Arena trzech regionów

Na Zillertal Arena jednego dnia można jeździć w… trzech regionach geograficznych Austrii: Tyrolu, Ziemi Salzburskiej i Wysokich Taurach. A każdy z nich ma inny charakter – także jeśli chodzi o góry i stoki.

Tyrolska dolina Zillertal (50 km na wschód od Innsbrucka) słynie oczywiście z położonego u jej końca, a udostępnianego narciarzom przez okrągły rok, lodowca Hintertux oraz ze stromych tras i stoków Mayrhofen. Warte uwagi są jednakże również tereny na jej wschodnich zboczach, czyli obszar zwany Zillertal Arena.

DLA MŁODSZYCH I NIECO STARSZYCH

Hasło reklamowe Zillertal Arena brzmi: „Przyjazna rodzinom i pełna rozmaitości”. Faktycznie, dzieci – ale też, co ważne, opiekujący się nimi i wprowadzający je w świat narciarstwa rodzice, dziadkowie, ciocie czy wujkowie – są tu rozpieszczani jak rzadko gdzie indziej.

Wszak stacji zimowych chwalących się rodzinnym charakterem i określających się jako raj dla dzieci jest wiele. Lecz dopiero w Zillertal Arena, a konkretnie w tamtejszej maleńkiej osadzie Gmünd, zobaczyłem, jak może wyglądać ideał miejsca przyjaznego dzieciom i rodzicom (bądź dziadkom właśnie), razem spędzającym narciarskie wakacje. Wszystko za sprawą hotelu Kröller i szkółki narciarskiej Michi’s. Opisywałem je już kiedyś obszernie, więc teraz tylko przypomnienie.

Sposób wytyczania nartostrad wynika w Zillertal Arena nie tylko z uwarunkowań topograficznych, ale też z różnych lokalnych przepisów oraz… tradycji, jakiej hołdują odpowiedzialni za trasy w poszczególnych regionach

Kröller należy sieci Kinderhotels – działającej od ponad 20 lat i zrzeszającej 49 hoteli z czterech krajów Europy (prócz Austrii, także z Włoch, Niemiec i Chorwacji). Szczyci się ona szczególną dbałością o jakość wypoczynku w rodzinnym gronie (oraz o bezpieczeństwo dzieci). W tym celu m.in. systematycznie ocenia należące do niej hotele za pomocą własnej skali (w postaci nie gwiazdek, lecz symboli uśmiechniętych dziecięcych twarzy). Zbudowany (na bazie mającej 120 lat chłopskiej zagrody) Kröllerhotel ma ich cztery (na pięć możliwych).

A lista prostych, i w zasadzie oczywistych, rozwiązań i udogodnień, które w Kinderhotel Kröller są standardem jest długa. I choć oczywiście tanio w nim nie jest, to wzór w każdym razie jest godzien poznania i naśladowania.

zillertal-1

Pierwszy przykład: w łazienkach do dyspozycji gości są specjalne dziecięce szampony, kremy (a także puder dla niemowląt) oraz… stosowne rozmiarami szlafroki.

W basenie – znowu ze względu na dzieci – woda jest nieco cieplejsza niż zwykle (zamiast 28 stopni ma 31). Mogą tam one uczyć się pływać albo na specjalnym kursie, albo pod opieką rodziców, a przy pomocy ogólnie dostępnych „makaronów” i „skrzydełek”. Albo po prostu szaleć na zjeżdżalni.

Są też oczywiście specjalne sale zabaw (osobne dla najmniejszych i tych już większych, mających powyżej czterech lat). Opiekę zapewniają przeszkolone animatorki – i to przez cały dzień (od godziny 8.30 do 21!) przez okrągły tydzień. Dzieci nie tylko mogą tam rysować, tańczyć czy śpiewać, ale też… same wystawiają przedstawienie dla rodziców, uczą się gotować, zwiedzają mini zoo w hotelowej farmie (i karmią zwierzaki), jeżdżą na sankach i koniach z również należącej do hotelu stadniny.

Na atmosferę wpływa i to, że obszar upodobali sobie uśmiechnięci goście z krajów Beneluxu

Stosowne jest także menu. Począwszy od śniadania – samego mleka jest kilka rodzajów, są też rozmaite twarożki, przeciery (także dla niemowląt) i chrupki, jajecznica zaś smakuje wybornie, bo powstaje z jajek od kur hodowanych u okolicznych chłopów, nie zaś na przemysłowych farmach (o proszku nie wspominając). Po nartach, w porze podwieczorku, dzieci i rodzice mogą rozgrzać się pożywnym bulionem i skosztować lodów bądź dopiero co wyjętego z pieca ciasta. Na kolację dzieci mają do wyboru albo takie same potrawy, jak rodzice, albo też coś ze specjalnego menu, opisanego symbolami bohaterów bajek. Mój ośmioletni Kuba nie mógł się w każdym razie Pana Kucharza nachwalić.

Z kolei tamtejsza wypożyczalnia sprzętu, prócz sporego wyboru dziecięcych nart i butów, dysponuje także maszyną jet bond, czyli testerem siły wypięcia wiązań, za pomocą którego każdorazowo sprawdza się, czy jest ona odpowiednio ustawiona.

