Wraz z nadejściem każdej kolejnej kalendarzowej zimy trwa narciarski wyścig. Rywalizacja firm. W produkcji nowych modeli nart. Kijków i kasków. Bardziej przylegających kombinezonów. Dotyczy on także jakże barwnego świata narciarskiej mody. Producenci prześcigają się we wprowadzaniu nowych materiałów, wzorów, a nawet kolorów. Dominują ostatnio stroje kolorowe. A dawniej… No cóż, z pewnością było nieco skromniej, ale na pewno z fantazją. Bo przecież my Polacy lubimy fantazję. Także na nartach, a może zwłaszcza na nartach. Ówczesne krajowe zakłady krawieckie produkowały świetne ubiory narciarskie, w przystępnych cenach i dobre gatunkowo. Spójrzmy na modę narciarską sprzed lat osiemdziesięciu, przenieśmy się na pełne narciarzy ulice Zakopanego lat trzydziestych, bo naprawdę jest na co popatrzeć.
Zdjęcie główne: kurs narciarski przy Dworcu Tatrzańskim
W marynarce i w krawacie, w spódnicy i kapeluszu…
Ten spacer śladami narciarskiej mody rozpoczniemy jednak wcześniej, bo w końcu XIX wieku. Swoje kroki kierujemy w stronę pioniera narciarstwa w Polsce, Stanisława Barabasza. Jak widać ze zdjęcia przedstawiającego Barabasza nad Czarnym Stawem Gąsienicowym, wykonanego podczas jego jednej z pierwszych wycieczek narciarskich w 1894 r., ubiór pierwszych narciarzy pionierów nie różnił się specjalnie od ubioru dżentelmenów, spacerujących po Krupówkach. Barabasz stoi na deskach na tle zaśnieżonych szczytów Tatr Wysokich w meloniku, marynarce i białej koszuli. W ręku trzyma krótki kij narciarski. Takie były początki narciarskiej mody u nas. Elegancja była w cenie. Sam zainteresowany – czyli „nestor zakopiańskich narciarzy” – pisał we Wspomnieniach narciarza (Zakopane 1914), że pierwsi narciarze ubierali się w to, co każdy miał, a w ogóle ubierali się za ciepło. Dominowały dość przylegające, góralskie kożuszki. Na głowie noszono ciężkie czapy futrzane, a kobiety jeździły w spódnicach i kapeluszach, udekorowanych wstążkami i ptaszkami. To musiał być naprawdę wspaniały widok, gdy idąc przez Krupówki można było spotkać narciarkę w spódnicy lub sukni, sunącą cicho – za to z wdziękiem – po śniegu. O modzie narciarskiej z pewnością nikt nie myślał, za to potrzeba była matką wynalazków. W czasach rycerzy Tatr, jak o dawnych narciarzach mawiano, wyryp narciarskich ekwipunek narciarza był arcybogaty. Od niego zaczynamy.
Stanisław Barabasz nad Czarnym Stawem Gąsienicowym | „Na zimowej wycieczce” (zdj. Józef Openheim)
Plecak – czyli „kataryna”
Podstawowym elementem ekwipunku był plecak, przez lwowskich miłośników „białego szaleństwa” nazywany „kataryną”. Obszerny, bo musiał być pełen przeróżnych przedmiotów, koniecznych dla narciarza. O tym plecaku czytamy: Plecak narciarski musi być wygodny, pojemny, dopasowany do pleców… Najlepsze są plecaki norweskie z ramą trzcinową lub metalową. Mają one wewnątrz przedział na bieliznę i sprzęt „twardy” (żywność, kuchenka itd.). Z zewnątrz mają 2 – 3 kieszenie, gdzie chowamy rzeczy podręczne: dokumenty, przybory toaletowe, materjał naprawczy, oraz „brudne”: paliwo, świece, smary. Plecak był obszerny, bo na wyrypę brało się dosłownie wszystko. Do plecaka wkładano też foki, niezbędne przy długich wycieczkach i podejściach, smary, krem, kurtkę, termos z gorącą herbatą koloru smoły, czekolady i inne pożywienie, dziób aluminiowy i drut (w razie złamania narty nieoceniony). Wiemy teraz zatem, jak wyglądało wyposażenie narciarza z czasów pionierów „białego sportu”. Teraz czas na najważniejsze – jego ubiór.
