Lungau – Po słonecznej stronie Taur

Ośrodki narciarskie austriackiego Salzburger Landu cieszą się zasłużoną popularnością wśród polskich miłośników szusowania na nartach. Świadczy o tym coraz większa ilość naszych rodaków, wybierających Salzburger Land jako miejsce swoich alpejskich wakacji. Jest jednak jeden rejon, w którym polską mowę słyszy się stosunkowo rzadko. Być może dlatego, że leży on po drugiej stronie pasma Taurów, a od centrum Salzburger Landu oddziela go słynny tauryjski tunel. Teren ten to Lungau. Tworzy go malownicza kotlina otoczona górami, która jest uznawana za słoneczną stolicę Austrii. Oferta narciarska tego ośrodka zadowoli nawet najwybredniejszych.

Jadąc autostradą A10 z Salzburga, na południe w kierunku Villach, po minięciu słynnego Flachau, rodzinnej miejscowości Hermana Maiera i jednego z centrów narciarskiego rejonu Ski Amadé, wjeżdżamy do długiego na kilka kilometrów tunelu pod Taurami. Narciarski świat bynajmniej się na nim nie kończy, bowiem za tunelem wjeżdżamy do słonecznej krainy o nazwie Lungau.
Leży ona na południowo-wschodnim skraju Salzburger Landu, a od Karyntii oddziela ją kolejny autostradowy tunel: Katchberg. Kilka kilometrów za tauryjskim tunelem zjeżdżamy na wschód w kierunku na St.Michael. Cztery tereny narciarskie Lungau oferują łącznie 200 kilometrów tras na jednym karnecie „Oberlungau”.
Niewielkim minusem jest fakt, że aby zwiedzić wszystkie rejony, trzeba korzystać z samochodu. Jakość wyciągów i przygotowania tras rekompensuje tę niedogodność. Podczas tygodniowego wyjazdu nie sposób się tu nudzić. Zwłaszcza, że można wykupić karnet Lungo, ważny także w nieodległym „kombinacie” narciarskim Obertauern (dodatkowe 140 kilometrów tras).
Najbliżej położone autostrady jest miasteczko St. Michael i warto właśnie tam zamieszkać. Jest ono jednym z głównych centrów narciarskich, położonym na wysokości 1075 m. I choć w marcu, z powodu sporego nasłonecznienia najczęściej nie ma w miasteczku śniegu, nie ma się co martwić – dwa „miejscowe” tereny narciarskie Katschberg – Aineck i Grosseck – Speireck pracują pełną parą. My zdecydowaliśmy się, jako pierwszy, odwiedzić najbardziej oddalony od St. Michael teren narciarski Lungau, czyli Fanningberg.

