Część pierwszą relacji „Narciarstwa Wolności” znajdziecie tutaj.
Karkonosze i inne wyrypy wiosenne
W Karkonosze wybrałem się w trzeciej dekadzie marca. Było to dla mnie pasmo zupełnie nieznane – biała karta. A okazało się piękne i widokowo, i zjazdowo. W Karpaczu odwiedziłem znajomych – wśród nich Zbigniewa Kulika, dyrektora tamtejszego Muzeum Sportu i Turystyki. Zostałem poczęstowany pyszną kawą, a potem dostałem od gospodarza jego książkę o Tadeuszu Różewiczu, z dedykacją kawową, bo zalaliśmy ją trochę podczas rozmowy. Było trochę śmiechu, ale i wspólne plany. Zdobyłem tam 13 szczytów. Samotnie, we mgle, wszedłem od Sowiej Przełęczy przez urokliwe czeskie schronisko „Jelenka” (cieplutko, pyszne jedzenie) na Śnieżkę. Potem dojechał do mnie kolega przewodnik Józef Brzuchacz ze Starego Bystrego i razem zaliczyliśmy długą skiturę z Karpacza przez Czeskie Kamienie, Śląskie Kamienie, Wielki Szyszak, Łabski Szczyt i Szrenicę do Szklarskiej Poręby.
W kwietniu byłem też na Pilsku w Beskidzie Żywieckim, a potem w oparciu o schroniska na Polanie Chochołowskiej i na Ornaku wchodziłem na nartach, już po wiosennym śniegu, na okoliczne szczyty tych pięknych dolin.
Wiosna była śnieżna i słoneczna, co pozwoliło na wspaniałe wyprawy z zaprzyjaźnionymi narciarzami. Z Mariuszem i Andrzejem zwiedziłem Rakoń, Grześ, Łopatę i okolice Chochołowskiej. Z Koziego Wierchu zjeżdżałem do Doliny Pięciu Stawów Szerokim Żlebem w ostatnim dniu, kiedy szlaki były jeszcze otwarte dla skitourowców. Towarzyszyli mi miłośnicy narciarstwa wysokogórskiego z Krakowa, na czele z przyjacielem ze studiów Maćkiem Kramarczykiem. Po mszy świętej narciarzy na Kasprowym Wierchu zdobyłem Skrajną i Pośrednią Turnię. Miałem je na wyciągnięcie ręki, a pokonanie stromego (do 38 stopni) żlebu po wspaniałym firnie okazało się esencją przedsięwzięcia – zwłaszcza, że zjechałem jak za dawnych, dobrych lat.
1 maja wybrałem się jeszcze w towarzystwie Marcina Kusia i Piotra Kwaśnego na Rysy. Mieliśmy zamiar wejść na najwyższy szczyt w Polsce i zjechać Rysą, ale w tym dniu na szlaku była duża grupa ludzi, więc zjazd był niebezpieczny. Zrezygnowaliśmy więc i zjechaliśmy z Niżnich Rysów, stokiem o nachyleniu sięgającym 42 stopni, w pięknym, wysokogórskim terenie. A potem dalej: od Buli do Czarnego Stawu pod Rysami. To był finał projektu, wykonany z uśmiechem na twarzy. Finał na miarę marzeń.
W poszukiwaniu górskiej wolności
Program był ambitny, bo obejmował szczyty prawie wszystkich ważniejszych grup górskich w Polsce. Trudnością nie było nachylenie stoków czy trudności techniczne zjazdów, lecz dystans potrzebny do pokonania tej trasy, logistyka, no i pokrywa śnieżna, bo jak wiadomo zimy w Polsce są kapryśne. Plan w trakcie realizacji trzeba było właśnie z powodu braków śniegu nieco modyfikować – zrezygnować z niektórych przewidywanych wejść szczytowych, a zadowolić się niższymi i mniej znanymi szczytami. Niczego jednak nie żałuję, bo to, co udało się zrealizować, było fantastyczną przygodą. A niektóre mniej znane szczyty zachwyciły mnie jeszcze bardziej od tych powszechnie odwiedzanych. Tak było choćby podczas wycieczki w słynny z walk z UPA masyw Maguryczne (884 m n.p.m.) w Bieszczadach Zachodnich: samotna skitura, w wielkich mrozach i przy wspaniałym, puszystym śniegu, dała mi mnóstwo satysfakcji z tego, że dałem radę w nadzwyczaj dzikim i trudnym terenie, a zjazd był naprawdę wspaniały.
