Zdjęcia i tekst: Piotr Jasieński „Szuwarek”
Pierwszą część artykułu znajdziesz tutaj, a drugą tutaj.
UPRZĄŻ
U p r z ą ż składa się z rzemienia, w którego przebieg włączony jest ś c i ą g a c z (sciągło), którego zadaniem jest napięcie rzemienia po wsunięciu weń buta. Pierwowzorem była t. zw. Klamra Ellefsena, która w niezmienionej formie i dziś bywa przeważnie używana. Warjantami są wszystkie inne typy, jak Jordele, polegające na zastąpieniu rzemienia taśmą stalową, które doczekały się już szeregu naśladownictw, dalej Bildsteiny, zastępujące rzemień sprężyną i i. Ostatnią nowością jest uprząż wykonana całkowicie z metalu (Ligula), pracująca jednak na zasadzie uprzęży Huitfelda. Ściągacz i rzemień zastępuje tu sprężyna, z urządzeniem umożliwiającym wstawienie buta bez pomocy ręki.
Od kilku lat jako uzupełnienie więźby weszły w użycie s p r ę ż y n y , które umocowywane paskiem do nogi, powyżej buta, a drugim swym końcem do tyłów nart, mają za zadanie przyciąganie deski do pięty i ułatwienie ewolucyj. Obok sprężyn typu Amstutza, pojawiły się również silne taśmy gumowe, o analogicznym zastosowaniu.”
W 1929 roku Walter Amstutz, założyciel Szwajcarskiego Akademickiego Klubu Narciarzy, wymyślił opisaną sprężynę. Gumową jej wersję stosował Bronisław Czech [zdj. 26]
W wydawanym przez Sekcję Narciarską AZS w Krakowie dwutygodniku „Na Nartach” ze stycznia 1937 roku przeczytałem artykuł Mariana Maurizio „Kilka uwag o sprzęcie narciarskim”. Przytoczę tu parę akapitów z podrozdziału „Więźby”:
„Zajmę się tylko typami wiązań turystycznych, pomijając więźby używane do biegów płaskich i skoków. Odmian więźb turystycznych jest bardzo dużo, tak że omawianie wszystkich zajęłoby za dużo czasu i miejsca – ograniczę się do wymienienia dwóch najpopularniejszych. Pierwszym, zasługującym ze wszech miar na uznanie jest „Slalom”. Jest to wiązanie turystyczno-zjazdowe i śmiało można nazwać je uniwersalnym. Drugi typ, to „Tatry”- konstrukcyjnie słabsze, wreszcie szczęki „El-Ge” najgorsze, a niestety najbardziej rozpowszechnione. Najważniejszą częścią wiązań są szczęki (baki), które trzymają przód buta. Powinny posiadać odpowiednią wysokość, szerokość i wytrzymałość. Jako turystyczne przede wszystkim wiązanie powinny się dawać regulować w zależności od wymiaru buta. Najlepiej tym warunkom odpowiada „Slalom”. Miejsce przyśrubowania więźby do narty obliczamy następująco: długość narty w cm mnożymy przez współczynnik – 0,465 i otrzymaną wartość w cm odmierzamy od piętki narty – w tej odległości przychodzi przednia krawędź szczęki. Drugą ważną rzeczą jest przyczep rzemieni. Najlepiej przewiercić w narcie pod szczęką dziurę tak, aby oś otworu była w połowie grubości stopki narty. Umiejscowienie otworów w stosunku do szczęki: oś otworu cofnięta ku tyłowi o 2 do 3 cm, licząc od tylnej krawędzi szczęki. Przez otwór ten, przeciągamy 2 niezbyt grube rzemienie, jeden ze skóry t. zw. blankowej, drugi z przetłuszczonej świńskiej lub bawolej. Rzemieni nie należy zszywać, tracą bowiem na elastyczności. Na koniec spinamy rzemienie tylnikiem metalowym, przy czym najlepiej używać tylnika sprężynowego. Ten typ wiązań najlepiej spełnia swoje zadania, gdyż siła skośnie działająca na obcas buta przyciska piętę do narty….. I znów nie wiadomo skąd się wzięła fałszywa opinia, że typ wiązań o skośnym działaniu siły na obcas jest typem wyłącznie zjazdowym, nie nadającym się jakoby do turystyki? Przecież ten typ wiązań nie jest bynajmniej nowym! Jest to po prostu stare, tak jak narty turystyczne wiązanie Huitfeld, o tyle ulepszone, że otwór na rzemień jest cofnięty do tyłu i mniejszy, gdyż szczęki przykręcono na wierzch.”