Fanningberg
Dojazd do Fanningberg zajmuje kilkanaście minut, bowiem mamy do pokonania zaledwie około 20 kilometrów. Najpierw kierujemy się na centralne miasteczko Lungau, czyli Mauterndorf. Na wysokości St. Margarethen (1064 m) mijamy malowniczy zamek Moosham, broniący w średniowieczu drogi z Karyntii do Salzburga, która już od czasów rzymskich biegła przełęczami Katschberg i Obertauern. Po kilku chwilach docieramy do Mauterndorf (1122 m) – miasteczka z kolejnym zamkiem, leżącego po drugiej stronie rejonu Grosseck – Speireck. My udajemy się dalej w kierunku na Mariapfarr (1121 m) i stamtąd do parkingu przy dolnej stacji krzesełka na Fanningberg, leżącego na wysokości 1500 m.
Najważniejsze, co należy powiedzieć o tym rejonie, to jego wręcz wzorowa organizacja i zagospodarowanie terenu.
Przy w sumie niewielkiej zabudowie góry (zaledwie trzy duże wyciągi: krzesło i dwa orczyki), nie ma tu żadnych problemów z tłokiem przy wyciągach. Wszystko za sprawą centralnego wyciągu, którym jest sześcioosobowa kanapa z kabinką o nazwie Samson, wyjeżdżająca wprost z parkingu na szczyt Schwandhöhe (2050 m). Kanapa jest oczywiście bardzo szybka, a reklamuje się jako najdłuższa „szóstka” na świecie. Z góry wytyczono w sumie kilkanaście (!!!) tras, o różnym stopniu trudności. Najpopularniejsza jest czerwona „trójka”, biegnąca wzdłuż kanapy (po prawej stronie, patrząc w dół). Mniej więcej w połowie stoku, można skręcić w prawo na odnogę 3A i dojechać pod dwa krótkie orczyki (Ubungslift) , przeznaczone dla dzieci i szkółek narciarskich. Dla rekreacyjnych narciarzy wytyczono niebieską „jedynkę”, biegnącą z samej góry po drugiej stronie kanapy, która posiada skrót w postaci „czarnej jedynki”. Tutaj nie ma już żartów i na dwóch stromych ściankach pracy nie da się uniknąć. Niebieską „jedynką” dojechać można pod północny orczyk – Raderlift III, obsługujący kilka tras dla ambitnych narciarzy. Orczyk wyjeżdża na grań pod malowniczym szczytem Fanninghöhe (2150 m). Zdecydowanie najtrudniejszą, przygotowywaną trasą na Fanningberg jest, biegnąca wzdłuż orczyka, czarna „dwójka”. Po kilku ostrych zjazdach tą betonową trasą, na pewno poczujemy „coś” w nogach. Jako, że Fanninberg to raczej ośrodek familijny, nasza trasa jest zazwyczaj pusta. Na „dwójce” nie kończą się emocje, bowiem po wjechaniu na grań możemy udać się trawersem (uwaga na lawiny!) pod szczytem Fanninghöhe, na dwie nieprzygotowane trasy, tradycyjnie oznaczone czerwonym rombem. Przy głębokim śniegu i dużej stromiźnie walka jest na całego. Obie „ski wegi” kończą się pod orczykiem. Można stąd jeszcze raz wyjechać na górę i zjechać pod Samsona rekreacyjną, niebieską „szóstką”. Przenosimy się teraz na południowo-wschodnią stronę góry, gdzie słońce operuje najbardziej, przez co po południu trasy mogą być rozmiękłe. Najdłuższa trasa, po tej stronie góry to niebieska „czwórka” z czarnym wariantem 4A. „Czwórka” kończy się pod kanapą, ale można po drodze skręcić w prawo na dwie trasy, biegnące wzdłuż południowego orczyka Moserkopflift, oznaczone numerem 5: niebieska i czerwona. W środku sezonu, gdy leży jeszcze śnieg w dolinie, można tą stroną góry zjechać prawie do Mauterndorf (St. Gertrauden), skąd wraca się dwoma dodatkowymi orczykami.
Podsumowując: Fanningberg to atrakcyjny teren, na którym nie sposób się nudzić, nawet podczas bardzo intensywnego dnia. Północno-zachodnia wystawa większości tras zapewnia optymalne warunki jazdy aż do wieczora. Ofertę uzupełnia dziewięć ski hutów, które także mają swoich zagorzałych wielbicieli.