Kożuszki, wiatrówki i „amundsenki”…
Powszechnie na stokach Kasprowego Wierchu, Gubałówki, Lipek używano kożuszków, a dla ochrony przed zimnem noszono w plecaku pelerynę batystową, nieprzemakalną. Na głowie popularną w tym czasie „kominiarkę” lub czapkę wełnianą. Spodnie były podstawą i najważniejszą częścią ubrania narciarza sprzed lat dziewięćdziesięciu. Dla pierwszych narciarzy typowe były spodnie długie, zwężane ku dołowi, wpuszczane w but – popularne „narciarki” lub „narciary”. Spodnie obcisłe, zwane „breechesami”, także były powszechnie używane. Zwłaszcza przez płeć piękną. Nic tak nie podkreślało zgrabnych kształtów narciarek, jak tego typu spodnie. A były wśród nich prawdziwe piękności, jak choćby Helena Marusarzówna. W latach 20. i 30. niesłychanie popularne stały się luźne spodnie narciarskie do kolan, zwane pumpami. Szerokie i wygodne, popularne zwłaszcza w okresie pionierskim polskiego narciarstwa, ale i potem także. Koszula flanelowa z bawełny też była w cenie, podobnie jak lniana. Dawne narciarstwo to piękne swetry. Używano dwa ich rodzaje, pierwszy to swetry bez rękawów, z cienkiej wełny, bardzo lekkie, nadające się zwłaszcza na dni ciepłe i bezwietrzne. Drugi rodzaj to sweter z rękawami z grubej wełny, nadający się oczywiście na dni zimniejsze i tatrzańskie kurniawy. A jest ich przecież w każdym sezonie tatrzańskim niemało. Konieczne było, by sweter był zapinany na guziki lub na zamek pod samą szyję. Wzory były różne: jelenie, śnieżynki. Różnorodność była w cenie.
W wietrzne dni na sweter zakładano wiatrówkę, wykonaną z nieprzemakalnego i nieprzewiewnego płótna (ale nie gumowanego, gumowane nie oddychało, powodowało nadmierne pocenie się narciarza i przez to było niepraktyczne). Z przodu jest zaciągana na błyskawicę, u przegubów rąk szczelnie zapinana na pasek i klamerkę, u dołu ściągnięta gumką, lub sznurowana z boków. Ma dwie zapinane kieszenie. Gęsty i zbity materjał chroni od przemoknięcia i nie przepuszcza wiatru . Jako nakrycie głowy używano najpierw beretów, potem czapek wełnianych i fantazyjnych beretów francuskich. W słoneczne dni używano chętnie wełnianych opasek na uszy. Lub chust wiązanych na czole. Z czasem popularne stały się czapki norweskie, z daszkiem, tzw. „amundsenki” (od nazwiska znanego polarnika norweskiego, zdobywcy bieguna południowego w 1911 r., Roalda Amundsena). O „amundsence” dowiadujemy się z kolejnego ciekawego opracowania, pod tytułem „Narciarstwo”, autorstwa dr Jabłczyńskiej-Jędrzejewskiej: „Amundsenka” – jest to gruba czapa, używana w czasie specjalnie wietrznej i mroźnej pogody… Musi dość głęboko zachodzić na czoło, dobrze przylegać do uszu i nie spadać, nawet od silnych podmuchów wiatru”. Jednometrowy szal dopełniał okrycia szyi narciarza lub narciarki. Na rękach noszono rękawice, wełniane lub brezentowe, a nawet na dłuższych wycieczkach dwie pary. Najbardziej popularne były rękawice tzw. „z jednym palcem”. Z czasem pojawiło się coraz więcej rękawic, z różnymi wzorami. Na przykład na pamiętne zawody FIS w Zakopanem w 1939 r. rękawice te miały oryginalny wzór, z jelonkiem i napisem FIS. Zresztą nasza reprezentacja na te zawody ubrana była niezwykle gustownie, co widać na publikowanym zdjęciu autorstwa Romana Serafina, pracownika zakładu fotograficznego Schabenbecka.
