Zainspirowani skitouringiem, producenci sprzętu snowboardowego wymyślili splitboard: deskę rozciętą wzdłuż, dzięki któej snowboardziści mogą łatwiej kosztować freeride’u.
Freeride to powrót do korzeni. Przecież początki narciarstwa i snowboardu to dziewicze góry i świeży śnieg – oraz obcowanie z nimi w niezakłócony sposób. Teraz, po kilku dekadach, w trakcie których przeżywaliśmy wiele rewolucji: od jazdy technicznej zaczynając, poprzez sportową czy freestyle, wracamy poza trasy. Świadczy o tym rosnące zainteresowanie sprzętem freeride, kursami lawinowymi oraz oblężenie popularnych miejsc pozatrasowych.
Freeride można uprawiać na wiele sposobów. Niemalże nieskończone są przecież możliwości wyboru miejscówek oraz linii: od stosunkowo łatwych polanek po trudno dostępne żleby. Równie nieograniczone są możliwości łączenia zjazdów terenowych na różnym poziomie zaawansowania z wielogodzinnymi wycieczkami górskimi, czy – dla bardziej ambitnych i odważnych – z elementami freestyle na naturalnie ukształtowanych formach terenowych przykrytych puchem.
Dopóki nasza snowboardowa aktywność ogranicza się do jazdy w pobliżu wyciągów, dostęp do różnych atrakcji pozatrasowych jest w miarę łatwy. Ale gdy za cel obierzemy sobie miejsca oddalone od popularnych spotów, musimy liczyć się z koniecznością odbywania długich i mozolnych wycieczek pieszych z deską na plecach, podczas których wielokrotnie przeklinać będziemy bujną wyobraźnię, która pchnęła nas w taki teren.
Zainspirowani skitouringiem, producenci sprzętu snowboardowego przystąpili do wyścigu zbrojeń. Efektem jest splitboard. Dzięki nowej technologii otrzymujemy deskę rozciętą wzdłuż na pół, która w skutek zastosowania specjalnych wiązań na podejściu, pracuje jak narty skiturowe. Z kolei precyzyjny system łączenia umożliwia spięcie dwóch części w jedną całość do zjazdu.
W splitboardzie najważniejsza jest możliwość swobodnego przemieszczania się w terenach oddalonych od popularnych miejscówek. Łatwo dostępne tereny przy wyciągach szybko po opadzie zostają doszczętnie rozjeżdżone, a freeriderzy rozpoczynają modły do ICM Meteo, wyczekując kolejnych optymistycznych prognoz. Wtedy myśl o rozbiciu biwaku w dolinie, z której następnego dnia rano, zaopatrzeni w raki i czekany oraz deski oczywiście, wyruszamy w żleby, jest nie do odparcia. Aby dostać się w takie miejsca trzeba szybko przemieszczać się w terenie, pokonując wiele kilometrów w miękkim śniegu. Wtedy idealnym rozwiązaniem staje się deska rozcięta na pół z podklejonym fokami oraz para kijków turystycznych oraz oczywiście stosowna dawka zapału i ciekawości do eksplorowania nowych rejonów górskich.
Słowa zamieszczone na stronie jednego z najbardziej utytułowanych freeriderów na świecie, Jeremyego Jonesa: „The journey is the reward”, zdają się być sednem zimowych wypraw w nieznane. Od krótkich, jednodniowych wycieczek w Tatry zaczynając, poprzez wysokogórskie akcje w Alpach, na Alasce czy górach Azji kończąc.
Ale korzystanie ze splitboardu nie musi oznaczać jedynie wyczynowych akcji. Tak samo dobrze nadaje się on do spokojnych wycieczek w pełnym słońcu, zakończonych przyjemnymi, lekkimi zjazdami, które dostarczą wielu dobrych emocji każdemu. Do zobaczenia w terenie.