Niektórzy – czyli nie wszyscy. Nawet nie większość wszystkich, ale mniejszość. W niej i my. Choć nie trzeba nie lubić lata, by w czasie upałów zatęsknić za biegówkami. Ale jest na to rada.
A nawet dwie. Każda będzie jednak wymagała wybrania się w nie tak znów daleką podróż. Pierwsze wyjście to biegówki na lodowcu (polecane szczególnie wiosną i w jesieni), drugie – trening w tunelu narciarskim.
NA WYSOKOŚCIACH..
Austriacki lodowiec Dachstein to jedno z kilku miejsc w Europie, gdzie – w zależności od ilości opadów śniegu w zimie – można biegać na nartach niemal cały rok. W październiku i listopadzie są to najtłoczniejsze trasy świata. W zależności od źródła informacji, trenuje tam dziennie od 500 do 800 zawodników z ponad 25 krajów. W tym także najlepsza polska narciarka. – Gdy dostajemy zdjęcia z lodowca, łatwo można rozpoznać na trasach Justynę Kowalczyk. Jako jedyna biega niemal topless – opowiada Elias Walser z Biura Informacji Turystycznej Ramsau am Dachstein, pokazując na zdjęciu charakterystyczną sylwetkę w króciutkich spodenkach i jeszcze krótszej sportowej koszulce.
Na wiosnę, gdy skończy się już zimowy sezon, jest za to spora szansa, że na lodowcu będziemy jedynymi biegaczami. Mimo to codziennie przygotowywane są trasy do klasyka i łyżwy. Trasa, na której trenują zawodnicy, ma w sumie 18 km i wije się zakosami niczym ta w Kościelisku. Niedawno wytyczona została też pętla panoramiczna o długości 15 km. Widoki ponoć zapierają dech, a przy dobrych warunkach sięgać mają… kilkuset kilometrów. My – podczas naszego majowego pobytu – widzieliśmy mgłę. Piękną, kipiącą, to gęstniejącą, to łudzącą rychłym ustąpieniem. I małego pajączka na śniegu.
Austriacki lodowiec Dachstein to jedno z kilku miejsc w Europie, gdzie – w zależności od ilości opadów śniegu w zimie – można biegać na nartach niemal cały rok
Na lodowiec wjeżdża się zmodernizowaną niedawno kolejką linową – chętni mogą podróż odbyć w specjalnym balkonie na dachu wagonika. Przed wjazdem do górnej stacji nie sposób nie zauważyć napisu: „Witamy na prawie 3000 m n.p.m.”. W rzeczywistości znajdujemy się 300 m niżej, ale w tym przypadku „prawie” nie robi różnicy.
Zdjęcia: Herbert Raffalt i Piotr Manowiecki
Trasy biegowe też położone są na 2700 m n.p.m. Taka wysokość jest już wyzwaniem dla organizmu. To tak, jakby biegać na Gerlachu, najwyższym tatrzańskim szczycie. Może na przyzwyczajonych do szusów po lodowcach narciarzach zjazdowych nie robi to wrażenia, ale pierwszy pobyt na takiej wysokości na biegówkach jest ciekawym doświadczeniem. Choćby ze względu na śnieg, który jest zdecydowanie inny niż ten, który znamy z niżej położonych tras. Łatwiej jest trafić ze smarowaniem nart już choćby na kapryśny pogodowo Bieg Piastów, dlatego jeśli nie opanowaliście do perfekcji magicznej sztuki mieszania klistrów, lepiej narty bez łuski zostawić w domu.
..I W TUNELU
Gdy już nawet na lodowcu śnieg się stopi, w odwodzie czeka wyjazd do tunelu narciarskiego. W Europie jest przynajmniej pięć takich obiektów. Najbliżej położony mieści się w niemieckim Oberhofie. To niewielkie miasteczko było w NRD głównym ośrodkiem sportów zimowych. Znajdują się tu tor saneczkowy, stadion biathlonowy, skocznie narciarskie – obiekty, na których regularnie odbywają się zawody Pucharu Świata. W 2009 r. wybudowany został tunel dla narciarzy biegowych, a od czterech lat mieści się w nim także strzelnica biathlonowa, z której korzystać mogą również amatorzy. Od zewnątrz tunel urodą nie zachwyca. Wygląda jak porządny niemiecki supermarket, dlatego używane przez właścicieli określenie „hala narciarska” wydaje się nadzwyczaj trafne. Mimo to obiekt stał się lokalną atrakcją turystyczną. Dziennie tunel odwiedza 200 widzów, co jest dodatkowym źródłem dochodu, bo wejście na galerię kosztuje 1 euro.
