Zapraszamy do przeczytania rozmowy Jacka Kowalskiego – TatraSk!Lobby – którą przeprowadził z Christopherem Bürgin – Przewodniczącym Gminy Zermatt (Gemeindepräsident ) i Dobrowolnego Związku Czterech Gmin „Zermattowskich”. Dodatkową atrakcją z pewnością będą osobiste spostrzeżenia autora zaobserwowane podczas konferencji narciarskich i rozmów z pracownikami kolejek, obsługi tras oraz właścicielami schronisk w terenach narciarskich Zermatt/Cervinia w trzech sezonach narciarskich 2009, 2011, 2012. Życzymy miłej i refleksyjnej lektury!
Jak się zaczęło | Kiedyś byli bardzo biedni, emigracja Amiszy, głównie ekonomiczna, zaciężny wojak stał się synonimem Szwajcara w Europie. Zaczęli budować infrastrukturę turystyczną i narciarską, aby żyć lepiej, wzorem sąsiadów z Chamonix. Natychmiast pojawili się „zieloni” z bogatych rodzin nad Jeziorem Lemańskim, zaczęli ich pouczać i wstrzymywać w imię ochrony przyrody. Mimo to budowali i rozwijali się dalej, jako stacja narciarska i turystyczna nie sprzedając nikomu z poza Gminy piędzi ziemi. Podejście to nie zmieniło się do dzisiaj, mimo że prawo nie zabrania sprzedaży gruntów obcym, po prostu tak się umówili i bezwzględnie się tego już drugi wiek trzymają. Oczywiście pojawił się „zewnętrzny kapitał”, ale za obopólnym uzgodnieniem funkcjonował on na zasadzie czasowego użyczenia ziemi i wejścia w spółkę z możliwością pierwokupu dla właściciela ziemi. Z czasem wszystko przechodzi „na ruchu” w ręce mieszkańców, którzy muszą być na to przygotowani – kształcą dzieci, szkolą się oraz uczą języków obcych. Pierwotnym dostawcom kapitału zostaje zaś część zysku wypracowana w tym czasie.
Walka o godne życia | Kilka lat temu rząd Federacji Kantonów Wolnych Helwetów chciał na ich terenach ustanowić park narodowy, zaprotestowali zgodnie z ustrojem wg zasad demokracji bezpośredniej. Stali spokojnie, ponieważ nie wolno było wiecować. Na rynku zgromadziło się od 5 do 6 tysięcy mieszkańców. W domach zostali tylko chorzy i dzieci. Stali tak długo, aż rząd od projektu odstąpił. Przez kilka dni karmili ich restauratorzy, odziewali hotelarze i pomagali lekarze.
Rząd ustępując im zażądał przejęcia przez gminę całej odpowiedzialności za ochronę przyrody, oczywiście z dofinansowaniem takim, jakie dostają parki narodowe. Ocenili, że nie dali by rady sami sfinansować zakupów helikopterów dla kontroli przyrody, dowozu ratowników i obsługi najwyższych stacji powyżej 3.500 m, zatrudnienie inspektorów ochrony przyrody, wprowadzenia systemu wejścia w lecie tylko dla kwalifikowanych turystów. Przyjęli tą rządową propozycję, ale postawili kilka warunków:
- dla rządu: inwentaryzacja zasobów przyrody wykonana przez instytut niezależny z poza kraju na koszt rządu i spisanie kontraktu wszystkich stron.
- dla sąsiednich 3 Gmin: propozycja dobrowolnego związku. Według ustaleń jednej gminie przypadają lasy, drugiej pastwiska, trzeciej drogi, woda, energia. Natomiast Gmina Zermatt bierze odpowiedzialność za wszystko powyżej granicy lasu, a więc lodowce, trasy narciarskie, tunele dla narciarzy pod szczytami i ścieżki turystyczne, kolejki zębatki-szynowe, linowe i podziemne oraz samą miejscowość Zermatt (bazę hotelową i całą kulturę apres-ski) oraz współpracę ze Stacją Narciarską Cervinia w Italii.
