Szwajcaria to historia narciarstwa – w tym najsłynniejsze trasy alpejskich mistrzostw świata czy Pucharu Świata. A któż nie chciałby spróbować pojechać śladem mistrzów?
Wengen nad Kitzbuehel?
W położonym na 1247 m n.p.m u stóp czterotysięczników masywu Jungfrau Wengen na co dzień żyje ledwie 1300 górali. Ale w szczycie sezonu do tej wioski w Alpach Berneńskich potrafi zjechać tygodniowo nawet i 10 000 gości. Nic dziwnego: wraz z okolicznymi osadami Murren i Grindenwald, z którymi jest świetnie skomunikowana za pomocą wyciągów i kolejek, Wengen tworzy jeden z największych regionów narciarskich w Szwajcarii: Jungfrau Top Ski Region. Narciarze mają do dyspozycji 44 wyciągi i 213 kilometrów tras, z czego połowa jest sztucznie naśnieżana. I to pomimo, że przeciętny opad śniegu w ciągu roku wynosi tu 530 cm.
Pierwszy hotel o nazwie Lanerhaus otwarto w Wengen już w 1859 roku, ale impulsem, który wpłynął na rozwój ośrodka, było wytyczenie w 1890 roku pierwszej trasy narciarskiej o nazwie Wengernalpbahn i zbudowanie wyciągu narciarskiego – ponoć pierwszego na świecie. Lecz sporą rolę w rozsławieniu stacji miało też narciarstwo sportowe: pierwsze zawody rozegrano tu już w 1920 roku.
I choć dziś Jungfrau Top Ski Region oferuje mnóstwo przednich tras dla początkujących i – zwłaszcza – średnio zaawansowanych narciarzy, to wizytówką samego Wengen jest legendarna Lauberhorn. To na niej rozgrywany jest bieg zjazdowy Pucharu Świata – i od lat wśród zawodników, trenerów i komentatorów trwa spór, czy nie jest ona aby trudniejsza od słynnej Streif w Kitzbuehel.
Lauberhorn ma 4,5 km, punkt startu ulokowano na wysokości 2315 m n.p.m, a metę na 1028 m n.p.m. Obok kilku zabójczych, bo nie tylko ostrych, ale i wąskich oraz mocno nachylonych wiraży, za wymagający uchodzi też przejazd szerokim na ledwie parę metrów tunelem po dość długiej, a więc pozwalającej dać nartom jechać, prostej. Na dodatek zaraz potem zaczyna się naturalnie kolejny wiraż… Znamienne przy tym, że właśnie na Lauberhorn ustanowiony został rekord prędkości podczas zawodów Pucharu Świata w zjeździe – 158 km/h. W Wengen startują też slalomiści – choć trasa Lauberhorn Weltcup Slalom ustępuje renomą i skalą trudności tej zjazdowej.
Crans z klasą
U stóp monumentalnych szczytów Alp Zachodnich na przestronnym płaskowyżu leży jeden z najbardziej znanych i ekskluzywnych kurortów narciarskich na świecie – Crans Montana. Narciarze mają tu do dyspozycji 35 tras o łącznej długości 140 kilometrów wytyczonych między 1500 a 3000 m n.p.m., a niektóre przebiegają na lodowcu. W połączeniu z średnio 480 cm rocznego opadu śniegu gwarantuje to długi sezon i wyśmienite warunki. Większość tras oznaczona jest na niebiesko i czerwono. A że poprowadzone są na południowych stokach, więc wielu gości szybko rezygnuje z nart na rzecz opalania się na tarasie którejś z – wyśmienitych zresztą jeśli chodzi o poziom kuchni – restauracji. Zwłaszcza, że można też smakować widok nieodległego Matterhornu czy nieco dalszego Mont Blanc, o innych gigantach nie wspominając.
Ale to właśnie w Crans Montana w 1911 roku rozegrano pierwsze w historii zawody w biegu zjazdowym. Równocześnie uruchomiono kolejkę linową (wówczas najdłuższą, bo liczącą 4,2 km, w Szwajcarii) z miasteczka Sierre w dolinie. Dzięki temu goście, zamiast czterogodzinnej podróży na grzbiecie muła, mogli dostać się do Crans w godzinę.
Nie bez znaczenia dla renomy kurortu było i to, że można w nim było również pograć w golfa, bo pierwsze pole (z 18 dołkami) otwarto tu jeszcze wcześniej – w 1908 roku.