Większość szczytów na które wszedłem i zjechałem z nich, znajduje się w Bieszczadach. Nic w tym dziwnego, bo to góry, które sobie szczególnie upodobałem. Co roku zimą tam wyjeżdżam, najlepiej je poznałem, napisałem o nich przewodnik skitourowy i mam w Bieszczadach wielu przyjaciół. Drugim ulubionym terenem są Tatry Zachodnie, rejon Doliny Chochołowskiej, gdzie wielokrotnie organizowałem zawody w skialpinizmie – Memoriał Józefa Oppenheima.
Żałuję, że musiałem zrezygnować z Beskidu Śląskiego, Sądeckiego, Wyspowego i Pienin, gdyż po powrocie z Bieszczadów były tam już tylko płaty śniegu.
Pięć najlepszych zjazdów? Na pewno Starorobociański Wierch, Jarząbczy Wierch w Tatrach, Tarnica, Szeroki Wierch w Bieszczadach i Mały Szyszak w Karkonoszach.
Cieszę się, że nieraz tuż przed turą na dany szczyt spotykałem chętnych, którzy chcieli mi w niej towarzyszyć. To było wspaniałe uczucie, że mój skromny pomysł inspiruje do działania innych. Informacje o wejściach przekazywała na bieżąco na profilu facebookowym moja córka, Marysia. Dzięki temu poznałem wielu miłośników tej formy turystyki narciarskiej, a tysiące ludzi w kraju śledziło postępy przedsięwzięcia i mi kibicowało. Komentarze – choćby autorstwa Karoliny Dasz – mobilizowały do wysiłku, a ostatni post Tomasza Bodzionego po zjeździe z Niżnich Rysów: „Wojtek, ty kozak jesteś”był najlepszą nagrodą za włożony wysiłek.
Czy znalazłem tytułową wolność? Tak, i to wielokrotnie, chociaż tak naprawdę celne uchwycenie słowami czegoś tak indywidualnego czy wręcz intymnego, jak poczucie górskiej wolności, jest działaniem tak karkołomnym jak zjazd szusem z Rysów. Pierwszy taki moment to droga w Bieszczady. Najpierw mijane cmentarzyki wojskowe w Beskidzie Niskim, potem masyw Wysokiego Działu, wreszcie Cisna i jestem w Bieszczadach, u siebie. Przestrzeń górska przenikała ciało i duszę, dawała poczucie harmonii i spokoju. Radość z samotności, ale też z towarzystwa drugiego człowieka, który jest tu obok mnie. Drugą chwilą wolności było wejście na Płaszą w Paśmie Granicznym Bieszczadów. Było to w styczniu, piękna wyrypa: sześć podejść i sześć zjazdów. Razem z Marcinem Kusiem ruszyliśmy autem z „Przystanku Cisna” w kierunku na Roztoki Górne. Zapięcie fok, ruszamy! Właściwie niewiele mówiliśmy, tylko krótkie komentarze: Podejście!, Zjazd!, Foki! Narty! – i tak przez ok. 5 godzin. Była w tym dobra energia i świadomość, że robimy razem ciekawą rzecz, więc słowa są w pewnym sensie zbędne. Wyzbycie się ich nadmiaru było właśnie elementem naszej wolności. Dla mnie cisza w górach jest ważna, myślę, że dla Marcina podobnie, więc to było zgrane, fajne działanie w przepięknym terenie: oszronione buki, po których błądziły mgły, polanki widokowe, ładne i długie zjazdy, takie same podejścia. Na koniec czekał na nas fantastyczny zjazd z Okrąglika, po szybkiej szreni, który sprowadził nas błyskawicznie na Przełęcz nad Roztokami Górnymi i jeszcze szybciej do auta. Była w tym kolejna porcja górskiej wolności: sprawność, szybkość i frajda ze wspólnego pobytu w górach. Radość ze skrętów, które wychodziły. Z kolei samotna wyprawa na Szeroki Wierch w Bieszczadach dała mi poczucie całkowitego zatracenia się w górach. Siedem godzin samotności i wolności w niskiej temperaturze, poniżej -20 stopni Celsjusza, silnym wietrze, z chwilami obawy i zadbania o ręce w rękawiczkach. A przede mną? Góry, jeden grzbiet za drugim polskich i ukraińskich Bieszczadów, skąpanych w stalowo-szarych, monochromatycznych kolorach. Kwintesencja turystyki narciarskiej: długie, ponad siedmiokilometrowe podejście i rzadkiej klasy zjazd.
