Dziesięć kompleksów narciarskich z ponad tysiącem kilometrów tras dostępnych z jednym karnetem? Już to powinno wystarczyć. A są jeszcze i inne atuty.
Z reklam stacji zimowych można, jeśli czytać je uważnie, wiele się nauczyć. Ot chociażby dowiedzieć się co nieco na temat warunków sprzyjających utrzymywaniu się pokrywy śnieżnej. Za przykład takiej lekcji mogą służyć materiały informacyjne Kitzbüheler Alpen.
Przypomnijmy tylko: to gigantyczny obszar na pograniczu Tyrolu i Ziemi Salzburskiej – z tak znanymi kompleksami sportowo-wypoczynkowymi, jak samo Kitzbühel/Kirchberg, ale też SkiWelt Kaiser Brixental, Ski Juwel oraz SkiCircus Saalbach i Zell Am See/Kaprun (z lodowcem Kitzsteinhorn włącznie). A łączy go Kitzbüheler Alpen AllStarCard, czyli wspólny karnet na około… 350 kolejek i wyciągów oraz właśnie… tysiąc km tras.
Kitzbüheler Alpen wśród czynników gwarantujących nadzwyczaj wysokie opady śniegu na swoim terenie wymienia, po pierwsze, ukształtowanie powierzchni. Otóż tamtejsze masywy górskie stanowią tzw. północno-zachodnią barierę Alp i są rodzajem naturalnej zapory dla krążących chmur, przez co właśnie tam następuje kumulacja opadów. Wymowne jest choćby, że roczna średnia opadów (powyżej 2,5 m w dolinach i ponad 8 m w wyższych partiach gór) utrzymuje się na niezmienionym poziomie od… pół wieku.
W ostatnich latach dzięki specyficznemu położeniu stoki Alp Kitzbühelskich pokryte były warstwą naturalnego śniegu (o grubości co najmniej 20 cm) zwykle niemal sześć miesięcy w roku.
Więcej: od 1993 roku meteorolodzy zauważają na obszarze Kitzbüheler Alpen wyraźne… oziębienie klimatu. Śnieg pada tam, średnio oczywiście, częściej niż dawniej, co sprawia, że i dłużej zalega się na stokach. W ostatnich latach ich zbocza pokryte były warstwą naturalnego śniegu (o grubości co najmniej 20 cm) zwykle niemal sześć miesięcy w roku. Sytuacje takie jak ostatniej zimy czy też w roku 2006, to ponoć absolutne wyjątki.
Znaczenie ma i to, że większość tras w Kitzbüheler Alpen wytyczono na północnych lub zachodnio- bądź wschodnio-północnych zboczach, na których słońce operuje łagodniej, a więc i śnieg zalega dłużej. Rolę gra nawet fakt, że podłożem jest tam zwykle miękka, alpejska trawa, nie zaś, jak często to bywa gdzie indziej – skały i kamienie. Pozwala to dużo łatwiej przygotować trasy – wedle fachowców wystarczy, że trawiasty teren pokrywa warstwa ok. 20 cm ubitego śniegu, by dało się jeździć. Dłuższemu utrzymywaniu się śniegu sprzyja wreszcie fakt, że w leśnych przecinkach, przez które w stacjach Kitzbüheler Alpen przebiegają najczęściej nartostrady, drzewa chronią śnieg przed słońcem i podmuchami wiatru.
Podobny wykaz prawidłowości można sporządzić odnośnie sztucznego naśnieżania. Trzeba tylko przygotowanie tras narciarskich uznać za sztukę bądź dyscyplinę niemal naukową – a tak traktują ją snowmakerzy z, na przykład, Kitzbühel czy Brixental.
CESARSTWO W DOLINIE BRIXENTAL
SkiWelt Wilder Kaiser jest skądinąd jednym z największych ośrodków narciarskich Austrii. Chwali się prawie 280 km nartostrad (o powierzchni 858 ha), z których dośnieżonych może być aż 210 km. Choć bowiem wspomniane warunki naturalne dają znaczne prawdopodobieństwo naturalnego śniegu, to z racji wysokości terenów zjazdowych – najwyższy punkt to niespełna niewiele ponad 1950 m n.p.m. – gospodarze postarali się o dodatkowe gwarancje dobrego stanu tras. Zapewniają nadto, że z szacunku dla środowiska do produkcji sztucznego śniegu używana jest – jak i w innych ośrodkach Tyrolu – wyłącznie woda o jakości pitnej. Innym przejawem ekologicznego podejścia są orczyki nad jeziorem Brixen, do których napędu wykorzystywane jest – dzięki ogniwom fotowoltaicznym – światło słoneczne. Co więcej, taki Sonnenlift może ponoć magazynować zbędną akurat energię, by wykorzystać ją następnie w pochmurne dni.
Atutem doliny ma być też zróżnicowanie stoków, a hitem możliwość nocnej jazdy (od środy do soboty) po liczącej aż 10 km nartostradzie w Söll (jest tam, również sztucznie oświetlony, tor saneczkowy o długości 7,5 km). Magnesem ma być wreszcie 70 schronisk i restauracji górskich z lokalną kuchnią i słonecznymi tarasami.
MAGNES DLA EKSTREMALNYCH (I NIE TYLKO)
Z kolei wśród fanów jazdy pozatrasowej renomą cieszy się Fieberbrunn w Pillersee Tal. Ta położona między Salzburgiem a Innsbruckiem dolina także reklamuje się jako region o „legendarnej gwarancji śniegu” – jedno z „najpewniejszych” w tym względzie w Alpach (choć gdy zwiedzałem ją na samym początku 2011 roku trafiłem akurat na temperaturę plus 20 stopni Celsjusza i spore połaci trawy tuż obok tras – lecz tamtej zimy w całych Alpach styczeń przypominał maj).
Tak czy tak Fieberbrunn jest od kilku sezonów areną zawodów prestiżowego w środowisku narciarstwa ekstremalnego cyklu Freeride World Tour „Big Mountain”. Areną rywalizacji riderów jest północno-wschodnia ściana Wildseeloder, najwyższego szczytu okolicy (2117 m n.p.m.). Nie tylko imponuje ona nachyleniem i urozmaiceniem, ale także, co kluczowe z punktu widzenia publiczności, jest doskonale widoczna chociażby z górnej stacji gondolek Larchfilzkogel.
Na szczęście są w Fieberbrunn także bardziej przystępne off pistowe warianty. Ot choćby malowniczy zjazd do ukrytego za Wildseeloder malowniczego jeziorka na wysokości 1854 m n.p.m. (często pasą się tam okazałe kozice). Można tam też podejść na skitourach. Równie pierwotne są żleby z Hochhorndlspitze (1981 m n.p.m.): najpierw trzeba wyjechać krzesełkami Hochhorndl na grań masywu (to najwyżej – 2020 m n.p.m. – położone miejsce dostępne tam wyciągiem), potem przetrawersować zbocze Hochhorndlspitze, obowiązkowo zadumać się pod krzyżem na szczycie, a końcu pokonać wąski i mocno stromy żleb, na końcu którego zaczyna się wielki śnieżny garb niosący mnóstwo możliwości. Lecz oczywiście ośrodki Pillerseetal to także ok. 100 km łagodnych już i przygotowanych tras. Oraz tyle samo szlaków biegowych i turystycznych (przeznaczonych chociażby dla miłośników wędrówki na rakietach) – też często zahaczających o dzikie zakątki.
Fieberbrunn jest od kilku sezonów areną zawodów prestiżowego w środowisku narciarstwa ekstremalnego cyklu Freeride World Tour „Big Mountain”.