Małgorzata Jachacz-Łopata, organizatorka akcji „Mamy w Góry!”: Jeśli odliczasz w napięciu do rozpoczęcia zimy, to może przygotuj się na aktywność również ze swoim dzieckiem, choćby tym najmniejszym?
Marta Małysz: Z moich obserwacji i opowiadań znajomych wynika, że aktywne życie po dziecku się kończy, a przynajmniej ogranicza do ulubionych sportów, dostosowanych pod malucha. Ty jesteś tego absolutnym przeciwieństwem. Odnoszę wrażenie, że po urodzeniu Gai jesteś bardziej aktywna niż wcześniej.
Małgorzata Jachacz-Łopata: Znajomi mówią, że aktywne życie po dziecku się kończy, nie wierzcie im. Zaczyna się przygoda w zupełnie innym wymiarze, a dla małego człowieka życie w outdoorze, pełne dobrych wrażeń i bliskości z rodzicami. Pierwszy śnieg w roku spadł, kiedy moja córka miała trzy miesiące. Nie straciłyśmy żadnego sezonu od tego czasu. To było prawie trzy lata temu.
Jak wyglądało Wasze pierwsze wspólne wyjście?
Pierwsze wyjście z malutką na skitoury to była wycieczka na Kalatówki. Pogoda tak doskonała, że takie dni długo się pamięta. Trzaskający mróz, skrzące się w słońcu drobinki śniegu. Śpiąca mała dziewczynka, otulona w ciepłym śpiworze z dwa lata starszą koleżanką obok, jak maluchy z Półwyspu Jamal. Nasza, rodziców Gai, ekscytacja była ogromna! Zapowiadała się zima życia! Na pierwszą wycieczkę wybraliśmy się z przyjaciółmi, którzy nas do tego zainspirowali. Potem przez pewien czas pożyczaliśmy od nich przyczepkę, by uznać, że pora na własny wehikuł. To była jedna z najlepszych inwestycji w swobodę mamy na macierzyńskim! Wielofunkcyjna przyczepa z zestawem narciarskim otwiera wszystkie sezony na eksplorację terenu z dzieckiem.
Czyli czym skorupka za młodu… A jak ma się taka aktywność do bezpieczeństwa kobiety po porodzie?
Skitoury to aktywność, która poza tym, że jest przyjemna, towarzyska i pozwalająca zrobić porządny trening, przy okazji jest bezpieczna dla regenerującego się po porodzie ciała kobiety. Jest o wiele lepsza niż bieganie i fitness, a wyjście w teren, choćby po najbardziej niewyspanej nocy, zawsze dodaje energii. Dlaczego nie dzielić się tym, co kocham, ze swoim dzieckiem? Od pierwszych tygodni zabierałam córkę wszędzie ze sobą, także w góry, zamotaną w chuście na brzuchu. Karmienie czyniło nas nierozłącznymi i wiedziałam, że nie dla mnie wyprawy na granie w pierwszej zimie Gai.
Wysokie góry na początku podziwiałyśmy z dolin, ale nie było nudno. Kto raz zasmakował w skitourowej wycieczce z przyczepką na płozach, poczuł rozgrzane wysiłkiem mięśnie, delektował się ciszą podczas zdrowego snu dziecka, nie dam sobie wmówić, że miejski spacer z wózkiem jest lepszy. Nie jest.
Ile trwały takie wypady z niemowlakiem? I jak się do nich przygotować?
Pierwsze wypady trwały tyle, ile wytrzymywał niemowlak między karmieniami. Najczęściej było to około dwóch i pół godziny. Staraliśmy się wybierać miejsca, które mają na trasie schronisko lub są blisko cywilizacji. Zaczynaliśmy w Tatrach, ale kiedy tylko warunki pozwalały, wybieraliśmy Beskidy. Są mniej tłoczne i można znaleźć wiele alternatyw, tak, że każda wycieczka prowadzi inną trasą. Jak zaleca sam producent, przyczepa z setem narciarskim nadaje się na trasy pagórkowate, a nie spore stromizny i spisze się zwłaszcza z nartami biegowymi.
Płozy w oryginalnym zestawie Thule są dość wąskie, przypominają profilem właśnie narty biegowe, natomiast płozy w pierwszych modelach przyczep NordicCab są o wiele szersze, a pas biodrowy lepiej leży. NordicCab nie ma niestety przyczep pojedynczych, decydujemy się więc na Thule. Lekki, łatwy w obsłudze, mały po złożeniu – mieści się w bagażniku hatchback! To było decydujące przy zakupie. Przyczepa wspaniale się trzyma ubitej trasy, ale wąskie płozy nie spisują się w kopnym śniegu. Kilkukrotnie zakopują się, niemal wwiercając w podłoże, co ostatecznie przekonuje nas do małej przeróbki. Montujemy jako płozy odpowiednio przycięte narty z delikatnymi rowkami, które poprawiają ich stabilność i ruszamy w dzikie Beskidy! To działa!