A potem już poszło. Kolejne zawody ściągały najlepszych golfistów i narciarzy. W końcu Crans Montana stała się areną Omega European Masters Golf, czyli najważniejszego turnieju golfa na kontynencie. Rokrocznie odbywa się tu także alpejski Puchar Świata (w latach 1992, 1998 oraz 2008 goszczono zawody finałowe), zaś w 1987 r. na okolicznych stokach rozegrano Mistrzostwa Świata FIS. Wszystko to ściągało kolejne generacje miłośników stacji – także tych o bardzo znanych nazwiskach. Co z kolei motywowało zawodników – i w ten sposób koło się zamykało.
Naturalnie, trasa zawodów Pucharu Świata nazwana Piste Nationale oznaczona jest już na czarno (skądinąd nartostrad zakwalifikowanych jako „trudne” jest tu ledwie 15 km). Może jej spróbować każdy, tyle że w trakcie jazdy trudno będzie podziwiać krajobrazy (oczywiście, o ile nie zrobi się przerw). Godny polecenia jest również wymagający – choćby z racji swej długości – zjazd z lodowca Plaine Morte do samej Crans Montana.
Kurort i arena
Sankt Moritz w dolinie Engadyny to legenda. I to nie tylko dlatego, że leży na wysokości 1856 m n.p.m., co czyni go jednym z najwyżej położonych w Europie. Oto St. Moritz uchodzi za jeden z najbardziej ekskluzywnych kurortów na świecie, a równocześnie jest ważnym ośrodkiem sportowym. Dowodem choćby to, że razem z nieodległym Davos zamierzał starać się o organizację zimowych igrzysk olimpijskich 2022 roku – i to właśnie w St. Moritz miały odbywać się konkurencje alpejskie.
Ale trudno się dziwić, bo narciarskie tradycje stacji sięgają początków minionego stulecia. Już jeden z Ojców Założyciel kurortu, brytyjski hotelarz Johannes Badrutt, który wybudował tu w 1864 roku pierwszy hotel, dostrzegał zimowe walory okolicy. W 1929 roku otwarto tu pierwszą szkółkę narciarską w Szwajcarii. Potem St. Moritz wielokrotnie gościło zawody narciarskie najwyższej rangi. W 1928 i 1948 roku było choćby gospodarzem zimowych igrzysk olimpijskich, a nadto czterokrotnie organizowano tu alpejskie mistrzostwa świata. Tradycją stały się także zawody z cyklu Pucharu Świata.
Zresztą Sankt Moritz jest miejscem ważnym również dla innych dyscyplin zimowych: w 1882 roku zorganizowano tu pierwsze w historii mistrzostwa Europy w łyżwiarstwie, tutaj także zbudowano pierwszy w świecie lodowy tor bobslejowy itd.
Wprawdzie ponad połowa zimowych gości St. Moritz nie jeździ na nartach bądź woli chodzić po sklepach i restauracjach, to cała reszta ma do dyspozycji aż 350 km tras zjazdowych. Osobną jakością jest miejscowy śnieg: z racji bardzo suchego klimatu różni się on nieco od tego, który pokrywa większość innych alpejskich zboczy.
A choć początkujący i średnio zaawansowani znajdą tutaj idealne miejsca, to także koneserzy powinni być zachwyceni. Fenomenalnych, bo urozmaiconych, czerwonych i czarnych tras jest na zboczach masywów Corvatsch i Corviglia multum. Fani najlepszych alpejczyków wybiorą się tak czy tak w rejon Corviglia. To tu znajdują się trasy znane kibicom Pucharu Świata. I tak, bieg zjazdowy rusza z Piz Nair na wysokości… 3057 m n.p.m. Z kolei trasa Olympia liczy 2,5 kilometra i 481 metrów różnicy poziomów, startuje ze szczytu Corviglia i prowadzi do Chantarella. To na niej dwukrotnie odbywały się igrzyska olimpijskie. Obecnie areną zmagań Pucharu Świata są stoki poniżej Munt da san Murrezan (2659 m n.p.m). Tutejsza trasa do super giganta i zjazdu pań uznawana jest za jedną z najlepszych na świecie. Panowie tymczasem, aby spełnić wymogi FIS, muszą startować ze specjalnej platformy na półce skalnej.
Są jednak wielkie narciarskie ośrodki Szwajcarii, które z założenia nie ubiegają się o honor goszczenia alpejskich zawodów. Ot, choćby Zermatt, którego włodarze uznali, że miejsce jest już tak sławne, iż dodatkowa reklama nie jest mu potrzebna. A kilka przednich tras dałoby się tam bez kłopotów wytyczyć…