Podobnie, jak w minionych latach, u progu sezonu prezentujemy rozmowy z czołowymi alpejczykami świata, którzy startują na sprzęcie austriackiej firmy Atomic. Tym razemformuła jest nieco inna: otóż z gwiazdami nie spotkali się dziennikarze branżowych mediów (w tym „Ski Magazynu”), lecz przedstawiciel Atomica. Mimo to opowieści zawodników warte są uwagi.
Atomic: Pora przywitać Sofię Goggia, Mikaelę Schiffrin i Aleksandra Kilde. Czyli numer jeden w zjeździe kobiet, numer jeden, jeśli chodzi o całokształt dokonań i numer jeden w zjeździe mężczyzn. Niesamowite…
Sofia, zacznijmy od Ciebie – Twój miniony sezon był imponujący! 6 zwycięstw w zawodach Pucharu Świata oraz tytuł mistrzyni w zjeździe kobiet – i to pomimo, że wiele razy nie startowałaś! Jesteś też na piątym miejscu w klasyfikacji generalnej Pucharu. Zdobyłaś również srebrny medal w zjeździe na igrzyskach olimpijskich w Pekinie. To dowód, że niemożliwe stało się faktem, bo po kontuzji nikt tak naprawdę nie spodziewał się, że pojawisz się na Olimpiadzie. Patrząc z perspektywy kilku miesięcy – co się działo w czasie pomiędzy diagnozą o kontuzji a zdobyciem olimpijskiego medalu?
Sofia Goggia: Tak, to na pewno był najbardziej szalony sezon w mojej karierze. W pierwszych miesiącach szło świetnie – wygrałam 5 razy w ciągu 17 dni. I wtedy upadłam w Cortinie d’Ampezzo. Dzień po wypadku nie byłam w stanie nawet chodzić. Pytałam samą siebie, czy jest jakakolwiek szansa, że wystartuję na olimpiadzie, skoro jestem w takim stanie. Dalej jestem w szoku, że się udało. Ale końcówka sezonu była bardzo ciężka. Tak naprawdę jeździłam tylko na jednej nodze. Zdałam sobie z tego sprawę dopiero po rozpoczęciu fizjoterapii już po zakończeniu sezonu. Nie mogłam wykonać wielu prostych ćwiczeń, choćby podskoków. Mój mózg nie był w stanie pojąć, co się dzieje, było to pierwsze tego rodzaju doświadczenie w moim życiu. Czułam się, jakbym straciła wszystko. Jestem szczęśliwa, że udało mi się zdobyć srebrny medal na olimpiadzie, ale dalej nie wiem, jak tego dokonałam. Najważniejsze, że tego dokonałam.
Atomic: Jak Ci się udało z tym uporać psychicznie?
Sofia Goggia: Dzień po upadku czułam się wyczerpana, także psychicznie i niepewna, czy uda mi się dotrzeć na olimpiadę czy nawet w ogóle wystartować w sezonie 2021/22. Dwa dni później mój doktor powiedział, że jest jednak szansa, a ja mu w pełni uwierzyłam. Cały czas umacniałam w sobie przekonanie, że mi się uda. Nie było we mnie miejsca na zwątpienie. I takie podejście mnie uratowało, choć równocześnie pierwszy raz w karierze musiałam zmierzyć się ze strachem. Brakowało mi stabilności w jednej nodze, ale wiedziałam, że muszę zebrać siły, żeby ponownie wystartować w zjeździe. W Chinach był nieznany mi śnieg, nowa trasa – jakby wszystko przeciwko mnie. Ale często, będąc pod ścianą, znajdujemy
wewnątrz siebie jakąś siłę, moc desperacji, która pomoże nam przejść przez najtrudniejsze momenty. Jestem szczęściarą, że miałam tę moc w sobie.
Atomic: To właśnie – ta, jak to nazywasz: „moc desperacji”, powoduje, że wszyscy nie poddajecie się, idziecie za celem, i sprawiacie, że niemożliwe staje się możliwym.
Sofia Goggia: To był dla mnie wielki wyścig. Nie byłam w tak wysokiej w formie, w jakiej planowałam być. Postawiłam wszystko na jedną kartę, ale igrzyska olimpijskie są tego warte. Jeśli nie ryzykujemy dla spraw, w które wierzymy, jaki jest sens ryzykowania?
Atomic: Porozmawiajmy o tym, co dzieje się teraz. Jak się czujesz dziś, u progu sezonu 2022/23?
Sofia Goggia: Dobrze. Miałam niezłe lato. Dużo trenowałam, musiałam nadrobić zaległości spowodowane kontuzją. Zaczęłam wcześnie, niemal zaraz po końcu poprzedniego sezonu. Spędziliśmy 35 dni w Argentynie, był to pierwszy tego typu wyjazd po erze COVID-u. Tam dalej nie czułam się w wymarzonej formie, ale miałam na szczęście zapas czasu. Dalej nie jestem tam, gdzie chciałabym, jeśli chodzi o slalom gigant, ale jestem zadowolona z postępu, jeśli chodzi o prędkość jazdy. Udało się nam też wprowadzić wiele ulepszeń sprzętowych. Zapowiada się ciekawie. Choć fakt, na początku nie było łatwo, zwłaszcza na lodowcach. Musiałam włożyć dużo pracy w odbudowanie niektórych schematów ruchowych. Pamiętam, jak powiedziałam trenerowi, że łatwiej się jeździ na dwóch nogach, nie na jednej. Musiałam się pozbyć tych złych przeczuć, które zostały ze mną jako jedna z konsekwencji wypadku i były mocno zakodowane w moim mózgu. To wymagało czasu, ale im większy robiłam postęp, tych coraz mniej czułam ten strach. Teraz już o tym nie myślę, skupiam się na technice.
Atomic: Czy to prawda, że trenowałaś z Dominikiem Paris?
Sofia Goggia: Tak, bardzo mi się poszczęściło, że miałam taką okazję. Mieliśmy dni, kiedy trenowaliśmy
razem zarówno zjazd, jak i super gigant. Treningi z mężczyznami są zawsze bardziej wymagające, także biorąc pod uwagę aspekt techniczny. Jednak największą różnicę sprawia podejście do takich treningów. Myślę, że Mikaela się ze mną zgodzi. To było ciekawe doświadczenie i myślę, że wykorzystałam tę szansę.
Atomic: Mikaela, jakie jest Twoje zdanie na temat treningów z mężczyznami? Powiedziałaś kiedyś pół żartem, że kierujesz się zasadą: „Zawsze bądź lepsza i szybsza. Szybsza od facetów”.
Mikaela Schiffrin: Zgadzam się z Sofią. Treningi z facetami to inna historia. Towarzyszy im zupełnie inna intensywność, dokładność, podejście. Przeważnie właśnie wtedy mężczyzna z drużyny stara się znaleźć szybszą drogę, szybszy zakręt. Przypomina mi to Twój styl jazdy, Sofia. Przekraczasz granice, podczas treningów z płcią przeciwną widzimy, że możliwe jest więcej, niż nam się wydawało. Pomaga nam to podwyższać poprzeczkę.
Zachęcamy do przeczytania pozostałej części wywiadu w Ski Magazynie!
wywiad spisała i przetłumaczyła Alicja Gwiazdowska