El-Ge
W przytoczonym cytacie z dwutygodnika „Na nartach” autor wymienia wiązania El-Ge. Pochodziły ze znanej przedwojennej wytwórni wiązań z rejonu Bielska, a ściślej z Fabryki Wyrobów Metalowych i Sportowych. O pierwszych modelach tych szczęk pisałem. Były przystosowane do paskowych wiązań. Znajdowały się na nich wystające trzpienie do przyczepienia rzemieni za pomocą specjalnie ukształtowanych metalowych skuwek. Zastanawiające jest, że na sprężynowym tylniku tych wiązań widnieje napis DE-BE TATRY. [zdj. 27]
Kolejne wersje już w latach trzydziestych z tej wytwórni na płycie dociskającej nastawne szczęki wiązań były sygnowane EL-GE lub El-Ge Tatra-k, czy Tatra-D, pisane czcionką gotycką, z charakterystycznym rysunkiem choinki. Ktoś zapyta, skąd ta czcionka gotycka? Należy pamiętać, że w tamtych czasach tereny te zamieszkiwała w 60% ludność deklarująca narodowość niemiecką. Wielokrotnie zastanawiałem się nad tą specyficzną skądinąd nazwą i doszedłem do wniosku, że był to fonetyczny zapis monogramu pierwszych liter imienia i nazwiska właściciela fabryki Leopolda Gajduszka. Jego Fabryka Wyrobów Metalowych i Sportowych znajdowała się w Białej k. Bielska na ul. Dworkowej 2. [Zdj. 28]
To tu zaopatrywali się między innymi zakopiańscy producenci nart. W fabryce powstawały wiązania paru rodzajów czy typów: kandahary, wiązania paskowe z klamrą Ellefsena. Był też wariant z klamrą znajdującą się na sprężynie, która była połączona rzemieniami do szczęk, w kolejnej wersji owa klamra znajdowała się na stalowej lince-kablu ze sprężyną obejmującą z tyłu but narciarski. Regulowane szczęki były wspólne do wszystkich wiązań, gdyż posiadały po bokach specjalne otwory, do których zaczepiano metalowe końcówki pasków. Klamra na sprężynie znajdującej się na obcasie buta narciarskiego w krajach alpejskich, to był patent Bildsteina (jak już wspomniałem) i stąd powszechna nazwa „wiązania bildsteinowe”. Ale w internecie znalazłem zdjęcia tylnika sprężynowego produkowanego przez Gajduszkę EL- GE SPRĘŻYNOWY. [ zdj. 29]
Brat Leopolda, Adolf Gajduszek prowadził drugą siedzibę firmy „El-Ge” w Bielsku przy placu Żwirki i Wigury 8. Jak podaje książka telefoniczna z tamtego okresu, znajdował się tam również firmowy Sklep Sportowy Leopold Gajduszek (na ul. 3-Maja 4). Warto pamiętać, że Bielsko i Biała były odrębnymi miastami do 1951 roku, kiedy nowa władza połączyła oba miasta.
