Góry, bieganie, skitoury…

właściwie w tych trzech słowach mogłaby zamknąć całe swoje sportowe życie. 

To właśnie te trzy pasje wypełniają jej każdą wolną chwilę. Od kilku już lat jej kolekcja sportowych akcesoriów, sprzętu, sportowych butów szczelnie wypełnia każde wolne miejsce w mieszkaniu, a piwnica od jakieś czasu przejęła rolę narciarni…

Natalia Tomasiak, bo o niej mowa, pochodzi z Krynicy-Zdroju położonej w malowniczym Beskidzie Sądeckim.

Dziś to jedna z najlepszych polskich biegaczek górskich, zwyciężczyni wielu prestiżowych międzynarodowych biegów górskich, czwarta zawodniczka Mistrzostw Świata Skyrunning na dystansie Ultra, zwyciężczyni letniej edycji Pierra-Menta oraz najwyżej rozgrywanego biegu w Europie – Monte Rosa Skymarathon (wbiega się na 4500 m n.p.m.). Natalia potrafi biegać krótkie biegi typu vertical, niedawno pokonała też swoją pierwszą trasę o długości 100 km, ale jej koronne dystanse to zawody ok. 40-60 km z dużą ilością przewyższeń. Jako jedyna w kobieta w 2016 roku ukończyła cały cykl zawodów z serii Skyrunning Extreme.

Zimą działa jako instruktorka narciarstwa, snowboardu oraz prowadzi zimowe akcje „Bezpieczny Stok”, organizowane m.in przez MSWiA i MEN. Jest trenerką personalną oraz organizatorką obozów biegowych. Miała okazję uczestniczyć w wyprawach w ciekawe zakątki świata – Arktyka, Laponia, Kaukaz, Góry Skaliste…

Na co dzień mieszka i pracuje w Krakowie, ale właściwie każdą wolną chwilę spędza w górach. Nie pamięta, kiedy ostatni raz trafił jej się weekend w mieście. Wolny dzień oznacza dla niej wyjazd w góry bez względu na porę roku i pogodę.

Natalia, jesteś osobą bardzo aktywną. Nie chodzi nawet o Twoje bieganie po górach. Obserwując Twoje media społecznościowe czy podpytując Twoich znajomych, wiem, że nie znosisz nudy. Jesteś osobą bardzo multisportową, ale to narty mają szczególne miejsce w Twoich pasjach…

Od dziecka byłam aktywna, ale nigdy nie uprawiałam żadnego sportu profesjonalnie. Jako dziecko grałam w koszykówkę, w tenisa, próbowałam swoich sił w taekwondo, oraz troszkę jeździłam na nartach. Jako nastolatka zakochałam się w snowboardzie. Ta aktywność pochłonęła mnie bardzo mocno, dość szybko opanowałam jazdę na wysokim poziomie, co też zaskutkowało uprawnieniami instruktora, więc w czasach studenckich oprócz tego, że sporo jeździłam, mogłam też nieco dorobić. Ale tak naprawdę kilka lat później, w 2009 roku dowiedziałam się o skitourach i to one okazały się tym, co zimą lubię najbardziej. Od momentu kiedy założyłam narty skitourowe na nogi, deskę snowboardową przypinam tylko w celach zarobkowych. Odkryłam, że skitoury dają mi o wiele większe perspektywy łączenia aktywności z górami. Głównie jestem kojarzona z bieganiem trailowym, ale tak naprawdę to właśnie skitoury stawiam na pierwszym miejscu. I nie mówię tutaj o uprawianiu skialpinizmu na wysokim poziomie sportowym, w moim przypadku skitoury to głównie ciekawe wycieczki i podróże z nimi związane. Bardzo mało startuję w zawodach skitourowych, raczej skupiam się na wyprawach w różnych górach.