Najbliższy Polski tunel narciarski znajduje się w niemieckim Oberhof. Mieści około 1400 metrów tras biegowych, wykorzystujących naturalne ukształtowanie terenu
W tunelu mieści się około 1400 metrów tras biegowych, wykorzystujących naturalne ukształtowanie terenu. Jest pętla ze sporym podbiegiem i szybkim zjazdem o długości 700 metrów; są dwa, niepołączone ze sobą ślepe rękawy. Pośrodku znajduje się przestrzeń centralna, gdzie składowany jest śnieg, rozwożony następnie przez ratrak na trasy. Początkujący stawiają tu na płaskim pierwsze kroki na biegówkach, a zawodnicy wykonują zaskakujące nieraz ćwiczenia, jak choćby gra w piłkę kopaną z przypiętą jedną nartą. Trasy mają po dwa tory do stylu klasycznego oraz szeroką przestrzeń dla biegnących łyżwą. Na śniegu nigdy nie jest tłoczno, obsługa pilnuje bowiem, by naraz nie biegało zbyt wielu narciarzy. Przez większą część dnia tunel dostępny jest wyłącznie dla zawodników, amatorzy mogą spędzać w nim przeważnie 3 godziny. W weekend ten czas wydłuża się do ponad pięciu godzin. Warto zatem przed wyjazdem sprawdzić na stronie internetowej tunelu godziny otwarcia hali dla amatorów.
Narciarski tunel w Oberhof (Zdjęcie: Agata Poczman)
PORTFEL NIE TAK PĘKATY
Letnie bieganie na nartach to dość kosztowna przygoda. Szczególnie z perspektywy polskiego narciarza, nieprzyzwyczajonego do płacenia za trasy. Jednodniowy bilet na Dachstein, połączony z biegówkowym skipassem, kosztuje dorosłego 34,5 euro. Dla porównania w sezonie za tygodniowy skipass na trasy biegowe w Ramsau zapłacimy 31 euro.
Nieco oszczędności przynosi Ramsau WinterCard, którą otrzymuje się bezpłatnie w miejscu zakwaterowania. Dzięki niej za wiele atrakcji zapłacimy mniej lub wcale. I tak, bilet na lodowiec z kartą kosztuje 2 euro mniej, a bilet na autobus dowożący pod dolną stację kolejki na Dachstein wynosi tylko 1 euro w jedną stronę (dojazd samochodem na parking pod kolejką to 6 euro od każdego pasażera). Poza sezonem bezpłatnie można zwiedzić wykuty w lodzie nieopodal górnej stacji kolejki Lodowy Pałac (normalna cena to 10 euro od osoby dorosłej). Na miłośników mocnych wrażeń na Dachsteinie czeka jeszcze jedna atrakcja – 81-metrowy wiszący most, rozpostarty między górami i przeszklone schody prowadzące w przepaść.
Podobnie kosztuje bieganie w tunelu w Oberhofie. Całodniowy bilet to wydatek 35 euro, ale można wykupić wejście na godziny. Jedna to 14 euro, dwie – 20 euro, zaś trzy – 25 euro. Jednak ze względu na to, że czytnik rejestruje tylko czas spędzony na śniegu, a przerwy są odliczane, trudno jest wykorzystać jednego dnia pełne trzy godziny. W cenie dostępna dla wszystkich jest narciarnia z dwoma kobyłkami i żelazkami do smarowana. Tylko smary trzeba mieć swoje, a właściwie wystarczy na trzymanie jeden uniwersalny klister z zakresem temperatur od -3 do +10, bo w tunelu warunki cały rok są stałe. Jedyny minus? Brak wysokogórskiej opalenizny.