W Tatrach wspaniały był zjazd z Jarząbczego Wierchu do Doliny Jarząbczej. Nazwałem go „Powrotem króla”, bo na tym szczycie ostatni raz byłem 26 lat temu. Powrót był udany i czułem się po królewsku wolnym.
Podobnie było ze Starorobociańskiego Wierchu, gdzie spotkała się na wyrypie cała ekipa bieszczadzka: obydwaj Krzysztofowie z Krakowa, Marcin i ja. Było sportowo – wesoło i tak, jak kiedyś na Pysznej.
Równie piękny był zjazd z Koziego Wierchu z kolegami ze studiów z Krakowa, z Pośredniej Turni i spod Rysów.
Sto dni w ciągu jednej zimy przebywałem w górskim świecie, nasiąknąłem więc nim, jak rzadko kiedy w życiu. Dało to mnóstwo radości i satysfakcji, że daję radę. Przedsięwzięcie było też przecież sporym wyzwaniem organizacyjnym i kondycyjno-wydolnościowym. Na szczęście nie przydarzyła się żadna kontuzja. Pokazałem, że narciarstwo skitourowe to moja życiowa pasja.
„Narciarstwo Wolności” okazało się przygodą życia. Dedykuję ją rodzicom, którzy nauczyli mnie narciarstwa, i mojej córce Marysi.
*
Dziękuję sponsorom i partnerom projektu. A byli nimi: Polskie Koleje Linowe PKL, Spółka Karpaty PTTK, Schroniska sp.z o.o., Gemini Holding i Czysta Polska – Rafał Sonik, „Ski Magazyn”, Magazyn Sportowy „Góry”, Magazyn Turystyki Górskiej „NPM”, „Zakos”, „Gazeta Górska” PTTK, Muzeum Tatrzańskie, Paweł Nowak, Przystanek Cisna Kasi i Andrzeja Rozmysłowiczów, Marcin Radwan – Röhrenschef i spółka prawna Rö., Maciej Woliński i wydawnictwo Lexicon, Jan Gluc, Mariola i Tomasz Wysokińscy, Dynafit (narty, buty, foki) i Arkadiusz Jędras (wkładki do butów), serwis nart Wolf Trail/Andrzej Osuchowski.
Asi Radziszewskiej z Dzień Dobry TVN dziękuję za piękny program o moim projekcie, Jolancie Drużyńskiej z Radia Kraków i Katarzynie Hnat z Radia Pogoda za wspaniałe audycje radiowe, a Agnieszce Szymaszek za tekst na onetpodróże.pl
Logo projektu i ulotkę zaprojektował Bartłomiej Witkowski/Ultrabrand. Dziękuję też wszystkim, którzy wspomogli projekt na zrzutka.pl oraz narciarzom, którzy mnie wspierali w różnych polskich górach: Marcinowi Kusiowi, Waldemarowi Czado, Grzegorzowi i Magdalenie Mołczan, Bartkowi Górskiemu, Krzysztofowi Walo, Krzysztofowi Mazurowi, Józkowi Brzuchaczowi, Annie Gąsienicy-Daniel, Mateuszowi Mrozowi, Maciejowi Kramarczykowi i wielu, wielu innym. Powiem tak: jesteście wszyscy wielcy, bez Was po prostu nie dałbym rady! Zachęcam też młodych, by kiedyś powtórzyli tę trasę, na pewno zrobią to w lepszym stylu niż ja!
