Kontakt z zimną wodą to najlepsza terapia na zimową depresję – zapewnia Hansjörg Ransmayr, ratownik wodny z Salzburga, który pływanie uprawia także zimą.
Tak modne dziś morsowanie nie jest niczym nowym. Już Hipokrates wierzył w pozytywne działanie zimnej wody. Również w uzdrowiskach już XIX stulecia stosowane są zabiegi oparte na zaleceniach pastora Kneippa. Fachowcy wyliczają: zanurzenie w wodzie o temperaturze w okolicach punktu zamarzania ma pozytywny wpływ na układ sercowo-naczyniowy, wspomaga układ immunologiczny, może zmniejszyć bóle reumatyczne i inne dolegliwości stawów oraz zwalcza depresję. A nadto uwalniania adrenalinę i dopaminę, zwaną hormonem szczęścia, a także przeciwzapalne kortykoidy, działające regeneracyjnie.
Nie bez przyczyny wyczynowi sportowcy po treningu wchodzą często do wanien z lodowatą wodą. Naukowcy z Uniwersytetu Cambridge odkryli niedawno związek między szokiem wywołanym zimną wodą a białkiem, które może chronić przed chorobami zwyrodnieniowymi, takimi jak demencja.
Tyle że wejście zimą do zamarzniętego jeziora może wydawać się szaleństwem. Innego zdania jest Patricia Schumacher – a jej opinia jest tym ciekawsza, że autorka pochodzi… ze słonecznej Kalifornii. Kiedy przeprowadziła się ze Stanów do Linzu, najpierw musiała przyzwyczaić się do mroźnych zim w Austrii. Pomogło jej w tym właśnie morsowanie. Do działania zainspirował ją mąż, który od dawna je praktykował. Patricia powoli zaczęła brać zimne prysznice. W końcu nastał czas na pierwszą lodową kąpiel w naturze. „Kiedy zaczęłam, moja postawa, mój stan umysłu, cały sposób postrzegania zimy zmieniły się całkowicie. Morsowanie pomogło mi pokochać zimę i docenić jej piękno” – wspomina. Dziś zanurza się regularnie, również zimą, w Dunaju lub jeziorze Ausee niedaleko Linzu. Lubi też wody Zauchensee, pięknego jeziora na wysokości 1350 m n.p.m. Zimą pokryte jest ono grubą warstwą lodu. Wycinany jest w nim mały otwór, w którym zanurzają się śmiałkowie. Jakie to uczucie? – wszak temperatura wody oscyluje niewiele powyżej punktu zamarzania. „Na początku jest szok. Wydaje się, że ciało płonie, nie możesz złapać tchu” – relacjonuje Patricia. Słuchając jej, odnosi się wrażenie, że morsowanie wydaje się być rodzajem ekstremalnej medytacji. Sama przyznaje, że skupiamy się wyłącznie na chwili i oddechu. „Musisz zapomnieć o wszystkim i być w pełni tu i teraz”.
Jak z fana ciepłych pryszniców stać się poskramiaczem niskich temperatur – wskazówki Hansjörga Ransmayra:
- Przyzwyczajaj się do lodowatej wody małymi krokami – najlepiej stosując zimne prysznice, stopniowo wydłużając ich czas.
- Zacznij od otwartych zbiorników latem lub jesienią, kiedy woda jest jeszcze cieplejsza.
- Nigdy nie chodź pływać sam. Często znaleźć można lokalne grupy, które regularnie spotykają się na morsowaniu.
- Nigdy nie wskakuj do zimnej wody – najpierw zanurz ręce i zwilż twarz, a potem powoli wejdź do wody na wydechu.
- Pływaj z bojką, której możesz się złapać w sytuacji awaryjnej.
- Ćwiczenia oddechowe pomagają znaleźć spokój nawet w zimnej wodzie.
- Nie pozostawaj w wodzie dłużej niż kilka minut.
- Niezbędne jest utrzymywanie ciepła przed – po pływaniu: wysusz się szybko i załóż ciepłe ubranie, ponieważ poza wodą ciało dalej stygnie.
- Nie wykonuj ćwiczeń gimnastycznych na rozgrzewkę po kąpieli lodowej – przeciąża to krążenie i może prowadzić do szoku.
- Unikaj alkoholu lub kofeiny. Rozszerzają one naczynia krwionośne i przyczyniają się do wychłodzenia. Lepiej napij się gorącej herbaty imbirowej, która dobrze rozgrzewa organizm od środka.
Co ważne: przed spróbowaniem morsowania trzeba zasięgnąć porady lekarza, zwłaszcza jeśli ma się astmę, wysokie ciśnienie lub problemy z sercem.
Materiał powstał we wspólpracy z Narodowym Biurem Promocji Austrii.
Więcej informacji na temat narciarstwa biegowego w Austrii znajdziesz na austria.info