Mariusz Zaruski na nartach ok. 1906 r. | NArciarze w pumpach na Kalatówkach
Peleryny Bilrotha lub Mosetiga…
Mariusz Zaruski, tak pisał o ubiorze dawnych narciarzy: „Odzież dla turysty, zwłaszcza przy dalszych wycieczkach stanowi kwestię pierwszorzędnej wagi. Jako zasadę należy przyjąć, ażeby odzież była wygodna, lekka i ciepła – żeby nie była wszakże zbyt ciepła…. na wypadek mroźnej zawiei dobrze zaopatrzyć się w pelerynę z batystu Billrotha lub Mosetiga (waży 300-400 gr.) – w ostateczności gruby papier umieszczony pod kurtką może zabezpieczyć do pewnego stopnia od zimna…” Pod kurtką zakładana była gruba włóczkowa koszulka, w rodzaju sweatera, koszula flanelowa lub bawełniana, pod koszulą na ciele koszula siatkowa (oddychająca). Na nogach cholewki (sztylpy), grube wełniane (z wełny nieodtłuszczonej) lub filcowe, albo taśmy wełniane. Nogi, a zwłaszcza stopy są bardzo ważne, bo marznąć w nogi nikt nie lubi… A więc na nogi zakładano grube wełniane skarpety, najczęściej dwie pary. Bezpośrednio na stopę cieńsze, a na nie grubsze. Aby zabezpieczyć skarpety przed zmoknięciem, noszono getry z płótna żaglowego, sznurowane z boku. Niektórzy, jak na przykład wieloletni kierownik TOPR, Józef Oppenheim, uwielbiali owijacze, sięgające kolan i stosowali je bardzo długo. Oppenheim w owijaczach i pumpach żwawo uwijał się w Tatrach na nartach, podczas słynnych „wyryp narciarskich”, a w Zakopanem na swoim ukochanym motocyklu marki „Harley Davidson”. Policjanci widząc pędzącego motocyklistę w owijaczach uśmiechali się i wybaczali mu przekraczanie prędkości, a powszechnie było wiadomo, że Oppenheim jeździł z prawdziwie narciarską fantazją. Wszak starczyło mu jej nie tylko na narciarskie szusy…
Zaruski z przewodnikami pod Kościelcem (1911 r.)
Panie w sukniach, mężczyźni w „pumpkach”…
Sporo informacji o trendach w narciarskiej modzie sprzed 100 lat, zawierają dawne podręczniki narciarskie. Aleksander Bobkowski w „Podręczniku narciarskim” zawarł cały rozdział poświęcony ówczesnej modzie. Jest w nim sporo „smaczków”, a więc:
„Najodpowiedniejszem odzieniem dla narciarza jest ubranie turystyczne, wykonane z materyi gładkiej (z szewiotu lub sukna), aby się na niej nie osadzał śnieg. Powszechnie używany jest kolor granatowy, estetycznie kontrastujący z białą powierzchnią śniegu. Kurtka na podszewce wełnianej, nie za wolna, opatrzona z przodu zapięciem podwójnem przed przewiewem wiatru, z dobrze przylegającym wykładanym kołnierzem, z kieszeniami skośnemi, krytemi i zapinanemi, z rękawami do spinania u dołu. Spodnie krótkie, sięgające do przedudzi, spięte u dołu, wolne w kolanach – lub też długie spięte w kostce. Przy powszechnie używanych fasonach „breaches” należy uważać, aby charakterystyczne rozszerzenie rozpoczynało się poniżej kolan, ponieważ spodnie, obcisłe w kolanie, są ze względu na ziębienie tychże nieodpowiednie. Dla pań poleca się ubiór tego samego typu, tj. krótkie spodnie i kurtkę z wełnianą podszewką, oraz turystyczną spódnicę, lekko kloszową, zapinaną z przodu od góry do dołu, którą się przy jeździe zdejmuje. Wszystkie inne przybory jak przy ubraniu męskiem.
