Obertauern. Moje pierwsze narty sezonu 2025/26

Pierwsze narty w sezonie zawsze mają w sobie coś wyjątkowego. Jest w nich ekscytacja, ale i lekka niepewność – czy jeszcze umiesz jeździć, czy ciało pamięta ruch, a głowa nadąży za prędkością.

W Zakopanem sezon zaczął się obiecująco. Przez kilka listopadowych dni opady śniegu były na tyle intensywne, że nie nadążaliśmy z odśnieżaniem. Jak to jednak często bywa, gdy zima przychodzi zbyt wcześnie, równie szybko potrafi odejść. Kilka halnych, wysokie temperatury i po zaspach zostały jedynie marne resztki.

Apetyt na narty jednak pozostał. I wtedy nadarzyła się okazja. Zostaliśmy zaproszeni przez Narodowe Biuro Promocji Austrii (austria.info) w Warszawie oraz SalzburgerLand Tourismus do Obertauern, austriackiego klasyka, o którym od lat mówi się jako o miejscu „pewnego śniegu”.


Droga w Alpy

Podróż do Obertauern jest w pewnym sensie częścią przygody. Kurort leży wysoko, bezpośrednio na przełęczy Radstädter Tauern, na wysokości nieco ponad 1750 m n.p.m., dlatego ostatnie kilometry prowadzą typowo alpejską drogą.

Z Zakopanego wyjechaliśmy około godziny 14, planując po drodze nocleg w pobliżu Sankt Pölten. Zatrzymaliśmy się w hotelu Smart Liv’in, który działa w ciekawej formule. Klucze do pokoju można odebrać o dowolnej porze z automatu, po wcześniejszej rezerwacji online lub uiszczeniu opłaty na miejscu. Pokoje okazały się czyste, o bardzo dobrym standardzie, a poranne śniadanie obfite i różnorodne. Wszystko to w rozsądnej cenie, biorąc pod uwagę lokalizację tuż przy autostradzie.

Wybraliśmy trasę prowadzącą autostradą S1 od Wiednia, dalej przez Linz i Salzburg. Była to opcja nieco dłuższa, ale mieliśmy po drodze konkretny cel – wizytę w Hangar-7 w Salzburgu. Warto było. Świetna ekspozycja samolotów, śmigłowców, bolidów Formuły 1 oraz motocykli robi ogromne wrażenie. Stamtąd do Obertauern pozostało już tylko około 100 kilometrów.


Miejscowość podporządkowana nartom

Obertauern nie jest klasyczną alpejską wioską z rynkiem i kościołem. To raczej narciarskie miasteczko rozciągnięte po obu stronach drogi, całkowicie podporządkowane sportom zimowym. Już po przyjeździe widać, że wszystko kręci się tu wokół jednego – nart.

Hotele, pensjonaty i apartamenty stoją praktycznie przy samych trasach. Koncepcja ski in / ski out nie jest tu marketingowym hasłem, lecz codzienną rzeczywistością.


Wysokość i śnieg to fundament Obertauern i jego największy atut. Sama miejscowość leży na wysokości około 1740 m n.p.m., a trasy sięgają ponad 2300 m. Przekłada się to na stabilne, zimowe i często bardzo dobre warunki śniegowe już od wczesnych tygodni sezonu.

I rzeczywiście, po drodze, jeszcze w dolinach, ze śniegiem było krucho. Jednak po dotarciu do Obertauern, mimo że asfalt na drodze był czarny, otaczające miasteczko szczyty prezentowały się już w pełnej zimowej scenerii. Temperatura w centrum była lekko dodatnia, ale wyżej spadała do około –5°C. Praktycznie wszystkie trasy były zaśnieżone i przygotowane, choć obsługa z niepokojem spoglądała w prognozy. Koszty sztucznego naśnieżania są ogromne, a naturalnych opadów w perspektywie niewiele.


Teren narciarski Obertauern to około 100 km tras zjazdowych, obsługiwanych przez 26 wyciągów. Kiedy pierwszy raz, wiele lat temu, jeździłem tu na nartach, ośrodek często przedstawiany był w materiałach promocyjnych jako fotografia mapy tras wykonana z góry obiektywem typu „rybie oko”.

I rzeczywiście – praktycznie z każdego punktu narciarskiej areny widać w dole zabudowania miasteczka. Całość tworzy logiczną pętlę, tzw. Tauernrunde, którą można objechać w całości bez zdejmowania nart. To narciarstwo płynne: bez długich dojazdów, bez przesiadek autobusowych i bez poczucia straty czasu.

Dominują tu trasy łatwe i średnie, co sprawia, że Obertauern jest bardzo przyjazny dla szerokiego grona narciarzy. Jednocześnie nie brakuje mocniejszych akcentów.

  • Niebieskie – szerokie, idealne na rozgrzewkę i spokojną jazdę
  • Czerwone – sportowe, długie, dające dużo satysfakcji
  • Czarne – nieliczne, ale konkretne, z legendarną Gamsleiten 2 na czele

System wyciągów działa bardzo sprawnie. Nowoczesne krzesła, osłony przeciwwiatrowe i dobra przepustowość sprawiają, że nawet przy większym ruchu jazda pozostaje komfortowa. Dodatkowym plusem jest fakt, że wiele kolei startuje niemal z poziomu drogi lub bezpośrednio przy hotelach, bez konieczności długich podejść w butach narciarskich.


