Karolina Riemen-Żerebecka ma, obok Justyny Kowalczyk, największe szanse na dobry wynik wśród polskich narciarzy w Soczi.
Urodziła się w Zakopanem w 1988 roku. Reprezentowała Polskę w skicrossie na Igrzyskach Olimpijskich 2010 w Vancouver, zajmując szesnaste miejsce. Na Mistrzostwach Świata w 2011 w Deer Valley była szósta. Najlepszym jej wynikiem było trzecie miejsce w zawodach Pucharu Świata w Åre (marzec 2013). W klasyfikacji generalnej PŚ w ubiegłym sezonie jedenasta.
SKI Magazyn: Dla kibica narciarskiego Skicross to konkurencja zjazdowa, tyle że naraz ściga się kilku zawodników. Trochę jak na torze motocrossowym. Trzeba mieć umiejętności zjazdowca, wyczucie bezpośredniej walki, umiejętność czucia w locie i doskonałe stanie na nartach. Czy ta konkurencja powinna być rzeczywiście zaliczana do freestyle, czy też być jedną z konkurencji narciarstwa alpejskiego?
Karolina Riemen-Żerebecka: Trudno powiedzieć, ponieważ skicross jest właśnie połączeniem tych dwóch dziedzin narciarstwa. Skręcanie jest bardziej alpejskie, zaś skoki bardziej freestylowe. Skłaniam się jednak do freestylu, bo atmosfera podczas zawodów i treningów mocno się różni od tej „alpejskiej”. W skicrossie wszyscy zawodnicy się dobrze znają, pomagają sobie nawzajem, wszyscy są uśmiechnięci. Na treningach na trasie często jeździmy razem po torze rywalizując i jednocześnie się bawiąc. To właśnie odróżnia nas od narciarzy alpejskich.
SKI: Opowiedz o drodze, która doprowadziła Cię do obecnego poziomu jazdy na nartach. Kiedy zaczęłaś przygodę z nartami?
KR: Na nartach rodzice zaczęli mnie uczyć, kiedy miałam 3 lata. Normalna kolej rzeczy zakopiańskiego dzieciaka. Chyba mi się spodobało, więc zostałam zapisana do klubu AZS Zakopane. Moją pierwszą trenerką była pani Ewa Grabowska, potem treningi odbywały się pod okiem pani Bożenki Trzebuni. Moje wyniki były z roku na rok coraz lepsze, więc po prostu nie przestawałam jeździć. W szkole podstawowej trenowali mnie pani Marta Zborowska i pan Jurek Witowski i tak do gimnazjum, kiedy moim trenerem na 6 lat został pan Andrzej Goetel. Narciarstwo alpejskie trenowałam do ostatniej klasy liceum. W tym czasie wiedziałam już, że chcę spróbować sił w skicrossie. Pojechałam na pierwsze w życiu zawody skicrossowe i je wygrałam. Obecnie jestem zawodniczką AZS AWF Katowice.
SKI: Jesteś znana również z freeride’ u. Wygrałaś zawody w cyklu Freeride World Qualifier w Jasnej, brałaś udział w rodzimej produkcji freeride „24/7”. Skąd zamiłowanie do tej dziedziny narciarstwa? Jak zjazdy w żlebach i świeżych śniegach wpłynęły na Twój obecny poziom sportowy?
KR: Był to i jest nieodłączny element treningu. Przede wszystkim jednak największa frajda na świecie! Od małego byłam zabierana przez Tatę na zjazdy poza trasami, pół życia spędziłam na Kasprowym. Tam też oddałam moje pierwsze próbne „360” na skoczni takiej, że pożal się Boże…
SKI: Wiemy, że skakałaś też ze spadochronem. Kto Cię w to wciągnął? I czy dziś bardziej pamiętasz strach przed skokiem, czy późniejszą euforię po mocnej dawce adrenaliny?
KR: Znowu Tata… Kiedyś dużo skakał ze spadochronem i zabierał mnie na lotnisko do Nowego Targu. Mając 12 lat skoczyłam z 3000 metrów w tandemie. Trochę się bałam, ale już w powietrzu było super!