Powiedz mi, czy daje się w jakiś sposób połączyć te dwie dyscypliny. Teoretycznie to zupełnie inne dyscypliny sportu, z drugiej strony coraz więcej biegaczy górskich widzimy zimą właśnie na skitourach

Cieszę się, że od kilku lat udaje mi się łączyć bieganie ze skitourami. Przygodę z bieganiem zaczęłam w 2014 roku i myślę, że to właśnie godziny spędzone z nartami na nogach pozwoliły mi na szybkie wejście w świat biegów górskich i świat biegów ultra. W styczniu 2014 przebiegłam przez cały miesiąc 60 km, a we wrześniu tego samego roku przebiegłam i wygrałam swój pierwszy ultramaraton na dystancie 64 km. Jak to sobie przypominam,  to pierwsze co przychodzi do głowy to myśl, że to niemożliwe. To był czas, kiedy o treningu biegowym wiedziałam niewiele, ale właśnie sporo czasu spędzałam na skitourach. Miałam wtedy ciężkie, szerokie narty i niezbyt lekkie buty. Myślę, że przepracowana na nartach zima pozwoliła mi na zbudowanie bardzo dobrej wytrzymałości, która przełożyła się na bieganie.

Natalia – sesja biegowa Muszyna. ©Konrad Rogoziński www.photogenium.pl
Natalia – sesja biegowa Muszyna. ©Konrad Rogoziński www.photogenium.pl
Natalia – sesja biegowa Muszyna. ©Konrad Rogoziński www.photogenium.pl

Z punktu widzenia treningu biegowego powinno się zimę porządnie przepracować biegowo „klepiąc” bardzo dużą ilość kilometrów. Ja osobiście wyznaję zasadę, że jeśli warunki sprzyjają, to decyduję się na dzień na nartach w górach, a nie na bieganie. Uważam, że to się w miarę fajnie sprawdza. Dlaczego? Po pierwsze, dla mnie najważniejsze: nie jestem znudzona bieganiem, mam różnorodność aktywności i mam wybór.  Gdybym musiała tylko biegać, zapewne po pewnym czasie przestałoby mi to sprawiać aż tyle przyjemności, którą mam teraz. Po drugie uważam, że skitoury i długie wyjścia budują bardzo dobrą wytrzymałość. Oczywiście są też tego minusy: skitoury skracają krok, co z kolei w przypadku biegania jest dość istotne. Aby znaleźć jakiś „złoty środek” to zimą najczęściej w tygodniu (pon-pt) koncentruję się na treningach biegowych, szybkościowych, w weekendy wychodzę na skitoury. W momencie kiedy wiem, że będę na skitourach w weekend, odpuszczam również siłę biegową w tygodniu. Robię tak dlatego, że na nartach najczęściej robimy sporo przewyższeń i dużo pracujemy pod górę, więc aby nie „zamulić” całkiem nóg, staram się to wypośrodkować. 

Czyli mówiąc wprost, uważasz, że skitoury pomagają Ci się lepiej przygotować do sezonu biegowego?

Dokładnie, dla mnie to przede wszystkim różnorodność w treningu, jak wspomniałam powyżej. Skitoury to doskonała baza wyjściowa do wejścia w sezon biegowy. Oczywiście, odczuwam okres przejściowy po zakończeniu sezonu zimowego. Kwiecień, maj to czas kiedy nie jestem jeszcze taka szybka, jak bym chciała, ale wiem, że to co zrobiłam zimą na skitourach zaowocuje w dalszej części sezonu. Uzupełniając elementy treningowe uważam, że zarówno w bieganiu jak i na nartach sporą pomocą może być siłownia i trening ogólnorozwojowy. Nie chodzi oczywiście o przerzucanie nie wiadomo jakich ciężarów, chodzi o wzmocnienie nóg, pleców, pośladków. 

Podsumowując: uważam, że dzięki skitourom mam o wiele silniejsze nogi i buduję wytrzymałość, co pozwala mi w szybkim tempie pokonywać podejścia, oraz mogę startowć w biegach ultra, z kolei treningi biegowe pozwalają mi na sprawne poruszanie się na nartach.

Oczywiście można tutaj zagłębiać się w ten temat i jeśli ktoś myśli o treningu typowo skialpinistycznym to dochodzi tutaj wiele elementów typowo technicznych, ale tutaj skupiam się wyłącznie na tym, czy skitoury i bieganie to dobre połączenie. 

Zdarza ci się startować w zawodach skitourowych?

