W tym roku podobnie jak w latach poprzednich sierpień i wrzesień były miesiącami pierwszych startów wielu zawodników. Oczywiście nie w Europie, lecz między innymi w Nowej Zelandii, Australii, Chile. Co roku, gdy na półkuli północnej nikt jeszcze nie myśli o zimie zawodnicy z Europy czy USA lecą trenować na południową półkulę. Większość z najlepszych narciarzy PŚ nie startuje jednak w tym okresie w zawodach FIS. Są one raczej szansą dla ich rywali mających gorsze FIS punkty, którzy w zawodach takich jak np. Mistrzostwa Nowej Zelandii mają niejendnokrotnie duże szanse poprawić swoje miejse w światowych rankingach. Również niektórzy Polscy zawodnicy, co roku wybierają się w omawiane rejony by trenować i startować. W tym roku również mieliśmy swoją reprezentację. Choć była mniej liczna niż w latach poprzednich, to nie przeszkodziło to w osiągnięciu sukcesów. Fantastyczną formę zaprezentowała młoda kadrowiczka – Sabina Majerczyk. Majerczyk „zjechała” w Nowej Zelandii trzy najlepsze wyniki w karierze: 15,43 ; 15,81 oraz 17,59 FIS punków. Ponadto zdobyła tytuł Mistrzyni Nowej Zelandii w slalomie gigancie. Miejmy nadzieję, że gdy karuzela zawodów powróci do Europy nasza młoda alpejka nadal będzie w świetnej dyspozycji i uda jej się osiągnąć dobre wyniki, szczególnie w kluczowych dla swojej kariery startach.
Pobyt w Nowej Zelandii bardzo dobrze wspominać będzie również Michał Jasiczek, który zajmując 5 miejsce w zawodach w Coronet Peak uzysał 14,29 FIS punktów. Jest to jego trzeci najlepszy wynik w karierze. Dobra postawa w letnim okresie jest bardzo dorbym prognostykiem przed kolejnym sezonem. Miejmy nadzieję, żę po kilku bardzo dobrych wynikach poprzedniej zimy – 23 miejscu na Igrzyskach w Sochi oraz 10 na Mistrzostwach Świata Juniorów Michałowi uda się wykonać kolejny krok w karierze. Trzymamy kciuki!