Dla spoczynku i noclegów w schroniskach i szałasach, jak mi do jazdy podczas wielkich mrozów, dobre usługi oddają lekkie, a ciepłe kamizelki himalaja, lub z wielbłądziej sierści. Sweatery, noszone na zewnątrz, są ze względu na osadzanie się śniegu na ich włochatej powierzchni do jazdy niedobre, śnieg ten bowiem w ogrzanem, zamkniętem miejscu taje i sweater przemaka…. Jako wierzchnie okrycie można polecić kurtkę z impregnowanego batystu (bardzo lekkie z batystu norweskiego, którą wkładamy na siebie tylko podczas spoczynków, lub do jazdy przy silnych mroźnych wichrach. Mniej odpowiednie są batysty Bilrotha itp.
Dla okrycia głowy są bardzo praktyczne tzw. czapki norweskie, z gładkiey materyi (z szewiotu lub sukna), opatrzone szerokim daszkiem, które chronią w razie potrzeby także uszy i kark. Niepraktyczne są czapki wełniane, które w cieplejsze dni za bardzo grzeją, podczas wietrznej burzy zaś, wskutek swej porowatości i przewiewności, nie chronią odpowiednio głowy przed zimnem. Dla dalszych wypraw wskazane są kominiarki.
Rękawice wełniane, dwudzielne, z jednym palcem, sięgające zazwyczaj aż do łokcia. Zwykle rękawiczki, izolujące każdy palec, mokną i mogą łatwo spowodować przemrożenie rąk – należy je zatem zupełnie wykluczyć przy jeździe na nartach. Praktyczne zastosowanie mają rękawice wierzchnie z jednym palcem, z płótna nieprzemakalnego, które wkładamy na wełniane. Przedudzie okrywamy najchętniej kamaszami zwijanemi. Są to taśmy wełniane z materyi gładkiej, elastycznej (foksy, marsy etc.) Owijanie nogi rozpoczynamy o dołu, poniżej kostki, którą, bandażując w ten sposób, chronimy od pewnego stopnia przed ewentualnym zwichnięciem. W u życiu są również cholewki sukienne lub filcowe, zapinane lub sznurowane z boku. Bezużyteczne są cholewki skórzane. Bielizna. Co do bielizny, dla osób pocących się silnie, najodpowiedniejszą jest cienka bielizna wełniana (Argus lub Jäger), która łatwo wchłania wilgoć ciała i przenosi ją na zewnątrz. Osoby nie pocące się, mogą używać zwykłej bielizny lnianej, jednak przy silniejszym mrozie, zaleca się silnie bieliznę wełnianą. Mniej odpowiednia jest bielizna bawełniana. Tkanina bawełny wchłania wprawdzie łatwo wodę, nie transpiruje jednak tak jak tkanina wełniana. Nie rychło wysychająca koszulka bawełniana może stać się powodem zziębnienia, o ile to wogóle przy jeździe na nartach, a zachowaniu środków ostrożności, jest możliwe .
Zdjęcie: siostry Urbańskie
To i owo o butach narciarskich…
W katalogu firmy „Bracia Schiele i Spółka” czytamy pod hasłem „Trzewiki narciarskie”: najważniejszą rzeczą dla narciarza, są trzewiki narciarskie. Dobry trzewik narciarski musi być lekkim, nieprzemakalnym, ciepłym, mocnym i musi posiadać odpowiednią formę, która pozwala do niego wiązanie dokładnie dopasować… Nasza firma, jako pierwsza w Polsce powstała wytwórnia nart i przyborów sportu zimowego, posiada wieloletnie doświadczenie i zatrudnia pracowników posiadających blisko dziesięcioletnie doświadczenie na polu narciarstwa. Nasze trzewiki są zrobione z pierwszorzędnego materiału, są ręcznie szyte i posiadają wszelkie zalety wymagane od dobrego trzewika narciarskiego. A więc namyśl się dobrze, zanim kupisz trzewiki narciarskie, które muszą przynajmniej kilka zim wytrzymać i zwróć się do nas, gdzie nazwisko firmy gwarantuje pierwszorzędny towar”. Niezmiernie ważną rzeczą było odpowiednie obuwie. Za najlepsze uważamy zwykłe z grubej skóry, podkute ostro gwoździami turystyczne trzewiki sznurowane, zabezpieczają dostatecznie nogę od zimna… Najlepsze były buty narciarskie z bawolej skóry, gdyż najwolniej przemakały. Ale miały jedną wadę. Były piekielnie drogie.