W Wiadomościach Urzędu Patentowego, zeszyt nr 12 str. 475 z grudnia 1938 roku, nr rejestru 7921, figurują dwie daty: 11.5.1938 i 30.11.1938 (ta druga jest chyba datą wpisu do rejestru, gdyż powtarza się przy innych wpisach) a w zeszycie nr 7, str. 164 z dn. 31. VII. 1942 pod numerem rejestru 7921 widnieje wpis „Więźba do nart” Leopold Gajduszek. Firma EL-GE Leopold Gajduszek, Fabryka Wyrobów Metalowych w Białej.
Z Urzędu Patentowego uzyskałem wyjaśnienie, że Leopold Gajduszek otrzymał prawo ochronne na Wzór Użytkowy. Patenty są udzielane wyłącznie na wynalazki, a zgłoszone rozwiązanie wynalazkiem (patentem) nie było. Wpis z 1942 roku dotyczy przedłużenia prawa ochronnego. Wynika z tego, że w czasie wojny zakład prowadził działalność. Być może produkował wiązania na potrzeby wojska.
Warto odnotować fakt, że Leopold Gajduszek był czynnym narciarzem. Startował wielokrotnie w Mistrzostwach Polski w skokach narciarskich, a największym jego sukcesem było zajęcie III miejsca w XI Mistrzostwach Polski w 1930 roku, gdzie uzyskał 16 pkt. za skoki o długości 51 i 52 metry. Był również nauczycielem narciarstwa, w Kalendarzu Informacyjnym PZN na sezon 1935/36 na s. 54 na oficjalnej liście mianowanych przez PZN jako Pomocnik Trenera figuruje Gajduszek Leopold (Bielsko). W kolejnych wydaniach Kalendarza na następne sezony 36/37 i ostatnim wydaniu 38/39 jest również pomocnikiem trenera, ale już jako Gajduschek Leopold.
Niestety, nie wiadomo, jakiego modelu wiązań dotyczyło zgłoszenie wzoru w Urzędzie Patentowym z 1938 roku i jego przedłużenie z 1942. Prawdopodobnie chodzi o wiązania sygnowane El-Ge kabel. [zdj.30, 31]
Były one identyczne, jak te, które zostały kupione dla mnie w 1964 roku (!) w sklepie sportowym i przez sprzedawców określane jako bezpiecznikowe. Produkowały je Bielsko-Bialskie Zakłady Sprzętu Sportowego, które były sukcesorem znacjonalizowanych po wojnie zakładów metalowych Leopolda Gajduszka. Gajduszek zastosował tu nowatorskie rozwiązanie: tradycyjną dla kandaharów dźwignię z drabinkowym uchwytem linki zamienił na dźwignię sprężynową napinająca stalową linkę. Pytanie, czy to rozwiązanie było w 100% jego „patentem”? Widziałem zbliżone konstrukcje, ale raczej późniejsze. Ruchomym haczykiem na gwincie zapinało się ramię dźwigni, przekręcając go uprzednio do właściwego położenia. Długi gwint pozwalał na regulację zaczepienia linki w zależności od długości buta. Napinająca się ponad miarę linka zwalniała haczyk i wiązanie rozpinało się – to przy upadku w przód. Skrętny ruch buta nie odbezpieczał haczyka. Moje wiązania w stosunku do „gajduszkowych” różniły się tylko nieznacznie kształtem szczęki. Podkładka pod piętą też była identyczna, okrągła z porządnej blachy. Zamysł z haczykiem, który miał luzować linkę i dzięki temu wypinać wiązanie był dobry jak na owe czasy, ale ów haczyk potrafił wypiąć się, gdy mocniej uderzyło się nartą o śnieg. Z tego powodu wprowadzono face lifting tej dźwigni (lata 1965-67) po trzydziestu latach od pierwowzoru! Haczyk zaopatrzono w sprężynkę dociskającą, a specjalna obudowa utrzymywała go od tej chwili w pionie. Dzięki temu zapinanie wiązania było łatwiejsze, nie potrzeba było „trzeciej ręki”, gdyż dociśnięty haczyk zatrzaskiwał się! Odtąd nazywano go zatrzaskiem. [zdj. 32]
W wyniku face liftingu została również zmieniona metalowa podkładka pod piętą. Zamiast dotychczasowej okrągłej wprowadzono wąską poprzeczną podkładkę wzorowaną na linkowym wiązaniu Markera. Ta jednak z powodu nikłej grubości nie wytrzymywała próby czasu, nawet gdy wiązania były użytkowane przez kobiety. To tyle, na razie jeśli chodzi o rejony Bielska.