Grosseck – Speiereck
Rejon narciarski Grosseck – Speiereck wziął swoją nazwą od dwóch szczytów leżących w bocznej grani Taurów pomiędzy St. Michael i Mauterndorf. Najwyższym punktem jest Speiereck, którego wysokość wynosi 2411 metrów. Śnieg jest tutaj gwarantowany co najmniej do połowy kwietnia, a rejon słynie z przepięknych, wysokogórskich widoków i licznych zjazdów poza trasami. Z St. Michael najłatwiej ośrodek osiągnąć dwuosobowym krzesełkiem Speiereckbahn, które startuje z sąsiedniej miejscowości St. Martin. Można także skorzystać z nowoczesnej gondoli Projekt 2000, która ma zostać oddana do użytku przed tym sezonem, a jej dolna stacja znajduje się w Mauterndorf. Znając austriacką precyzję gondola już chodzi, choć minionej zimy nie było jeszcze żadnego śladu, jeśli nie liczyć pokazowego wagonika, stojącego przy drodze w centrum Mauterndorf.
My wjeżdżaliśmy oczywiście od strony St. Michael i zgodnie z przyzwyczajeniem staraliśmy się jak najszybciej dostać jak najwyżej się da, czyli w tym przypadku na szczyt Speiereck. Nie było to trudne – wystarczyło z górnej stacji krzesełka Speiereckbahn zjechać na dno kotła pod nowoczesną czteroosobową kanapę Gipfelbahn. Ze względu na zimne podmuchy wiatru kanapa wyposażona jest oczywiście w kabinkę. Ze szczytu można zjechać kilkoma ambitnymi trasami wprost do kotła, ale ja polecam na początek przepiękną niebiesko-czerwoną trasę biegnącą po południowej grani Speiereck. Jest to jedna z najpiękniejszych widokowo tras, jaką kiedykolwiek jechałem!
Na południe widok na szczyt Aineck – cel na następny dzień, a pod nogami cała kraina Lungau. Niebieską trasą można zjechać pod położone równolegle orczyki: Ubunsglift, obsługujący kapitalną dla początkujących oślą łączkę, oraz Trogalmlift, wjeżdżający mniej więcej na połowę wspomnianej wcześniej grani.
Dla lubiących sportowe doznania polecam dwie równoległe, przygotowane trasy na prawo od centralnej kanapy (patrząc w dół): czarną i czerwoną. Obie są strome, długie i bardzo szerokie – można rozwinąć pełną prędkość! Śnieg na tym stoku jest zdecydowanie najlepszy. Przenosimy się teraz na zbocza pobliskiego Grosseck (2066 m). Aby się tam dostać należy najpierw zjechać do orczyka Sonnenalmlift. Obok niego biegnie kapitalna czerwona trasa (niezbyt długa), która idealnie nadaje się do treningu giganta. Śnieg tu jest bardzo bezpieczny, bo słońce operuje przez cały dzień. Na szczyt Grosseck wjeżdża trzyosobowe krzesło Dreier-Grosseckbahn, pod którym wytyczono niezwykle urozmaiconą i długą „czerwonkę” z licznymi progami. Góra tej trasy jest naprawdę stroma! W celach relaksacyjnych polecam jeszcze wycieczkę na sam dół doliny do Mauterndorf. Zjedziemy tam, biegnącą zakosami, leśną nartostradą. Niestety nie podano jej długości, ale cały zjazd trwa minimum kilkanaście minut. Do góry wjeżdżamy starym jednoosobowym krzesełkiem Grosseckbahn, dla którego alternatywą ma być właśnie gondola Project 2000.
Podsumowanie: Speiereck – Grosseck to jeden z najładniejszych widokowo rejonów narciarskich, które udało mi się odwiedzić! Przy ładnej pogodzie satysfakcja gwarantowana.