Dwa dni na stoku

Pierwszego dnia jeździliśmy z przewodniczką z miejscowego ośrodka. Warunki były znakomite. Zmrożony śnieg, perfekcyjnie przygotowane trasy, niewielki ruch i do tego słońce. Idealny scenariusz na początek sezonu.

Drugiego dnia pogoda zaczęła się zmieniać. Lekki fen wiejący z gór w doliny przyniósł ocieplenie. W miasteczku pojawiła się mżawka, a wyżej niewielki opad śniegu. Widoczność pogorszyła się, a śnieg „odpuścił”, stając się bardziej miękki, choć wciąż z solidnym, twardym podkładem. Mimo to ponownie zrobiliśmy solidną rundę po całym ośrodku.


Après-ski i komfort pobytu

Obertauern słynie z żywej atmosfery po nartach. Restauracje przy trasach, bary i miejsca spotkań sprawiają, że dzień na stoku nie kończy się wraz z ostatnim zjazdem.

Mieszkaliśmy w hotelu Perner, zlokalizowanym tuż przy drodze, z wyciągiem startującym praktycznie z hotelowego zaplecza. To obiekt z wyższej półki cenowej, ale oferujący pełen komfort: wypożyczalnię sprzętu, znakomite spa z basenem, bawialnię dla dzieci, wygodne pokoje i bardzo dobrą kuchnię. Zdecydowanie miejsce godne polecenia.

Gdy narty dadzą w kość, region oferuje wiele alternatywnych atrakcji. Na pierwszym miejscu stoi oczywiście kuchnia. Zarówno ta w hotelowych restauracjach, jak i w lokalach przy stokach. Austriacy nie żałują porcji, dbając jednocześnie o smak i jakość. Warto pytać o dania regionalne, bo to one najlepiej oddają charakter miejsca.

Dla rodzin dostępne są także przejażdżki zaprzęgami konnymi, wycieczki na rakietach śnieżnych oraz trasy narciarstwa biegowego w okolicy.

Ciekawostka już historyczna

🎸 The Beatles w Obertauern – rock’n’roll na nartach

Mało kto dziś pamięta, że Obertauern zapisał się nie tylko w historii narciarstwa, ale i światowej popkultury. W marcu 1965 roku do tego alpejskiego kurortu przyjechali The Beatles, wówczas najpopularniejszy zespół na świecie. John Lennon, Paul McCartney, George Harrison i Ringo Starr pojawili się tu wraz z ekipą filmową, by kręcić zimowe sceny do swojego filmu Help!.

Stoki Obertauern „zagrały” w nim rolę egzotycznego, zimowego pleneru, choć – co ciekawe – sami Beatlesi nie należeli do zapalonych narciarzy. W wymagających ujęciach zastępowali ich lokalni instruktorzy narciarstwa, pełniący rolę dublerów. Muzycy mieszkali w hotelu Edelweiss, gdzie do dziś można zarezerwować pokoje, w których nocowali.

Legenda głosi, że podczas pobytu dali też spontaniczny, nieoficjalny koncert w jednym z barów – prawdopodobnie jedyny, jaki Beatlesi zagrali kiedykolwiek w Austrii. Dziś o tamtym epizodzie przypominają pamiątki, zdjęcia oraz pomnik zespołu w Obertauern. To historia, która pokazuje, że ten alpejski kurort od dekad przyciągał nie tylko narciarzy, ale i ikony światowej kultury.


Powrót i podsumowanie

Wracając do Zakopanego, wybraliśmy inną trasę – przez Tamsweg i Murau, gdzie tradycyjnie zatrzymaliśmy się po drodze, by kupić wyborne piwo z lokalnego browaru z wieloletnimi tradycjami. Browar Murau szczyci się wieloletnia historią, sięgającą 530 lat. Właśnie dostępna jest jubileuszowa edycja piwa marcowego z dedykacją ” Jak wtedy, jak zawsze . Tylko to co najlepsze”.

Dalej trasa prowadziła przez S6, Bruck an der Mur, Spital am Semmering, Wiedeń i Żylinę. W sumie nieco ponad 700 kilometrów.

Część ekipy wracała samolotem do Wiednia, dalej pociągiem do Salzburga i busem do Obertauern, choć nie obyło się bez logistycznych komplikacji.

Po tym wyjeździe, choć był to już mój bodaj trzeci pobyt w Obertauern, po raz kolejny upewniłem się, dlaczego od lat uchodzi on za jeden z najlepszych ośrodków na rozpoczęcie sezonu. Wysokość, śnieg, kompaktowy teren i świetna organizacja sprawiają, że można skupić się wyłącznie na jeździe. To miejsce bez zbędnych dodatków – stworzone przez narciarzy i dla narciarzy.


Dziękujemy Ewie z austria.info, Denisie z SalzburgerLand oraz Viktorii za świetną organizację, miłą atmosferę i nieustanny uśmiech.

Tomasz Osuchowski
Ski Magazyn

Zdjęcia ©Tomasz Osuchowski&Ewa Osuchowska

fot.Tomasz WojciechowSki