Istniały też bardzo podobne wiązania o sprężynowej dźwigni, która była identyczna jak w wiązaniach JUBILEUSZOWYCH produkowanych w Skarżysku Kamiennej. Nosiły one nazwę START, taki napis widać na blasze dociskającej szczęki. Dźwignia sprężynowa w obu wiązaniach posiadała dwie sprężyny (jedna w drugiej), które napinały linkę, inny był też gwintowany zaczep stalowej linki okalającej but narciarski. [zdj 33 ]
Ale wróćmy do lat przedwojennych.
Zakopane nie pozostawało w tyle, jeśli chodzi o wytwarzanie sprzętu sportowego – także wiązań narciarskich. Już w 1927 roku Zdzisław Ritterschild zgłosił patent na „więźbę do nart”, a następnie ulepszył je, o czym informuje ogłoszenie z tamtego czasu:
>Wiązania „W U J E K” ulepszony model 1930 Pol. Pat. Nr. 9370 P. Zdz. RITTERSCHILDA Jedyne wiązania do celów turystycznych i spacerowych. Proste w użyciu i swobodne w ruchach.<
Stanisław Zubek, wielce zasłużony producent nart z Zakopanego również zajmował się wiązaniami. Drugi opracowany przez niego model wiązań doczekał się patentu w 1930 roku. Zastosował dźwignię, która służyła do regulacji szerokości szczęk (model wiązań Zubek 1930). [Zdj. 34]
W sumie był autorem trzech modeli wiązań, a ostatni nosił nazwę Kandahar Zub-Stan. Wiązania jego projektu powstawały w Bielsku w zakładach Jana Prochski.
Franciszek Bujak, sportowiec, olimpijczyk mający na Jaszczurówce wytwórnię nart, z której wychodziły znakomite narty, także sygnował nazwiskiem swoje więźby. Te na zdjęciu to odmiana wiązań paskowych, model szczęki Haug. Charakteryzował się specjalnymi ruchomymi dociskami stabilizującymi boki butów narciarskich. Wiązania te nie wymagały pasków napalcowych. [Zdj. 35]
W kalendarzu Narciarskim PZN na sezon 1936/37 znajduje się ogłoszenie – reklama.
> Olimpijskie wiązania „SLALOM”, oraz turystyczne „TATRY” zdobyły uznanie olimpijczyków i sławnych narciarzy Polski. Wytwórnia Artykułów Sportu Zimowego H. OLSZEWSKIEGO w Zakopanem przoduje w postępie techniki narciarskiej. <
Henryk Olszewski miał w Zakopanem na ul. Kamieniec spory warsztat mechaniczno-ślusarski. Był jedynym w tym mieście producentem wiązań narciarskich i wszelkich metalowych wyrobów na potrzeby narciarstwa. To u niego powstawały uznane za pierwszorzędnej jakości wiązania, przeznaczone głównie do wiązań zawodniczych dla skoczków i zjazdowców, które były jego autorską koncepcją.
Do opisywanych wiązań narciarskich w wielu wypadkach nie były potrzebne specjalne buty. Buty, w których wtedy jeździło się, charakteryzowały się grubą podeszwą, nazywano je powszechnie „narciarkami”, ich wyróżnikiem był rowek wzdłuż obcasa. Można było w nich również jeździć na łyżwach lub poruszać się w czasie srogiej zimy. W tamtych czasach buty obstalowywało się u tych szewców, którzy potrafili je wykonać i fachowo okuć.
