Krzysztof Burnetko
Wielka promocja Tatr ( część II )
Lepszej reklamy najwyższych polskich gór nie sposób sobie wymarzyć. Oto za miejsce swojej wyprawy wybrał je sam mistrz świata narciarstwa freeride’owego Aurélien Ducroz.
A potem film z jazdy (w której towarzyszyli mu zakopiańczyk Jędrek Osuchowski i Lukas Michalak ze Słowacji) pokazał w swoim słynnym cyklu dokumentalnym „Cham’lines”. I tylko na kanale You Tube obejrzało go już ponad 283 tys. widzów.
Aurélien Ducroz już jest legendą.
Urodził się w 1982 r. w Chamonix Mont-Blanc. Dorastał więc w cieniu Mont Blanc, a okoliczne zbocza poznawał pod okiem ojca, który był przewodnikiem górskim. Startował w zawodach alpejskich, odnosił też sukcesy w skokach, ale w końcu największą jego pasją stał się freeride.
Dwukrotnie – w 2009 i 2010 r. – zwyciężył w cyklu Freeride World Tour, czyli najbardziej prestiżowych zawodach tej konkurencji (traktowane są one w branży jako freeride’owe mistrzostwa świata), raz (w 2005 r.) był drugi, zaś czterokrotnie zajmował trzecie miejsce (w latach 2004, 2007, 2008 i 2012). Czterokrotnie też triumfował w prestiżowych, a wieńczących sezon FWT zjazdach Xtrème de Verbier, organizowanych w tym szwajcarskim kurorcie na północnej ścianie Bec des Rosses: start z 3 222 m n.p.m., 500 m różnicy poziomów, nachylenie stoku przekraczające 50° itp. (Skądinąd tegoroczną edycję tych zawodów będę miał okazję tu wkrótce opisać).
W efekcie tych osiągnięć, ale też z uwagi na styl jazdy, Ducroz uważany jest przez wielu za najlepszego freeridera w dziejach.
Andrzej Osuchowski to z kolei jeden z czołowych polskich freeriderów (m.in. czwarte miejsce w zawodach Freeride World Qualifier Jasna Adrenaline na Chopoku w 2010 r., udział w wielu freeskiingowych produkcjach filmowych: „24/7”, „White House”, „MAJESTY Freeride Pro Tour”, „People Of The White House”, „Austrostrada”, „Osuchowy Sen” i ostatnio w ramach przedsięwzięcia „Wilczy Szlak Skład”).
Tak opowiada o spotkaniu z Mistrzem:
– Był 5 stycznia wieczorem. Bawiłem się ze znajomymi na „domówce” w rodzinnym Zakopanem. Nagle zapikał mi telefon. Przeczytałem, że na Facebooku mam wiadomość. „Hello Andrzej. Nazywam się Aurélien Ducroz, jestem freeriderem z Chamonix. Szukam info o warunkach śniegowych w Zakopanem. Planuję być w Polsce pod koniec tygodnia”. Oczywiście wiedziałem, kim jest Ducroz, bo gdy jako napalony młodzieniaszek zaczynałem jeździć freeride, to on właśnie wygrywał FWT i był moim idolem. M.in. na jego filmach uczyłem się techniki i wyboru linii. Pomyślałem jednak, że to dowcip, że kumple z Francji próbują mnie „wkręcić”. Więc oczywiście nie odpowiedziałem. Ale kiedy następnego dnia dostałem maila tej samej treści, już oddzwoniłem. Okazało się, że to faktycznie Aurélien. Powiedział, że przyjeżdża w Tatry z ekipą za dwa dni i żebym pokazał im jakieś ciekawe miejscówki. Lecz naprawdę uwierzyłem dopiero wtedy, gdy zobaczyłem go w Zakopanem…
Okazało się, że na początku sezonu w Alpach nie było za dużo śniegu, a on chciał robić kolejne odcinki swojej serii filmowej „Cham’lines”, w której od kilku sezonów pokazuje najciekawsze miejsca freerideowe. Jest już tego ponad kilkanaście odcinków. Tymczasem w Tatrach jakiś podkład był… O Zakopanem wiedział, bo 15 lat temu był już tu jako skoczek narciarski – skakał wtedy z Wielkiej Krokwi. Teraz zresztą też skoczył, tyle że ze Średniej.