Osobną jakością jest współpracująca z hotelem szkółka narciarska Michi’s. Do swojego przedszkola przyjmuje już dzieci od pierwszego roku życia, a pierwsze kroki na nartach mogą w niej – łącząc to oczywiście z zabawą – stawiać już dwulatki! Szkoła dysponuje w okolicy kilkoma pólkami treningowymi z wyciągami taśmowymi, torami przeszkód i innymi przyrządami ułatwiającymi naukę. Te zaś dzieci, które potrafią już co nieco, doskonalą umiejętności na trasach (a czasem i poza nimi, choćby podczas wypraw w okoliczne lasy, co okazuje się – znowu mogę powołać się na opinię Jacoba, jak nazywali mojego Kubę Panowie Instruktorzy – wielką przygodą).

Stephan Herzog, instruktor narciarski i ratownik alpejski, który w Michi’s odpowiada za logistykę, zdradził mi, że w szczycie sezonu w szkole uczy się nawet i czterysta dzieci tygodniowo. W grupie najczęściej jest jednak najwyżej ośmioro uczniów. Znaczenie ma i to, że w trakcie kursu aż dwukrotnie weryfikuje się poziom umiejętności dziecka – i w razie potrzeby przenosi je do innej grupy: mniej lub bardziej zaawansowanej.

RÓŻNE REGIONY, RÓŻNE TRASY

Samo Gmünd leży ledwie 3 km od centralnego punktu Zillertal Arena, czyli miasteczka Gerlos. Bo to ono – dzięki kolejce gondolowej na Isskogel (2264 m n.p.m.) i sieci krzesełek nazwanych (czasem nieco na wyrost) X-press – jest najlepszym punktem wypadowym na zbocza Areny: czy to regionu Zell, czy też Königsleiten bądź Gerlosplatte. Nie bez powodu w Gerlos kwateruje najwięcej gości (upodobali sobie je zresztą głównie narciarze z krajów Beneluxu, co skutkuje nader serdeczną atmosferą na ulicach i okolicznych stokach).

Sama Arena oferuje prawie 170 km tras o różnym charakterze, który – jak przekonują miejscowi – przynajmniej po części wynika ze wspomnianego położenia na granicy trzech regionów Austrii. Chodzi chociażby o sposób wytyczania nartostrad. Ich szerokość czy walory widokowe wynikają ponoć nie tylko z uwarunkowań topograficznych, ale też z lokalnych przepisów (m.in. norm ekologicznych) oraz… tradycji czy też przyzwyczajeń, jakim hołdują ludzie odpowiedzialni za trasy w poszczególnych miejscach. Coś może być na rzeczy, bo faktycznie w części tyrolskiej obszaru układ wyciągów i tras jest inny niż w salzburskiej.

zillertal-3

Sama Arena oferuje prawie 170 km tras o różnym charakterze, który – jak przekonują miejscowi – przynajmniej po części wynika ze wspomnianego położenia na granicy trzech regionów Austrii. Chodzi chociażby o sposób wytyczania nartostrad. Ich szerokość czy walory widokowe wynikają ponoć nie tylko z uwarunkowań topograficznych, ale też z lokalnych przepisów (m.in. norm ekologicznych) oraz… tradycji czy też przyzwyczajeń, jakim hołdują ludzie odpowiedzialni za trasy w poszczególnych miejscach. Coś może być na rzeczy, bo faktycznie w części tyrolskiej obszaru układ wyciągów i tras jest inny niż w salzburskiej.

Co też ważne, honorowane są karnety zarówno z samej doliny (Zillertal Superskipass), jak Tyrolu (Tirol Snowcard) i Ziemi Salzburskiej (Salzburger Superskicard). A wśród ciekawych pomysłów na przyciąganie gości jest i ten, że uznawana w innych stacjach za szczególną atrakcję możliwość jazdy na nartach wczesnym rankiem w Zillertal Arena dostępna jest na wiosnę aż dwa razy w tygodniu. W ramach „Good Morning Skiing” wyciągi ruszają wówczas tuż przed siódmą – dla miłośników pierwszych zjazdów i nienaruszonego dzieła ratraków.

Stacji zimowych określających się jako raj dla dzieci jest wiele. Lecz to w Zillertal Arena można przekonać się, jak wyglądać może wzór miejsca przyjaznego dzieciom i rodzicom (bądź dziadkom), razem spędzającym narciarskie wakacje

Z kolei biegacze (ci narciarscy) mają do dyspozycji 27 km torów do jazdy stylem klasycznym i 5 km do kroku łyżwowego. Formę – zwłaszcza wydolnościową – warto ćwiczyć przede wszystkim na liczącej 2,5 km pętli wokół Konigsleitenspitze, bo wytyczono go na 2315 m n.p.m.

Zaś liczący 7 kilometrów zjazd saneczkowy Gerlossstein kilka sezonów temu zyskał od przewodnika ADAC tytuł „najlepszego w całych austriackich Alpach”.

Do tego – zgodnie z obietnicą „zróżnicowanych atrakcji” – dochodzą chociażby roller coaster w Zell (długi na prawie 1,5 km! – pokonanie go zajmuje więc ok. 7 minut), snowpark (w Gerlos) z tzw. Kid’s Corner, czyli stosownie zabezpieczonym miejscem dla faktycznie najmłodszych adeptów freestyle’u ćwiczących dopiero pierwsze tricki, lodowiska (w tym do curlingu), korty do tenisa i squasha (kryte oczywiście) itp.

A rolę skibusów pełnią produkowane w Polsce Solarisy. Miejscowi mówią, że sprawdzają się znakomicie.