W dziedzinie wiązań narciarskich do czasów wojny już żadnych, kolejnych sensacji ani epokowych wynalazków nie było. W czasie jej trwania w Zakopanem zaniechano produkcji, nie wolno było posiadać nart to i wiązania nikomu nie były potrzebne. Okupanci co mogli to rekwirowali i zakazywali produkcji. Henryk Olszewski nie mógł zrealizować zagranicznych zamówień na swoje wiązania.
Zakłady Gajduszki w czasie wojny, zdaje się, funkcjonowały, gdyż właściciel przedłużał zgłoszenia wzorów w 1942 roku w Urzędzie Patentowym. Po wojnie w 1945 jego fabryka zatrudniała 45 osób. W latach 1946-47 zatrudnienie wzrosło do 80 osób. W 1948 roku Przedsiębiorstwo zostało przejęte na własność państwa orzeczeniem Ministra Przemysłu i Handlu Nr 21 z dnia 12.03.1948 r. (MP Nr 44 z dnia 30.04.1948r., poz. 221). W okresie zarządu państwowego produkowano pudełka do pasty do butów i okucia do butów, następnie jako produkcję zasadniczą rozpoczęto produkcję wiązań narciarskich.
Zarządzeniem Dyrekcji Przemysłu Miejscowego w Krakowie z dnia 01.04.1950 r. ustalono nazwę dla przedsiębiorstwa w brzmieniu Państwowa Wytwórnia Wyrobów Metalowych Nr 1 – Biała Krakowska. Zarządzeniem Prezesa Centralnego Urzędu Drobnej Wytwórczości z dnia 29.03.1951 r. powstało przedsiębiorstwo pod nazwą Południowe Zakłady Sprzętu Sportowego, które podlegało Zarządowi Przemysłu Sportowego w Warszawie. W dniu 30.04.1951 r. Dyrekcja Przemysłu Miejscowego w Krakowie przekazała podległą Wytwórnię Wyrobów Metalowych na rzecz Zarządu Przemysłu Sportowego w Warszawie, a ten wcielił ją z dniem 01.05.1951 r. do wielozakładowego przedsiębiorstwa pod nazwą Południowe Zakłady Sprzętu Sportowego. W roku 1951 rozpoczęto budowę nowego zakładu przemysłowego przy ul. Wyzwolenia 59/61, obliczonego na seryjną produkcję sprzętu sportowego. Do zakładów wchodzących w skład Południowych Zakładów Sprzętu Sportowego należało w tym okresie oprócz Zakładów Metalowych, Wytwórnia Nart w Zakopanem, która powstała na bazie znacjonalizowanych zakopiańskich producentów nart. Wiązania narciarskie produkowane były wyłącznie w zakładach w Bielsku-Białej.
Czy w Bielsku były produkowane jeszcze Kandahary? Tak, były, ale brak jest informacji, do którego roku. Sygnowane były stemplem: Bielskie Zakłady Przemysłu Sportowego. Znak firmowy w kształcie bardzo zbliżonym do tego występującego na nartach z Południowych Zakładów Sprzętu Sportowego. Chyba już wtedy nie obowiązywała nazwa Południowe Zakłady Sprzętu Sportowego, gdyż znaki fabryczne na nartach też były inne. [zdj. 36]
Kadra
W latach sześćdziesiątych ruszyła produkcja wiązań z rodziny Kadra. Wiązania te wymagały specjalistycznych butów, których produkcja rozpoczęła się w Wałbrzychu i Krośnie. Podeszwy butów były już symetryczne, należało w nich wyciąć dwa pionowe symetryczne rowki w odległości 25 mm od siebie, w których gnieździły się wypusty trójkątnych bezpieczników. Trójkątne przody Kadra I i II były stosowane w wiązaniach bezpiecznikowych konstrukcji linkowej i wypinały na boki. Były identyczne jak Marker Simplex. Kadra I było rozwiązaniem wcześniejszym, co ciekawe i zastanawiające (posiadam parę wersji wiązań Kadra I) na trójkątnych bezpiecznikach widnieją różne cyfry (1 i 3) w ramach jednej pary, na innych jednakowe cyferki (4), co to oznacza? Nie ma trójkąta z cyfrą (2). [Zdj. 37] W przodzie trójkątnej głowicy Kadra II zmieniono usytuowanie pokrętła mosiężnego regulującego siłę wypięcia za pomocą kulki, inna była również grafika. Pierwowzorem dźwigni napinającej linkę w tych wiązaniach była ta, opracowana i wymyślona przez Gajduszka, z takim samym haczykiem zwalniającym dźwignię przy upadku na wprost. [Zdj. 37]