Narciarze na lipkach (zdj. Józef Openheim) | Zakopane FIS 1939 | Bronek Czech w efektownym skręcie (1938 r.)
Ubiory alpejczyków, skoczków i biegaczy …
Skoczkowie narciarscy także mieli swoje charakterystyczne stroje. Podstawową zasadą stroju była elegancja. Ale i lekka nutka dekadencji też była widoczna. Zdjęcia najlepszego zakopiańskiego skoczka tamtej epoki – Stanisława Marusarza pokazują go w ciepłym, przylegającym do ciała swetrze narciarskim, z wycięciem w charakterystyczny „serek”. I z tym szerokim uśmiechem, charakterystycznym dla niego. Na zakopiański FIS założył piękny sweter. Takie świetne swetry produkował w Zakopanem Stanisław Wilczyński, świetny biegacz, zwłaszcza na długich dystansach i olimpijczyk z 1928 r. Drugim zakładem specjalizującym się w produkcji swetrów dla zawodników był zakład Markowskiego. Swetry były bardzo modne nie tylko u nas. Także w ojczyźnie narciarstwa – Norwegii – uważano je za bardzo ważny element stroju narciarza. Warto dodać, że na przykład słynni skoczkowie z Kongsbergu, bracia Ruud, skakali w czerwonych swetrach z literą „K”, co oznaczało „Kongsberg”. Do tego stroju dochodziła biała koszula, spodnie „narciary”, na które wykładano białe skarpety, wystające na kilka centymetrów z buta. I zawadiacko przekrzywiona na głowie czapka. I rękawiczki. Niektórzy zawodnicy, jak Bronek Czech, zakładali pod sweter krawat. Dlatego Bronka nazywano „narciarzem gentelmanem”. Zawsze elegancko ubrany, w wyprasowanych „w kantkę” spodniach, budził podziw. Bo też był to facet wyjątkowej miary. Światowej. Imponował nie tylko świetnym stylem swoich skoków, ale i opalenizną i pewnością siebie. Bronek był niekwestionowanym zakopiańskim „królem nart” lat dwudziestych. Królem elegancji i szyku, którego wymagał potem, będąc już trenerem, od swoich podopiecznych. Z czasem, jako element dodatkowy pojawiły się bardzo popularne po zakończeniu II wojny światowej apaszki. Prawie na każde większe zawody wypuszczano nowe wzory takich apaszek. Niebieskie, z nazwami zawodów: Mistrzostw Polski, zawodów akademickich mistrzostw świata, Memoriałów Bronisława Czecha i Heleny Marusarzówny. Barwnie opowiadał mi o nich słynny zakopiański narciarz, Stefan Dziedzic. Biegacze też mieli własne stroje do biegania na nartach. Na zawody FIS w 1939 r. wyprodukowano dla reprezentantów Polski jedwabne kombinezony. Do tego noszono na głowie apaszkę, wchłaniającą wilgoć i rękawiczki z jeleniem i napisem FIS. Alpejczycy ubierali się podobnie. Lekkie kurtki przeplatają się na zdjęciach ze spodniami „narciarami”, swetrami różnorakiego autoramentu i skórzanymi butami.
Na zawodach FIS w Zakopanem 1939 r. Ceremonia otwarcia | Na zawodach FIS w Engelbergu 1938 r.
I na tym kończy się wywód na temat dawnej mody, czyli tego, co było kiedyś w narciarstwie polskim i światowym. Raz do roku można w Zakopanem obejrzeć narciarzy na starych, drewnianych nartach, w strojach z dawnej epoki. W wielkanocny poniedziałek od lat rozgrywane są zawody o Wielkanocne Jajo na Polanie Kalatówki. Już teraz warto na nie zaprosić miłośników „białego szaleństwa” i Czytelników Ski Magazynu. Do zobaczenia w Tatrach!