Koniec grudnia 2009 roku w Tatrach był mało śnieżny. O jeździe na nartach można było pomarzyć. Do tego wiejące wiatry zwiewały śnieg do żlebów, kotlinek i nierówności terenu.
W takich warunkach 30 grudnia na wycieczkę na Rysy wybrało się z Morskiego Oka trzech instruktorów z Warszawy. Nie oni jedni wpadli na taki pomysł. Gdy ruszyli znad Czarnego Stawu przed nimi na szlaku były już dwie lub trzy grupy turystów. Będący najwyżej dwaj turyści weszli – w rejonie Buli pod Rysami – w sporych rozmiarów poduchę nawianego, nie związanego z zalodzonym podłożem śniegu. Spod ich nóg ruszyła lawina, zabierając będących na jej torze kolejnych turystów. Ponieważ spod niewielkiej warstwy śniegu wystawało sporo głazów, porwani uderzali w nie, doznając poważnych urazów.
Świadkiem zdarzenia był turysta wędrujący nad Czarnym Stawem. O godz. 11.40, tuż po zejściu lawiny, powiadomił TOPR. Z Zakopanego wystartował śmigłowiec z siedmioma ratownikami (w tym lekarzem) oraz psem lawinowym. O godz.12.10 ratownicy desantowali się na lawinisku nad południowym brzegiem Czarnego Stawu. Ustalili, że lawina zabrała prawdopodobnie 6 osób. Cztery znajdowały się na powierzchni, tylko częściowo przysypane. Dwie z nich nie dawały oznak życia, kolejne dwie z poważnymi wielonarządowymi obrażeniami wymagały pilnej pomocy. Jedna lub dwie osoby były całkowicie zasypane.
Ratownicy przystąpili do reanimacji dwóch turystów, a kolejni dowiezieni helikopterem TOPR-owcy udzielali pomocy rannym oraz rozpoczęli poszukiwania całkowicie zasypanych przy użyciu psów, sond, detektorów i systemu Recco. O godz. 12.36 lekarz TOPR stwierdził zgon jednej z reanimowanych osób. W tym czasie do szpitala transportowano śmigłowcem najbardziej poszkodowanych. Drugiemu turyście zaawansowane zabiegi reanimacyjne przywróciły podstawowe funkcje życiowe. O godz.13.20 został w noszach francuskich wciągnięty wraz z lekarzem windą na pokład będącego w zawisie śmigłowca i przetransportowany do szpitala. Niestety, ze względu na odniesione obrażenia zmarł po kilku godzinach.
O godz.14.08 jeden z ratowników natrafił sondą na leżącego pod 1,5 m warstwą śniegu kolejnego porwanego. Po odkopaniu podjęto reanimację. Bezskutecznie: lekarz TOPR stwierdził zgon, spowodowany obrażeniami doznanymi przez ofiarę w czasie spadania z lawiną.
Ponieważ nikt nie potrafił precyzyjnie podać, ile osób mogła ona porwać, poszukiwania prowadzono do godz.16. Równocześnie śmigłowcem przetransportowano do Zakopanego zwłoki ofiar. O godz. 17 ratownicy zeszli do Morskiego Oka.
Ostatecznie wyprawę ratunkową zakończono o godz.19. Wzięło w niej udział 40 ratowników, w tym trzech lekarzy TOPR, cztery psy lawinowe i śmigłowiec . Bilans zdarzenia był tragiczny. 3 osoby zginęły, dwie doznały poważnych, a jedna lżejszych obrażeń.
Tego dnia dla Tatr ogłoszono I stopień zagrożenia lawinowego. Powyżej Czarnego Stawu szlak na Rysy prowadzi terenem o stromiźnie przekraczającej 40 stopni. W rejonie Buli pod Rysami, pod ścianami Żabiej Turni Mięguszowieckiej i Wołowej Turni znajduje się kocioł, w którym gromadzi się śnieg zwiewany ze ścian. Wejście turystów na taki magazyn śniegu spowodowało zejście lawiny.
Przy I stopniu zagrożenia wyzwolenie lawiny na ogół jest możliwe tylko przy dużym obciążeniu dodatkowym (w omawianym wypadku stanowiło je dwóch piechurów, którzy szli razem, nie zachowując stosownych odstępów), w bardzo stromym lub ekstremalnie stromym terenie (powyżej 40 stopni). W takim terenie zaleca się szczególną ostrożność (odstępy pomiędzy turystami i omijanie magazynów nawianego śniegu).
Żaden z zasypanych przez lawinę nie miał detektora lawinowego, co znacznie opóźniło ich odnalezienie.
Zdjęcia: Archiwum TOPR