Aineck – Katschberg
Według mnie zdecydowanie najlepszym rejonem narciarskim Lungau jest huśtawka Aineck – Katschberg – Tschaneck. Na Aineck można się dostać z dwóch miejsc: pierwsze to St. Margarethen, ale my wybraliśmy oczywiście Przełęcz Katschberg, leżącą tuż nad St. Michael. Choć droga przez przełącz jest główną, niepłatną szosą z Salzburga do Karyntii w śnieżny dzień nieodzowne będą łańcuchy. Nachylenie jezdni dochodzi do 15%. Na przełęczy parkujemy już za granicą z Karyntią. Pierwsze kroki kierujemy do czteroosobowego krzesełka Aineckbahn, by wkrótce znaleźć się na szczycie Aineck (2220 m). Pod nami, wytyczone pod krzesłem i „pieszczone” wzrokiem podczas jazdy na górę, dwie kapitalne trasy. Najpierw na rozgrzewkę czerwona „11”, która jest jedną z najpiękniejszych tras, jaką jechałem w życiu! Długość: 3700 metrów! Trasa biegnie zakosami, a od ekspozycji odgradzają drewniane barierki. Główny cel to trasa „11A”, czyli Direttissima. Takiej trasy nie powstydziły by się żadne zawody o Puchar Świata. Wiedzie ona prosto w dół, bez żadnych zakrętów, przez największą stromiznę, a jej długość wynosi 2200 metrów. Ostatni odcinek, tuż przed dolną stacją, to kapitalna ściana – w sam raz dla zaawansowanych slalomistów.
Przenosimy się teraz na drugą stronę góry, którą obsługuje łącznie pięć wyciągów. Można tędy zjechać aż do St. Margarethen, a długość takiego zjazdu wynosi prawie 5,5 kilometra! Pierwszy napotkany od góry wyciąg to orczyk Gipfellift, który obsługuje czerwoną kilometrową trasę nr 27 (Hochfeldabfahrt). Ja najbardziej polubiłem czerwoną trasę nr 25 Almenabfahrt (1200 metrów długości), biegnącą wzdłuż niższego orczyka Ainecklift. Trzeci (jeszcze niższy) orczyk Branntweinerlift osiągamy długą na 3 kilometry, także czerwoną trasą nr 26. W ten sposób dotarliśmy do królestwa sztucznego śniegu, którym przykryte są stoki tuż nad St. Margarethen. Mamy do wyboru trzy trasy: dwie czarne i czerwoną. Ja polecam nr 23 – Wildparkabfahrt. Stromizna jest solidna, ale śnieg nie jest tu taki twardy. Jej zaprzeczeniem jest Nordabfahrt (nr 21), która biegnie wzdłuż podpór krzesełka. Trasa ta jest cały dzień w cieniu i walki na lodzie nie da się uniknąć. Czerwona Schwaigabfahrt to także ambitna propozycja i nie należy jej lekceważyć.
Aby z dna doliny dostać się z powrotem na górę, najpierw wsiadamy na dwuosobowe krzesło DSB Aineck, by po trzech przesiadkach na orczykach, znaleźć się na szczycie. Kolejny cel to góra Tschaneck (2030 m), leżąca po drugiej stronie przełęczy.
Przed nami znów piękna „11” – co za przyjemność! Na dole nie ściągamy nart, lecz przejeżdżamy mostkiem nad drogą (taśmociąg dla narciarzy!) pod stoki Tschanecka. Przydałaby nam się choć jedna taka góra w Polsce!
Zostałaby bez wątpienia uznana za najlepszy ośrodek narciarski w naszym kraju. Wcale nie ma tu specjalnych cudów: jest to szeroki na ok. 2 kilometry stok o wschodniej wystawie, uzbrojony w jedno czteroosobowe krzesło (na samym dole, przy trasie dla początkujących) i 7 orczyków. Wytyczono tu w sumie 12 tras, ale wszystkie kapitalne! Perłą jest bez wątpienia Tschaneckpiste (czarna trasa nr 3) – najdłuższa trasa na tej górze (1400 m), w sam raz dla treningu slalomu i skoków adrenaliny. Pozostałe trasy mają kolor czerwony i po prostu nie sposób się nimi znudzić. Początkujący jeżdżą na trasie nr 2, którą obsługuje wspomniana wcześniej kanapa (Königswiesenbahn). Całość uzupełniają trzy „ski wegi”, czyli propozycje dla tych, którzy lubią przygodę.
Podsumowanie: Tereny wokół Aineck to zdecydowanie numer 1 w Lungau. Mogą one śmiało konkurować z pozostałymi rejonami Salzburger Landu, a jeśli znajdzie się ktoś, komu się tam nie spodoba – proszę o telefon.
Niestety, podczas krótkiego pobytu w Lungau nie udało nam się zwiedzić ostatniego terenu narciarskiego: Karneralm – Schönfeld. Podobno jest on najmniej ciekawy, więc może dobrze się stało…

Dojazd
Dojazd w zasadzie został opisany we wstępie do tekstu. Każdy kto był np. w Altenmarkt czy Flachau nie będzie miał z tym problemu. Przypomnę tylko, że tunel tauryjski jest płatny (przy wyjeździe). Alternatywą jest jazda z Radstadtu przez Obertauern (droga 99) i trasa ta ma swoich zagorzałych miłośników. Oprócz wspaniałych widoków, nie trzeba za nią płacić. Z Salzburga do Lungau (autostradą A10), w zależności od natężenia ruchu docieramy za ok. godzinę. Dla tych, którzy jeszcze nie byli w Austrii podaję mój patent dojazdu (z Krakowa): a więc „A4” – „15” i „1” do Cieszyna. Stamtąd przez Ołomuniec i Brno w kierunku na Mikulov. Zawsze przekraczam granicę w Laa, bo jest tam mniejszy ruch i jeszcze nie zdarzyło mi się czekać na wjazd do Austrii. Dalej nieco uciążliwy powrót na „2” drogą „45”. Potem na Holabrunn i Tulln drogą „19” i w St. Christophen na A1 do Salzburga.

www.lungau.at