Spędziliśmy dwa dni w Chochołowskiej, jeżdżąc po różnych secret spotach – w lesie, a potem także nieco wyżej. Pomagali nam bracia Krzeptowscy, którzy prowadzą tam schronisko: dowieźli na miejsce, a Jędrek Krzeptowski pokazał kilka dodatkowych swoich zakątków, bo cały czas chodzi przecież na nartach po okolicy.
Wszystko było uzgodnione z TPN: mieliśmy specjalne spotkanie, dostaliśmy zgodę na jazdę i filmowanie – choć dotyczyła tylko tych miejsc, które i tak są dostępne w tym czasie dla wszystkich narciarzy. Ludzie z Parku zastrzegali, że muszą wszystkich traktować na równi…
Wprawdzie pora zimy była taka, że szans na bardzo szybkie przejazdy nie było, ale kilka sekwencji wyszło.
Aurélien ma świetny zespół: jeździ z nim fotograf, operator drona i kamerzysta. Wszyscy są z Chamonix i naprawdę pewnie jeżdżą na nartach. Idą w każde miejsce, by ujęcie było jak najlepsze. Nigdy nie pracowałem z kimś, kto tak ostro pracuje. On zresztą też, bo przecież czasem trzeba było podchodzić na fokach po kilka razy, by wyszła dobra linia. Widać, że jest mocno zaprawiony w wielkich górach. Jestem 7 lat młodszy, pod koniec byłem zdyszany, a on nic.
Wielką frajdą było też patrzeć, jak jeździ. To wielki styl: tzw. francuskie, megapewne stanie na nartach – płynne i dokładne ruchy, bez żadnych szarpnięć tułowia i nartami czy jakichkolwiek innych przemieszczeń ciała, prowadzących do niepotrzebnego wydatkowania energii. Wiele więc da się nauczyć, choć oczywiście każdy jest uwarunkowany genetycznie i ma indywidualne, ale niekoniecznie złe nawyki. Stąd nie zawsze można i trzeba do końca naśladować największych nawet mistrzów. Mamy zresztą nieco inne style jazdy: on to typowe Big Mountain, czyli duże prędkości i wielkie dropy, a ja próbuję jeździć także nową szkołą, dążącą do maksymalnej precyzji w pokonaniu wybranej linii. Dlatego wolę miejsca, do których jest dostęp z wyciągów, bo pozwalają na większą liczbę powtórek i dają możliwość sprawdzenia różnych wariantów. Tymczasem Aurélien opowiadał, że na wszystkich swoich zawodach FWT tylko dwa razy udało mu się zjechać dokładnie taką linią, jaką wcześniej zaplanował – w pozostałych przypadkach improwizował. To pokazuje różnicę w filozofii obu stylów freeride’u.
A wieczorem na kolacji poznałem Auréliena i jego ludzi z dwoma starymi zakopiańskimi riderami – Michałem Trzebunią i Szymkiem Styrczulą-Maśniakiem. Okazało się, że mają wspólnych znajomych: otóż kiedy lata temu byli na Jasna Adrenaline, to zaprzyjaźnili się z grupą Francuzów, przyjaciół Auréliena właśnie. Spotkanie tak się przeciągnęło, że część grupy francuskiej następnego dnia zrezygnowała ze startu…
Sam opowiedziałem, że kiedy lata temu moim sponsorem był, podobnie jak Auréliena, Dynastar, to przysyłali mi z automatu takie same modele nart, jakie dostawał on. Tymczasem jestem niższy i lżejszy i ten sprzęt kompletnie do mnie nie pasował. Ale na wszelkie uwagi odpowiedź była jedna: „Nie gadaj, na takich samych nartach jeździ sam Ducroz, a to mistrz świata!”.
Niestety, nie mogłem pojechać do Tatrzańskiej Łomnicy, która była drugim celem jego wyprawy w Tatry i gdzie zrobił też fajne ujęcia.
Z Andrzejem Osuchowskim rozmawiał
Krzysztof Burnetko
ps. Aurelien używa dzisiaj odzieży Helly Hansen i nart MOVEMENT