dla całej grupy znajduje się w panoramicznej restauracji na Monte Spolverino. Rozstajemy się z Leszkiem – do lunchu muszę sobie radzić sam. Jadąc samotnie na szczyt krzesełkiem Basseta od razu „wyczajam”, że las po tej stronie góry wręcz idealnie nadaje się do jazdy. Szkoda tylko, że jest krótki – teren do jazdy kończy się na stokówce niebieskiej trasy Coll. Malghet Aut. Poniżej hali Malghet Aut (1855 m) zaliczam jeszcze zjazd czarną trasą Nera Folgarida o długości 1850 m. Po powrocie gondolą Folgarida na kanapie Spolverino spotykam Mateusza. Okazuje się, że mamy wspólnych znajomych i podobnie jak ja chce pozjeżdżać poza trasą. Nie mogło być lepiej – mam towarzystwo!
Kilka szybkich zjazdów w lesie daje mi nieco w kość, więc porę lunchu przyjmuję z pewną ulgą. Po lunchu zostaje nam z Leszkiem zaledwie jeden zjazd. Szczęśliwie spotykamy miejscowych miłośników szerokich nart, którzy proponują nam wspólny powrót do Marilleva. Zjeżdżamy ze szczytu Monte Solverino prosto na północ przez niemal pionowy las. Las jest ultra techniczny i z pewnością bez lokalsów nie odważyłbym się wybrać w taki teren. Przejazd między zwalonymi drzewami, wykrotami i skałami wymaga dobrej znajomości terenu. Inaczej można zginąć jak „ciotka w Czechach” i zaplątać się w krzakach na długi czas! Nam udaje się w miarę płynnie pokonać lasem 722 metry przewyższenia i lądujemy przy pośredniej stacji gondolki Daolasa-Val Mastellina. Całkiem nieźle jak na ostatni zjazd. W każdym razie nogi zauważyły, że była akcja…
Na osobny akapit zasługuje powrót po 7 latach Alpejskiego Pucharu Świata do Madonna di Campiglio. Na słynnej trasie Canalone Miramonti zawody w slalomie wyznaczono na 18 grudnia. Przed laty triumfy na trasie święcili między innymi Piero Gros i Alberto Tomba. Organizatorzy postanowili dodać zawodom jeszcze więcej widowiskowości, przeprowadzając zawody wieczorem, przy sztucznym oświetleniu. Średnia nachylenia stoku wynosi 27%, ale nachylenie ostatniego fragmentu osiąga 60%! Ostatni slalom w ramach Pucharu Świata odbywał się w Madonna di Campiglio w roku 2005. Najszybszy w dwóch przejazdach był wtedy Włoch, Giorgio Rocca.

Podsumowanie
Val di Sole to duży region narciarski, który słusznie cieszy się popularnością wśród naszych rodaków. Polacy są tu po Włochach najczęstszymi gośćmi. W zimie stację odwiedza 40 tysięcy polskich narciarzy! Val di Sole to rozległy obszar, do zwiedzenia którego z pewnością potrzeba minimum tygodnia intensywnej jazdy. Poza znakomicie przygotowanymi stokami i dość nowoczesnymi wyciągami, atutem stacji jest górujące na wschodzie pasmo Dolomiti di Brenta. Val di Sole ma także swój lodowiec – Presena, który obsługiwany jest przez dwa orczyki i krzesełko, a sezon na lodowcu trwa od początku listopada do końca kwietnia.

Dojazd
Do Val di Sole można dojechać z Polski w kilkanaście godzin samochodem przez Niemcy lub Czechy i Austrię, ale można także szybko i dość tanio dolecieć samolotem nisko kosztowych linii lotniczych z Gdańska, Warszawy i Katowic na lotnisko w Bergamo, skąd dojazd zajmuje nie więcej niż 2,5 godziny. Z ofertą takich przelotów najlepiej zapoznać się na stronie www.infoski.pl

www.valdisole.net