SKI: Skakałaś również na skoczniach w parku. Co wniósł freestyle do Twojego dzisiejszego stylu jazdy?
KR: Dał mi obycie w locie i trochę wytrenował odwagę.
SKI: Dla jakiej firmy narciarskiej jeździsz? Ile masz nart w swojej stajni?
KR: Jeżdżę dla Salomona i mam około 20 par nart do różnych celów: skicrossu, freeride’u, freestylu i skitouringu. Jestem bardzo wdzięczna „Wujkowi Salomonowi” za pomoc i super sprzęt do treningów.
SKI: A na jakim modelu jeździsz zawody?
KR: Salomon X Race GS, długość 186 cm.
SKI: Jak się odżywiasz? Stosujesz jakąś specjalną dietę do rodzaju wysiłku na treningach?
KR: Jestem w stałym kontakcie z dietetyczką PZN. Jak każdy sportowiec, muszę się zdrowo odżywiać. Moja dieta jest raczej dostosowana do rodzaju treningu, który aktualnie realizuję. Na przykład, przy treningu wytrzymałościowym w lecie opiera się na węglowodanach, a przy treningu siłowym jest to dieta białkowa.
SKI: Masz jakieś ćwiczenie lub trening, którego wyjątkowo nie znosisz?
KR: Nie lubię skakania przez płotki.
SKI: Jak z twoim czasem? Masz go na tyle, żeby na luzie pojeździć z mężem albo przyjaciółmi na nartach?
KR: W sezonie z czasem jest ciężko, ale kiedy wracam nawet na parę dni do domu, to zawsze staramy się gdzieś wyrwać na „foczki” czy freeride. Wszystko zależy od warunków. Jak jest śnieg, zawsze idziemy na Kasprowy, nieważne jaka jest pogoda, byle by kolejka chodziła…
SKI: Podobno Twój ojciec, kiedy jeździłaś jeszcze w młodzikach, nauczył Cię serwisowania nart. Nie wszystkie zawodniczki mogą się pochwalić taką umiejętnością. Czy dzisiaj bierzesz jeszcze pilnik do wypielęgnowanej damskiej dłoni?
KR: Oczywiście, że potrafię zrobić sobie narty jak trzeba. Ale zazwyczaj tymi sprawami zajmuje się Tomek – mój mąż.
SKI: Kto dba o twój sprzęt? Ty sama czy masz od tego ludzi? Czy masz kilka par nart przygotowanych na rożne warunki?
KR: Od tego sezonu moim serwismanem jest mój mąż. Tomek przygotowuje mi narty na najwyższym poziomie. Spędza całe noce w narciarni. Na zawody zabieram około ośmiu par nart. Są przygotowywane na różne warunki. Podstawową różnicą jest struktura, potem twardość narty i samej zoli oraz smarowanie.
SKI: Twój mąż też ścigał się na nartach w konkurencjach alpejskich. Czy to ta dyscyplina sportu zbliżyła was do siebie, czy może inne wspólne zainteresowania ?
KR: Chodziliśmy razem do liceum, siedzieliśmy w jednej ławce, trenowaliśmy razem. Znamy się od małego, mamy te same zainteresowania. Ale to zbliżyło nas dopiero po liceum…
SKI: Miałaś do czynienia ze wspinaczką górską. Jakie drogi udało Ci się przejść?
KR: Uwielbiam się wspinać. Moje osiągnięcia są niewielkie, ale najważniejsza jest ogromna zajawka! Najtrudniejsza droga skałkowa, którą udało mi się zrobić RP, ma wycenę VII w skali UIAA. W przyszłości chciałabym wspinać się dużo w Tatrach, co wymaga trochę większych umiejętności. Muszę więc potrenować.
SKI: Czy to prawda, że jeździłaś na motorze? Podobno Twoja mama też umiała jeździć na motocyklu, co w tamtych czasach raczej szokowało, i wsiadłaś jako kierowca do prawdziwej rajdówki?