Tak, oczywiście, nawet jestem dosyć często pytana, dlaczego tak rzadko biorę udział w zawodach skitourowych. Odpowiadając na to pytanie zawsze wzdycham, bo wbrew pozorom chciałabym, ale z drugiej strony nie da się robić wszystkiego i w pewnym momencie musiałam odpowiedzieć sobie na pytanie, czy chce się ściagać na nartach, czy chce robić długie i ciekawe tury. Niestety, ze względu na ograniczony czas musiałam na coś postawić bardziej i zdecydowanie preferuję długie i ciekawe wycieczki niż ściganie się w zawodach. W mojej piwnicy stoją narty, które pozwalają mi na jazdę w puchu, troszkę węższe na dni, kiedy nasz puch zamienia się w twardą skorupę oraz narty w wersji „light” które ubieram od czasu do czasu na zawody lub kiedy wyjście na skitoury traktuję jako typowo szybki trening. Niestety, tych zawodów jest raptem kilka w Polsce, dlatego też zbytnio nie inwestuję w sprzęt zawodniczy, co z kolei powoduje, że nie do końca wykorzystuję swój potencjał. Ale tak jak powiedziałam, nie da się robić wszystkiego. Aby startować za granicą musiałabym poświęcić o wiele więcej czasu na techniczne elementy skialpinizmu, jak m.in. przepinki itp., a tego czasu, niestety, nie mam. Dodam przy okazji, że starty w zawodach skitourowych w Polsce to dla mnie świetna zabawa. Niestety, w Polsce jest to dość mało popularny sport, więc tym samym tych zawodów nie mamy wiele.

Potrafisz powiedzieć ile dni spędzasz w roku na nartach?

Nie liczyłam nigdy, ile spędzam dni na nartach, ale zawsze uważam, że mogłoby być ich więcej. Nie mam też w swoim dorobku skitourowym bardzo trudnych przejść czy zjazdów, natomiast tak jak napisałam wcześniej: skupiam się na ciekawych i fajnych wycieczkach i w myśl tej zasady udało mi się być m.in. za kołem podbiegunowym w Parku Narodowym Sarek, Alpach Lyngeńskich. Odwiedziłam też Góry Skaliste i sporo europejskich zakątków i to właśnie z tych wyjazdów mam bardzo dużo ciekawych wspomnień. 

Chciłabyś nam coś dodać?

Tak. Dość często jestem pytana właśnie o sportowe podejście do treningu biegowego i skitourowego. Tutaj mogę powiedzieć, że dla chcącego nic trudnego i wszystko można w jakiś ciekawy sposób poukładać według jakiegoś planu. Bieganie kontra skitoury to dwie aktywności, które z jednej strony się fajnie uzupełniają, a z drugiej wykluczają. Kiedy zakładamy wykonanie intensywnego treningu biegowego, możemy sugerować się np. tempem biegu, w przypadku kiedy ten trening chcemy zamienić na trening skitourowy musimy przyjąć jakiś inny parametr. Ja w takich momentach głównie sugeruję się tętnem. Wiem, jakie wartości uzyskać, jakich nie przekraczać. Oczywiście do tego niezbędny jest pas do pomiaru tętna oraz zegarek. 

Nawiązujac właśnie do tego tętna i zegarka. Jakiego sprzętu używasz?

Sprzęt, bez którego nie wyobrażam sobie ani biegania, ani skitourów to m.in. zegarek Suunto. Jestem z tą marką związana od kilku lat i ich zegarki spełniają wszelkie moje oczekiwania. Zegarek, oprócz pomiaru tętna, oczywiście, ma wiele innych funkcji, które wykorzystuję w górach, m.in. GPS, nawigacja, ilość przewyższeń itd. Jestem dość mocno „przywiązana” do mojego zegarka i czasem się sama z siebie śmieję, ale zdarza się, że zapomnę zegarka na trening, to wtedy jest tak jakby treningu nie było ;)

Czego Ci życzyć na zbliżający się sezon?

Śniegu i wolnego czasu… Z resztą sobie poradzę (uśmiech).

Rozmawiał: Krzysztof Burnetko

Zdjęcia: z archiwum Natalii Tomasiak