A oto szczegółowy wykaz szczytów zdobytych w ramach „Narciarstwa wolności”:
Bieszczady Zachodnie i Wysokie (48 szczytów): Rypi Wierch (1003 m), Sinkowa (999 m), Stryb (1011 m), Wołosań (1071 m), Hyrlata (1103 m), Rosocha (1085 m), Pilnik (943 m), Smerek (1222 m), Hon (820 m), Osina (963 m), Berest (942 m), Łopiennik (1069 m), Okrąglik (1106 m), Szczawnik (1058 m), Kurników Beskid (1037 m), Płasza (1163 m), Paportna (1199 m), Jawornik (1021 m), Jasło (1153 m), Matragona (990 m), Krąglica (943 m), Chryszczata (997 m), Wielka Rawka (1304 m), Mała Rawka (1272 m), Szczandrowiec (616 m), Wierch nad Smolnikiem (611 m), Krasna (658 m), Dił (605 m), Pereszliba (767 m), Maguryczne (884 m), Hłystejka (721 m), Semakowski Wierch nad Nowym Łupkowem (672 m), Wierch nad Schroniskiem na Końcu świata – Łazarównia (643 m), Tarnica (1346 m), Tarnica (1339 m), Tarniczka (1315 m), Szeroki Wierch – najwyższy wierzchołek (1294 m), Szeroki Wierch (1268 m), Szeroki Wierch (1239 m), Kopa (885 m), Widełki (1016 m), Bukowe Berdo (1201 m), Połonina Caryńska (1297 m), Kruhły Wierch (1239 m), Szare Berdo (1108 m), Hnatowe Berdo (1187 m), Osadzki Wierch (1253 m), Hasiakowa Skała (1231 m);
Tatry Zachodnie (21 szczytów): Kasprowy Wierch (1987 m), Beskid (2012 m), Myślenickie Turnie (1354 m), Nosal (1206 m), Sarnia Skała (1377 m), Pośredni Wierch Goryczkowy (1874 m), Łopata (1955 m), Grześ (1653 m), Długi Upłaz (1785 m), Rakoń (1879 m), Giewont (1894 m), Ornak (1854 m), Zadni Ornak (1867 m), Siwy Zwornik (1965 m), Starorobociański Wierch (2176 m), Kopa Kondracka (2005 m), Suchy Kondracki Wierch (1890 m), Trzydniowiański Wierch (1758 m), Czubik (1845 m), Kończysty Wierch (2002 m), Jarząbczy Wierch (2137 m);
Tatry Wysokie (6 szczytów): Gęsia Szyja (1498 m), Wielki Kopieniec (1328 m), Kozi Wierch (2291 m), Skrajna Turnia (2097 m), Pośrednia Turnia (2071 m), Niżnie Rysy (2430 m);
Podhale, Pasmo Gubałowskie (3 szczyty): Płazowski Wierch – Mietłówka (1110 m), Ostrysz (1023 m), Cyrlica (896 m);
Gorce (3 Szczyty): Turbacz (1310 m), Średni Wierch (1120 m), Rozdziele (1188 m);
Beskid Niski (4 szczyty): Lackowa (997 m), Ostry Wierch (938 m), Biała Skała (903 m), Stożek (852 m);
Karkonosze (13 szczytów): Śnieżka (1601 m), Czarna Kopa (1407 m), Średnia Kopa (1230 m), Smogornia (1489 m), Tępy Szczyt (1387 m), Mały Szyszak (1439 m), Ptasi Kamień (1217 m), Śląskie Kamienie (1413 m), Czeskie Kamienie (1413 m), Wielki Szyszak (1509 m), Śmielec (1424 m), Łabski Szczyt (1471 m), Szrenica (1362 m);
Beskid Żywiecki (1 szczyt): Pilsko (1557 m);
Magura Witowska (1 szczyt): Magura Witowska (1232 m).