Kadra II posiadała zmodernizowaną dźwignię. Wiązanie Kadra III było kolejnym odwzorowaniem niemieckiego wiązania Markera. [Zdj. 38]
Różniło się kolorem rolek w obrotowej zapiętce (Marker posiadał czerwone a nasze były czarne) i zapewne jakość wykonania też była różna. Z przodu trójkątny bezpiecznik jak w Kadra I i II, a z tyłu obrotowa piętka z dwoma sprężynami połączonymi klamrą wyposażoną w rolki ułatwiające naciąganie dźwigni. Po obu stronach znajdowały się kolucha, do których przyczepione były rzemienie. Po zewnętrznej stronie paru centymetrowy ze sprzączką a od wewnętrznej strony długi, którym owijało się but. W pierwszych wersjach rzemień okalający but był długi, do parokrotnego opasania go. Ostatecznie owijało się but tylko raz. Produkcja wiązań Kadra III to lata sześćdziesiąte. Było to pierwsze bezpiecznikowe, pozbawione linek wiązanie, występował w nich trójkątny bezpiecznik wersji pierwszej i drugiej. [zdj. 39]
Szlifując ten materiał natrafiłem na zdjęcie znajdujące się na forum narciarskim. Próbowałem dotrzeć do jego autora, niestety, bezskutecznie. Zdjęcie przedstawia piętkę wiązania – coś pomiędzy Langrimenem a Kadrą III. I zaczynał przypominać mi się obraz z lat dziecięcych, gdy obserwowałem dorosłych narciarzy na Kasprowym, którzy długo owijali rzemieniem but narciarski, a następnie zapinali dźwignię. Na tym zdjęciu widać jedną sprężynę zakończoną długim rzemieniem przeciągniętym przez wewnętrzne kolucho. Narta jest jak widać zakopiańska [zdj. 40]
Otrzymałem „Instrukcje tymczasową” montażu wiązań bezpiecznikowych „ZRYW 3” z roku 1967. Oznacza to, że musiały istnieć wcześniej wersje 1 i 2. Wersja ta posiadała już zmodyfikowaną dźwignię napinającą z haczykiem określanym jako zatrzask. Te wiązania spotyka się jeszcze na drewnianych nartach. Jak czytam w instrukcji, wiązanie „Zryw 3” jest wiązaniem zabezpieczającym użytkownika przed urazami skrętnymi i urazami przy upadku do przodu. [Zdj. 41]. Posiadam dwa modele wiązań ZRYW, ale niestety one nie mają żadnych wyróżników. Przy jednych wiązaniach istnieje dźwignia sprężynowa innej konstrukcji, identyczna jak swojego czasu stosowała firma GEZE
Alfa, Beta, Gamma…
W 1970 Bielskie Zakłady Sprzętu Sportowego wyprodukowały wiązania Alfa. Były to pierwsze wiązania ze „skrzynkowym” tyłem, wzorowane z kolei na wiązaniach TYROLIA lub SALOMON. Przód wiązań był identyczny, jeśli chodzi o zasadę działania jak trójkącik Kadry, inne były odlewy i wskaźnik napięcia sprężyny dociskającej kulkę. Ostatnio kupiłem „Instrukcje tymczasową” wiązań ALFA i tam znalazłem drobnym druczkiem napis: Pow. „Befama” Bielsko-B., zam. 1557 26.8.70 400 L-25. Zastanawiająca jest ta „tymczasowość” instrukcji, być może dlatego, że była powielana a nie drukowana. W każdym razie pochodzi z 1970 roku. Ten model nie cieszył się dobrą opinią wśród narciarzy, a i rozwiązanie konstrukcyjne przodu sięgało parunastu lat wstecz. Właściwie nie trzeba było się schylać, aby zapiąć narty z takimi wiązaniami, jedynie do zapięcia taśmy chroniącej przed zgubieniem w razie wypięcia. Niestety, nie posiadam tych wiązań i stąd brak zdjęcia. Pamiętam jednak, że wiązania przyciągały wzrok innych narciarzy. [zdj. 42]