KR: Motor crossowy był moim marzeniem od dobrych siedmiu lat. Tego lata w końcu udało mi się je zrealizować. Razem z Tomkiem każdą wolna chwilę w lecie spędzaliśmy na motorze. Robiliśmy niezłe wycieczki na cały dzień. Tomek ma większe doświadczenie, bo kiedyś startował w zawodach motocrossowych. Ja na razie się uczę. Jeździmy w teren i czasem zdarzają się hardcorowe dla mnie sytuacje, ale to jest właśnie fajne. Moja Mama też miała motor, kiedy była w moim wieku, więc na szczęście to rozumie. Jeżeli chodzi o rajdówkę, Tomek jest też kierowcą rajdowym. Jeżdżąc z nim na rajdy i treningi sama złapałam zajawkę… Tomek przygotował mi więc samochód i wystartowałam w paru rajdach amatorskich. To też jest fajne. Tym sposobem ciężko jest znaleźć czas na inne rzeczy.
SKI: Finalnie zawody skicross jeździ się na specjalnie przygotowanych trasach. Nawet w krajach alpejskich nie spotyka się ich na stoku na co dzień. Jak jest z dostępnością takich tras na treningi dla zawodników spoza krajów alpejskich?
KR: Z roku na rok w okresie jesiennym na lodowcach jest budowanych coraz więcej torów skicrossowych. Nie ma z nimi już takiego problemu jak 4 lata temu, ale wciąż znaleźć jest je trudniej niż trasy dla alpejczyków. W tym roku udało się potrenować na różnych trasach w Passo Stelvio, na Stubai i w Saas Fee.
SKI: Od kilku sezonów systematycznie wysoko plasujesz się w zawodach i rankingach skicrossowego Pucharu Świata. Wydaje się, że czołówka w Twoim przypadku jest zawsze do ogrania. Czego brabrakuje, żeby być jeszcze ciut wyżej? Techniki? Sprzętu? Objeżdżenia? Fartu? Bo psychicznie jesteś idealnie nastawiona na rywalizację.
KR: Brakuje mi trochę agresji i trochę fartu.
SKI: Masz jakiś wzór zawodnika w Twojej dyscyplinie, który wyraźnie odstaje od innych? Czy też raczej czołówka jeździ na podobnym poziomie, a decydują detale?
KR: Oczywiście, to normalne, że są osoby, które odstają, ale czołówka jeździ raczej podobnie. Zależy od trasy – komu akurat jak przypasuje.
SKI: Twój narciarz the best – wszechczasów?
KR: Candide Thovex – jeden z pionierów freeskiingu, znakomity freerider i narciarz, który wykonuje fantastyczne ewolucje łącząc freestylowe skoki z jazdą w dziewiczym, naturalnym terenie.
SKI: Masz jakieś specjalne hobby poza narciarstwem?
KR: Oprócz tego, o czym już mówiłam, rower – downhill i enduro.
SKI: Każdy zawodnik kończy kiedyś karierę. Zaczynasz powoli myśleć, co będziesz robiła później?
KR: Muszę, bo na nartach nie da się jeździć do końca życia. Nie myślę jednak jeszcze o zakończeniu kariery…
SKI: Wyobrażasz sobie życie poza Zakopanem? A gdyby los przyniósł Ci nieograniczone możliwości, to gdzie chciałabyś żyć na stałe?
KR: Kiedyś nie wyobrażałam sobie życia poza Zakopanem. Teraz Zakopane jest dla mnie zalane turystami. A ja wolę spokój. Razem z Tomkiem planujemy zamieszkać w Lądku Zdroju i wybudować tam dom. Jest dużo miejsc, w których mogłabym mieszkać – na przykład północ Włoch…
SKI: Pytanie standardowe: Twoja ulubiona narciarska miejscówka?
KR: Kasprowy i Jasna na Słowacji są super miejscówkami.
SKI: Dawniej polscy zawodnicy mieli możliwość treningów na Kasprowym. Rano ustawiano slalomy, albo jeżdżono w terenie. Czy jako zawodniczka miałaś kiedykolwiek możliwość odbywania treningów slalomu na Kasprowym? Byłoby lepiej, żeby młodzi mogli trenować na tej jedynej „alpejskiej” górze w Polsce, czy może dzisiaj w treningach liczą się już tylko wyjazdy w wysokie góry?