Wszystko to zapisano w Kontrakcie spisanym między w/w równoprawnymi stronami. Jeden z zapisów preambuły brzmi następująco: „nic bez wzajemnej zgody, pracujemy razem..”. Mimo tego zapisu musimy codziennie rozmawiać – mówi Christoph Bürgin – dowodzący całością tego wielowymiarowego (obszarowo, kapitałowo, technicznie, społecznie i handlowo) przedsięwzięcia, spiętego w skromnej siedzibie Gminy Zermatt siecią wielowątkowych powiązań, wynikających nie tylko z udziałów, ale i z wzajemnego zaufania pomiędzy ludźmi, kalwińskiego etosu pracy i filozofii, że jak komuś się powodzi to znaczy, że ma łaskę Bożą i należy go popierać.
Efekty dla ludzi i przyrody | W efekcie powstała jedna organizacja, na obszarze porównywalnym z obszarem Tatr, odpowiedzialna za ochronę zasobów przyrody i udostępniająca narciarzom i turystom 65% tego obszaru pod swoją kontrolą, natomiast pozostałe 35% ma status rezerwatu. Christoph nie mógł zrozumieć, że my – Polacy – walcząc o dostęp do 3% obszaru Tatr mamy problemy ze sobą i z rządem.
Wywożą 84 tys. narciarzy/h (dążąc do 100 tys./h) na trasach długości 16 km, porównując to z naszymi trasami długości 2 km na Podtatrzu, należałoby pomnożyć tą liczbę przez 8, czyli np. wywóz Gminy Bukowina Tatrzańska: 35 tys. osób/h porównać do 672 tys. osób/h w Gminie Zermatt, zakładając podobne zagęszczenie na stokach. Niestety tak nie jest, ponieważ u nas narciarze na siebie wjeżdżają, a tam zazwyczaj szukają się na stokach.
Ta atrakcyjność narciarska jest magnesem i stwarza warunki, w których 6 tys. stałych mieszkańców przyjmuje na raz 35 tys. turystów, w cyklu tygodniowym, co daje kilka milionów rocznie, zależnie od pogody w górach i koniunktury w Europie i na Świecie.
Nie ma tanich pensjonatów, są luksusowe hotele i wygodne apartamenty, najtańsze po 325 CHF za 7 dób, czyli 6 dni narciarskich. Przeliczając jest to 150 złotych za dzień. Zarobki są jednak trzy razy większe, a więc ceny są porównywalne z naszymi apartamentami.
Ciekawa jest również forma własności i udziały: wszystko oprócz ziemi, domów, hoteli, pensjonatów, sklepów, restauracji jest skomunalizowane. Gmina Zermatt ma 18%, pozostałe 3 Gminy mają 23%, kolej szynowa-zębata komunalna na 3.500 m ma 33%, razem samorządy mają 64%, resztę mają dostawcy urządzeń, maszyn i konstrukcji oraz części energii.
Podsumowanie rozmowy | Na koniec Chistoph Bürgin zwraca uwagę na miejscowe uwarunkowania. Prawo federacji jest bardzo wysoko i nie zajmuje się sprawami lokalnymi, prawo lokalne jest bardzo nisko i nie rozwiązuje wszystkich spraw na dole, większość problemów jest regulowana umowami/kontraktami społecznymi na piśmie, a nawet tymi formalnie niezapisanymi. Tu zwraca uwagę, że żadne, nawet najlepsze prawo nie wykona roboty za ludzi. Dlatego dyskutujemy z „zielonymi”, pomagamy i doradzamy tym trzem Gminom, a one nam.
Za swoje największe sukcesy uważa:
- wywalczony fakt, że nie pozwolili ustanowić na swoim terenie parku narodowego.
- z corocznego rozliczania inwentaryzacji zasobów przyrody wynika, że dzięki wspólnej pracy zasoby te się powiększają i są w dużo lepszym stanie jak poprzednio pod kontrolą urzędników rządu federacji. Faktu tego używa w Bernie, jako argumentu przeciw rządowym zakusom tworzenia parków narodowych.
- istotne wzbogacenie się mieszkańców Zermatt oraz okolicznych gmin, a nawet Portugalczyków sprowadzanych do obsługi turystów i urządzeń. Ostatnio sprowadzili 200 portugalskich rodzin, gdy sami nie nadążają z obsługą turystów.
Na moje pytanie: dlaczego Portugalczyków, a nie Polaków? Odpowiada szybko i bez zastanowienia „bo byście nas zdominowali..”
Wnioski pozostawiam czytelnikowi, aczkolwiek jestem otwarty na dyskusję. Zapraszam do kontaktu.
Jacek Kowalski – TATRASK!LOBBY | Facebook.com/TatraSkiLobby