W kolejnym roku wytwórnię opuszczają wzorowane na zachodnich wiązaniach LOOK NEVADA, wiązania Beta. Doczekały się one bodajże jedenastu czy dwunastu kolejnych wersji (ostatnia z 1984), gdyż w stosunku do poprzednich były naprawdę dobre. Błyszczące aluminiowe odlewy wyglądały okazale (taki był pierwszy model, kolejne nie były już numerowane, ale za to malowane w kolorach czarnym i czerwonym). Porównując ten wyrób do ich pierwowzoru – wiązań Look – Beta różniła się kształtem tulei: Look okrągłe, tu były sześciokątne, reszta wymiarów była niemal identyczna. [zdj. 43]
Ostatnim modelem wiązań tej serii były wiązania Gamma, przeznaczone dla młodzieży. Regulacja siły wypięcia przodu wiązań polegała na mechanicznym przełożeniu sprężyny w inne położenie. [zdj. 44]
Pierwsze modele serii wiązań (Alfa, Beta, Gamma) nie posiadały jeszcze ski stoperów. Zamiast nich były taśmy, które zapinało się wokół nogi. Ski stopery pojawiły się w nich na początku lat osiemdziesiątych i bodajże dopiero czwarta edycja wiązań Beta posiadała je. Często można było je kupić osobno i zamontować do nart. [zdj. 45]
Zakłady Polsport w Bielsku Białej pod koniec lat osiemdziesiątych wyprodukowały dwa modele wiązań zjazdowych Polsport 110 i Polsport 130, które były zaopatrzone fabrycznie w ski stopery. Ich wygląd i kształt wydaje się obecnie dość toporny, ale wiem, że cieszyły się powodzeniem. [zdj. 46]
Równolegle powstawały u nas w Bielsku wiązania biegowe. Wzorowane oczywiście na norweskich wiązaniach Rottefella. Pierwsze „łapki na myszy” zapinały przód buta na tzw. grzebień, kolejne zmieniały swoją konstrukcję w latach siedemdziesiątych-osiemdziesiątych i na tym nasza rodzima produkcja zakończyła się!
Warto poświęcić parę zdań wiązaniom Rottefella. Marka ta powstała w 1927 roku w Norwegii, jej właścicielem był Bror With, który urodził się 19 czerwca 1900 a zmarł 9 grudnia 1985 roku. Był norweskim inżynierem mechanikiem, wynalazł między innymi wspomniane wiązania Rottefella „rat trap” czyli popularne łapki na myszy, wiązanie mocujące przód buta w charakterystycznym wiązaniu. Rozwiązanie to stało się standardem na najbliższe 50 lat. NN 75 (Nordik Norm 75) – tak też są określane. Specjalne ukształtowana przednia podeszwa buta o szerokości 75 mm. 3 Pin, czyli trzy bolce znajdujące się w wiązaniu, umiejscowione poprzecznie do osi podłużnej narty. [ Zdj. 47]
W pierwszych modelach wiązań było sześć bolców, po trzy na jednym elemencie szczęki, równolegle do osi narty. Co ciekawe, pierwsze modele tych wiązań z 1927 roku miały dźwignię zapinaną rzemykiem na sprzączkę. Wiązania Rottefella posiadały również szeroką paletę modeli do nart śladowych „Backcountry ski”. Nieocenioną rolę odegrały wiązania tej firmy w odradzającym się współcześnie telemarku – modele Cobra do „kaczych dziobów” [zdj. 48] i NTN (New Telemark Norm), z nowym rozwiązaniem konstrukcyjnym [Zdj. 49 ]. Szczególnie te ostatnie dały bardzo stabilne i mocne połączenie buta z nartą. Natomiast współczesne biegowe wiązania to systemy NNN, SNS czy Turnamic.