KR: Jeszcze parę lat temu, kiedy byłam w liceum, nasze treningi często odbywały się na Kasprowym. Jeździliśmy slalom, gigant i supergigant. To były naprawdę świetne treningi. Kasprowy ma dwie trasy, ale bardzo dobre. Nie wiem, dlaczego nie można tam teraz trenować. Na pewno jest to wielka strata.
SKI: W Zakopanem w środku stycznia mamy pogodę raczej wiosenną. Zero śniegu, a w piecach właściwie nie trzeba palić. Pamiętasz drugą taką zimę?
KR: Pamiętam ciepłe zimy, ale aż takiej chyba nie. I jeszcze do tego ten halny. Niestety, trzeba to przeżyć i mieć nadzieję, że następna to będzie zima stulecia…
SKI: Przed Tobą Soczi i start w igrzyskach. Czy zawodnicy z pierwszej paczki PS mają jakieś preferencje w rozstawieniu do startów, czy też wszystko zaczyna się od nowa? Jak wyglądają kwalifikacje?
KR: Każdy start ma osobne kwalifikacje. Tak samo będzie w Soczi. Kwalifikacje wyglądają w ten sposób, że każdy osobno jedzie na czas. Według czasów zawodnicy są rozstawiani w „hitach”. Np. 1, 16, 17, 32 itd. Kwalifikuje się 32 zawodników, więc finały zaczynają się od 8 „hitów”.
SKI: Jeździłaś już kiedyś na nartach na stokach, na których odbędą się konkurencje alpejskie podczas olimpiady?
KR: Tak, byłam tam dwa razy. Pierwszy raz na Pucharze Europy dwa lata temu, który się nie odbył z powodu kosmicznej masy śniegu. W zeszłym roku pojechałam do Soczi na PŚ. Problemy z trasą były podobne jak rok wcześniej, ale jakimś cudem zawody zostały rozegrane. Trasy w Rosa Khutor są bardzo dobre, ale niestety pogoda zazwyczaj nie dopisuje.
SKI: Andrzej Bachleda Curuś był chyba najbardziej znanym polskim alpejczykiem, w dodatku uhonorowanym nagrodą Fair Play. W jakim stopniu zaangażowanie takiej postaci pomaga polskim alpejczykom w rozwoju kariery w Polsce – w cieniu skoczków i wybitnej biegaczki? Czytałaś może napisaną przed wieloma laty książkę Bachledy „Taki szary śnieg”?
KR: Pan Andrzej jest legendą polskiego narciarstwa. Jest wzorem dla młodych narciarzy i wielkim autorytetem. Jego zaangażowanie poprzez program TAURON Bachleda Ski, który od czterech lat wspiera rozwój naszego narciarstwa, jest bardzo potrzebne, bo dzieciaki czują respekt i większą wolę walki mając za przykład takiego człowieka. Mam jego książkę w domu, ale niestety jeszcze nie przeczytałam.
SKI: Trzymamy kciuki za Soczi i zawsze stopy śniegu pod ślizgiem.
Urodzona 19. sierpnia 1988 roku reprezentantka Polski w konkurencji narciarskiej sk cross. Wzięła udział w ponad pięćdziesięciu zawodach Pucharu Świata, kilkanaście razy znajdując się w czołowej dziesiątce. Na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Vancouver zajęła 16. miejsce. Najlepszym osiągnięciem w karierze było trzecie miejsce w zeszłorocznym Pucharze Świata w szwedzkim Åre.
Karolina trenowała narciarstwo alpejskie od najmłodszych lat, zaczynając międzynarodową karierę w klubie AZS Zakopane. W ostatniej klasie liceum porzuciła narciarstwo alpejskie na rzecz ski crossu. W międzyczasie próbowała swoich sił w takich dyscyplinach narciarskich jak freestyle czy freeride, odnosząc spore sukcesy. Obecnie jest zawodniczką klubu AZS AWF Katowice. Skicross jest stosunkowo nową konkurencją narciarską, w której czworo zawodników rywalizuje jednocześnie na trasie zjazdowej z licznymi przeszkodami (ostre zakręty, muldy, skoki, itp.).