Maryna Gąsienica-Daniel: „Już wiem, że mogę walczyć o pierwszą trzydziestkę realnie, a nie tylko w marzeniach. To bardzo motywuje!”
Maryna Gąsienica-Daniel to czołowa polska narciarka alpejska, riderka Ekipy Atomica. W krótkim wywiadzie podsumowuje udany sezon 2016/17, opowiada o przygotowaniach do następnej zimy i zdradza, czy ma czas na coś poza narciarstwem.
Po tym sezonie chyba masz powody do radości? Udało Ci się wedrzeć do czołowej trzydziestki Pucharu Świata w Crans Montana, gdzie zajęłaś 26. miejsce w kombinacji alpejskiej. Kilkakrotnie ocierałaś się o lokaty w trzydziestce, czasami brakowało dosłownie setnych sekundy. Na Mistrzostwach Świata w Sankt Moritz zajęłaś m.in. 23. miejsce w superkombinacji, a w gigancie i supergigancie byłaś 32. Zostałaś też podwójną Mistrzynią Polski. Serdeczne gratulacje!
Dziękuję. Z pewnością był to najbardziej udany sezon w mojej karierze. Przede wszystkim udało mi się zdobyć pierwsze punkty w Pucharze Świata, z czego jestem szczególnie zadowolona. Z pewnością miało na to wpływ dobre przygotowanie przed sezonem. Sporo trenowaliśmy z Norwegami i zagranicznymi teamami, co daje więcej możliwości. Ogólnie w tym roku lepiej jeździłam, trochę też dorosłam… W zeszłym roku jazda nie była tak pewna. W tym sezonie było coraz bliżej czołowej trzydziestki. To bardzo motywuje do dalszej pracy, kiedy już wiem, że mogę walczyć o pierwszą trzydziestkę realnie, a nie tylko w marzeniach.
Mówisz, że dużo trenowaliście z zagranicznymi teamami. Dlaczego jest to dla Ciebie tak wartościowe?
Staramy się trenować z zawodnikami z zagranicy jak najczęściej. Pozwala mi to porównywać się z lepszymi dziewczynami, mogę się „podciągać” do ich poziomu. W dużych teamach trening wygląda inaczej. Jak jest 5 czy 10 zawodniczek, to jeździ się dużo lepiej. Zawsze mogę podejrzeć technikę, sposoby przygotowania czy po prostu porozmawiać z innymi dziewczynami na temat jazdy.
A co z pozostałymi zawodnikami z Polski? Nie macie wspólnych treningów?
Część przygotowania do sezonu mieliśmy razem. Kiedy jednak rozpoczął się okres startowy, musieliśmy się rozłączać. Każdy z nas ma własny grafik zawodów. W tym roku głównie startowałam w Pucharach Europy i Pucharach Świata.
Jak więc wygląda sztab szkoleniowy?
Jeśli chodzi o kadrę kobiet, to od początku byłyśmy podzielone. Ja jeżdżę z moim trenerem, dodatkowo w połowie sezonu dołączyła do nas jeszcze jedna osoba do pomocy. Od tej pory jeździmy w trójkę. Młodsze dziewczyny, Kasia Wąsek i Daria Krajewska, mają swojego trenera, serwismena i fizjoterapeutę. Sabina Majerczyk jeździła ze swoim trenerem do czasu kontuzji. Niestety nabawiła się jej na samym początku zimy, ale możemy się cieszyć, ponieważ jest już z powrotem na nartach.
Pozostańmy jeszcze przez chwilę przy tegorocznej zimie. Jesteś teraz w norweskim Ål na zawodach FIS, pierwszy dzień giganta za Tobą. Zajęłaś szóste miejsce, brawo! Kiedy planujesz zakończyć ten udany sezon?
To będą raczej moje ostatnie zawody. Jesteśmy tu łącznie 6 dni – 2 dni treningu i 4 starty, po dwa razy gigant i supergigant. Są dobre warunki, a prognozy z dnia na dzień coraz lepsze. Nie wiadomo jednak, jak to będzie z formą. Na razie dopisuje, więc fajnie by było zakończyć tę zimę pozytywnie.
Przyszły sezon będzie dosyć istotny, w końcu odbywają się Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Pjongczang. Planujesz wziąć w nich udział?
Oczywiście, głównym celem na przyszły sezon są Igrzyska. Mam ogromną nadzieję, że zostanę powołana do składu, który będzie reprezentował Polskę w Korei.
Jak przygotowujesz się do następnej zimy?
Zbliża się koniec sezonu, więc będzie potrzebna krótka przerwa i później wznowienie treningów J Zaczynamy od treningu kondycyjnego. Na początek planujemy wyjazd rowerowy na Majorkę lub Sardynię, później kilka bloków treningowych w Zakopanem, a następnie pierwszy wyjazd na narty, który zaplanowany jest na połowę czerwca.
Poza tym, że jesteś czołową polską alpejką, jesteś też studentką. Jak dajesz radę pogodzić te dwie role?
Na szczęście mam indywidualny tok studiów, dzięki czemu mogę pojawiać się na uczelni rzadziej. Pokazuję się tam przeważnie już po sezonie – w maju i czerwcu. W dużej mierze zależy to od prowadzących zajęcia i ich dostępności. Część przedmiotów zaliczam też we wrześniu. Generalnie wymaga to ode mnie dobrej organizacji, w tych terminach muszę się bardzo sprężać. W końcu w sezonie nie mam na naukę czasu i głowy, więc po nim muszę nadrabiać, jak tylko się da.A czy po sezonie masz czas na jakieś hobby czy inne sporty?
Podczas mojej przerwy między sezonami na pewno pojadę gdzieś odpocząć. Być może będzie to Chorwacja, gdzie mogę uprawiać różne sporty letnie. Zawsze, gdy tam jestem, nurkuję, pływam na windsurfingu, wake’u czy… nartach wodnych.
Czyli jednak narty również na wakacjach! Myślisz, że w dalekiej przyszłości – już po zakończeniu kariery – też będziesz chciała robić coś związanego z narciarstwem?
Szczerze mówiąc, na razie nie mam czasu się nad tym zastanawiać. Moja siostra Agnieszka (również utytułowana polska alpejka – przyp. red.) założyła własny klub i poświęciła się trenowaniu młodych narciarzy. Być może pójdę w jej ślady, być może będę robiła coś zupełnie innego. Na razie skupiam się na tym, aby jak najlepiej przygotować się do następnego sezonu. Żeby mógł być jeszcze lepszy od minionego.