Posiadam w swoich zasobach dwie pary nart o bardzo nietypowych wiązaniach. Narty malowane na biało z centralnym zielonym paskiem, czyli wojskowe, niemieckie. W czasach II wojny światowej narty wojskowe posiadały popularne już wtedy kandahary. A wiązania, które znajdują się przy tych moich nartach są bardzo nietypowe. Przypominają wyglądem wiązania biegowe Rottefella, ale zasada ich działania jest zupełnie odwrotna (natomiast skutek ten sam – unieruchomienie nosowej części buta). Wymagają specjalnego buta, który posiadał drewnianą podeszwę. Oryginalne buty do tych wiązań robiła firma Bata. Miały drewnianą podeszwę z metalową odpowiednio wyprofilowaną skuwką, a cholewki były brezentowe z paskami. W te buty wkładało się normalne buty wojskowe i zapinało taśmami parcianymi. Zważywszy, że przełomem dla rozwoju przedsiębiorstwa Bata był okres I wojny światowej, kiedy to firma otrzymała duże zamówienia od wojska, a dzienna produkcja przekroczyła 10 tys. par obuwia przy zatrudnieniu ponad 5 tys. pracowników, można przypuszczać z dużą dozą prawdopodobieństwa, że wiązania, które posiadam pochodzą z czasów I wojny światowej. Te wiązania na tzw. rynku wtórnym pojawiają się niezmiernie rzadko. Były produkowane chyba przez różnych producentów, gdyż mam dwie różne wersje, jeśli chodzi o metodę ich wykonania. W oparciu o zdjęcie oryginalnych butów zdobiłem replikę samej drewnianej podeszwy z metalowym okuciem.[Zdj. 50]
Przedstawię jeszcze wiązania linkowe Marker Automatic – bardzo ciekawe rozwiązanie, gdyż przedni trójkątny bezpiecznik był wspomagany szczękami, które wychylały się na boki. Osią obrotu szczęk była obrotowa piętka! Wiązania były linkowe i na dźwigni sprężynowej widnieje odcisk sztancy: LIFT GEZE. Niestety, nie znalazłem nigdzie daty czy okresu, w jakich były produkowane, ale na pewno to były już lata powojenne. Prawdopodobnie jest to koprodukcja Markera i Geze. [zdj. 51]
Na koniec chciałbym jako ciekawostkę przedstawić wiązanie, a właściwie stare dziecięce narty, o regulowanym wiązaniu. Narty i przesuwna ruchoma piętka drewniane. Zakres regulacji do wielkości buta wynosi około 10 cm. To chyba pierwsze „rentalowe wiązanie” [ zdj. 52].
Szanowni Czytelnicy, będę wdzięczny za merytoryczne uwagi, sprostowania, uzupełnienia (szuwarek@topr.pl) czy w końcu za eksponaty, które bezustannie zbieram.
Chciałbym podziękować Pani Marii Król-Łęgowskiej za możliwość zrobienia paru zdjęć.
Piotr Jasieński „Szuwarek” jest starszym ratownikiem TOPR, instruktorem SITN i instruktorem telemarku. Jest także biegłym sądowym ds. wypadków narciarskich. Założył Sekcję Telemarku w SN PTT Zakopane 1907. Kolekcjonuje stary sprzęt i ekwipunek narciarski. Prowadzi blog www.piotr-jasienski-topr.gorskieblogi.pl