Trasy, które wybieramy, są mało uczęszczane, z niewielkim przewyższeniem – co zrobisz pod górę z przyczepą, musisz zrobić w dół! Hamowanie na wąskich ścieżkach bywa prawdziwą ekwilibrystyką, a masa przyczepy robi swoje! Szerokie trasy dają komfort jazdy i ewentualnych postojów na podejściu. Sumując masę sprzętu, dziecka, śpiworka i dodatkowych rzeczy, znajdujących się w przyczepie, choćby termosu, ciągniemy ponad 22 kg. Producent przyczepy sugeruje również, aby dziecko jeździło w kasku. Dziecko rośnie, a obciążenie wzrasta progresywnie. Ostatniej zimy, czyli był to już trzeci sezon Gai, wyzwanie brzmiało 30 kg. Przyczepa spisze się na pewno dla dzieci do około 4-5 roku życia, później na krótsze trasy wybiorą się już na swoich nartach.
Podpowiedz, proszę, jak dobrać trasę na taką wyprawę.
Trasa nie musi być ekstremalna. Unikamy stoków narciarskich. Wyjście z takim obciążeniem jest już treningiem samym w sobie i kiedy tylko jest okazja iść bez niego, ma się uczucie, jakby się leciało. Ta nierozłączność z dzieckiem narzuca pewne zmiany w podejściu do aktywności, ale nigdy nie miałam tak dobrej formy, jak właśnie po każdym sezonie zimowym z dzieckiem. Ten wybór nie daje taryfy ulgowej, ale nagrodą jest wolność. Siła. Więź z dzieckiem. Szkoda by było nie pokazywać dziecku świata z tej perspektywy. Takie „razem” daje dużo satysfakcji i spełnienia.
Pozostał temat ubioru dziecka i rodzica…
Aspekty praktyczne, jak ubranie dziecka, zmiana pieluchy czy karmienie zasługują na osobny wątek! W pierwszych miesiącach życia dziecko zabieramy nakarmione, przewinięte i najlepiej w porze drzemki. Zimą poranki potrafią być okrutnie mroźne i wietrzne, stąd rodzinny rytm wyznaczony przez sen dziecka wygania nas w teren bliżej południa. Słońce operuje już wysoko, a my możemy cieszyć się względnym ciepłem.
Szerpowie, czyli rodzice, ubierają się na cebulkę, podejście potrafi wycisnąć sporo potu. Dziecko z kolei leży raczej nieruchomo w hamaczku lub wkładce dla niemowląt, zapewniającej bezpieczną pozycję dla dzieci niesiedzących, więc potrzebuje więcej ciepłych warstw. Warto zainwestować w dobry, gruby puchowy śpiwór oraz jako warstwę docieplającą zwykły, lekki polarowy koc. Małe dziecko nie powie, czy jest mu ciepło, czy sucho i czy wygodnie. Wszystko zależy od tego, jak dziecko spędza czas oraz w jakim jest wieku. Maluszki są mniej aktywne i mogą szybciej zmarznąć, starszaki za to bardziej ruchliwe, co też naraża je na kontakt z różnymi warunkami pogodowymi.
Jednak, jak mówi moje ulubione skandynawskie powiedzenie, nie ma złej pogody, są tylko nieodpowiednie ubrania. Żeby z pełną swobodą korzystać z dobroczynnego wpływu ruchu na świeżym powietrzu, trzeba się dobrze ubrać, a zwłaszcza odpowiednio ubrać swoje dziecko, które jeśli już chodzi samo, to na pewno wejdzie w największą zaspę i nasypie śnieg wszędzie tam, gdzie wydawałoby się nam, że jest to niemożliwe.
Małgorzata Jachacz-Łopata – autorka bloga „Górska Mama” i organizatorka akcji „Mamy w Góry!”, mama Gai, miłośniczka gór, natury i wszelkiej aktywności w terenie; podróżuje po świecie, zdobywa góry i eksploruje dzikie miejsca z córeczką Gają; doktor nauk medycznych, fizjoterapeutka od spraw kobiecych, instruktor jogi i pilates. Mieszka w Bielsku-Białej.
gorskamama.com / FB: Górska Mama / IG: @GorskaMama
Ciąg dalszy nastąpi…
Cały artykuł możecie przeczytać w naszym drukowanym wydaniu Ski Magazynu dostępnym w sieciach Empik w całej Polsce.