Biały raj Kaunertal

(c) Daniel Zangerl

Tekst: Elżbieta Pawełek

Zdjęcia: Zyga Chwast, Daniel Zangerl/©Kaunertaler Gletscherbahn 

Natura nie poskąpiła mu urody i magicznych stoków. Kaunertal, jeden z bardziej malowniczych lodowców Alp, tuż przy granicy Austrii z Włochami i Szwajcarią, jak magnes przyciąga freeriderów i snowboardzistów. Ale za raj mogą go uważać wszyscy. 

Dla narciarzy i miłośników górskich wypraw Kaunertal dawno już przestał być ziemią nieznaną. Dla nas to była ziemia obiecana, sądząc po opiniach i zachwytach stałych bywalców lodowca: „świetne stoki, spektakularna sceneria!” I tak na naszej narciarskiej mapie pojawiło się jeszcze jedno znakomite miejsce…

Najpiękniejsze serpentyny w Alpach

Jadąc doliną Kaunertal przez Kaurberg, Nufels, Platz i inne spokojne miejscowości, łatwo się zorientować, że masowa turystyka nie odcisnęła jeszcze na okolicy piętna. W przytulnym Feichten zaczyna się ostatni, 20-kilometrowy odcinek drogi, kończącej się na parkingu u stóp lodowca (2750 m n.p.m.). Warto pamiętać, że chcąc korzystać z uroków Kaunertala codziennie trzeba pokonywać ponad 40 km w obie strony, bo Feinchen jest ostatnią miejscowością, gdzie można wynająć kwaterę. Ale trud wart jest zachodu, bo jedzie się jedną z najpiękniejszych wysokogórskich tras samochodowych w Alpach. Opłata za przejazd tą trasą i korzystanie ze ski busa wliczone są w cenę karnetu.  

Droga pnie się malowniczymi serpentynami, wpada w tunele, mija ogromną zaporę wodną, przekracza górną granicę lasu i wreszcie dociera do krainy lodu. Sceneria zapiera dech w piersiach. Zdaje się, że cały lodowiec, opleciony siecią szerokich nartostrad, mamy jak na dłoni.  Nic dziwnego, że niektórzy, zanim ruszą na górę, lubią posiedzieć przy restauracji Ochsenalmbahn, próbując nacieszyć oczy tym widokiem. W restauracji można wzmocnić się smaczną przekąską, jak również zostawić sprzęt w samoobsługowej przechowalni nart (kaucja zwrotna 1 euro), z czego chętnie korzystamy. Ale, jak się okaże, nie zawsze jest to dobry pomysł. 

Pod Białym Szczytem 

Z Ochsenalm do stacji pośredniej przy Glacier Restaurant (2750 m n.p.m.) wygodnie docieramy krzesłami. Dalej mamy kilka opcji do wyboru. Wjazd na Falginjoch (3108 m n.p.m.) stromymi orczykami, na których momentami można dostać gęsiej skórki z wrażenia, a potem zjazd niemal pustymi, cudownymi nartostradami. Można też podciągnąć się na malowniczy Norderjoch (3062 mn.p.m.), zapewniając sobie 8-kilometrowy zjazd aż do parkingu lub skorzystać z gondoli dowożącej narciarzy na Karlesspitze (3260 m n.p.m.). Wybieramy gondolę, by na górze z punktu widokowego podziwiać lśniące w słońcu trzytysięczniki Ortler, Weisskugel, Falginjoch i jeden z najpiękniejszych i najwyższych tyrolskich szczytów Weisseespitze, czyli Biały Szczyt (3518 m n. p. m.). 

Rozciąga się stąd wspaniała panorama na Austrię, Włochy i Szwajcarię, a umowną granicę wyznacza gruba lina zawieszona nad głęboką przepaścią. Niegdyś w okolicy prowadziły szlaki przemytników, przerzucających za grań… krowy, na których można było u Włochów zarobić. Historia największych wyczynów na lodowcu odnotowała też śmiałków, którym udało się zjechać tędy na nartach. Ale nam od samego patrzenia w dół kręci się w głowach…

Na trasach i off piste

Od dawna Kaunertal uchodzi za eldorado miłośników jazdy off piste i freeriderów, dla których przygotowano 30 kilometrów wspaniałych wariantów na okolicznych trzytysięcznikach. Ale jak mówi Daniel Frizzi z Kaunertaler Gletscherbahn, dużą uwagę poświęca się też bezpieczeństwu. Stąd przy szlakach często pojawiają się napisy „Check your line”, które każą miłośnikom jazdy w terenie mieć się na baczności. Szczególnie piękna linia dla freeridu biegnie przez halę Ochsenalm do Fernergriess na 1900 m n.p.m. Przy dobrej pogodzie można się rozkoszować śmigiem w puchu. Trzeba jednak uważać na skałki, bryły lodu, szczeliny w lodowcu. Zawsze warto zresztą mieć przewodnika. 

Na szczęście, szerokie trasy z naturalnym śniegiem zostały skrojone na miarę potrzeb różnych narciarzy. Świetni zjazdowcy mogą wyżyć się na czerwonych stokach i czarnej nartostradzie, poprowadzonej w górnym odcinku przez tunel. Mniej zaawansowani mają panoramiczne trasy niebieskie, co oznacza, że po drodze mogą podziwiać okolicę. 

Half-pipe, fale, ścianki…

Kaunertal jest niedużym lodowcem z 33 kilometrami tras narciarskich. Niżej leży ośrodek Fendels, popularny zwłaszcza wśród rodzin – 16 km tras. To trochę poprawia statystykę. Ale ważne są nie tylko liczby. Kto rokrocznie tu przyjeżdża, a niektórym zdarza się to 20 razy z rzędu, wybiera Kaunertal ze względu na jego atmosferę, nieskażoną naturę, magię miejsca leżącego z dala od cywilizacji – do najbliższych sklepów, kwater i pensjonatów jest ponad 20 km.

Nade wszystko jest to jednak cel snowbordzistów, którzy pokochali tutejszy snowpark z najdłuższą w całych Alpach, niemal kilometrową Half Mile Jib Line, gdzie wychodzą wszystkie akrobacje i hopki aż miło. Ponad 30 lat temu, kiedy nowy i modny sport nazwany snowboardem dotarł do Europy ze Stanów Zjednoczonych, Kaunertal był pierwszym austriackim lodowcem, który otworzył się nową dyscyplinę i dziś szczyci się jednym z najpiękniejszych snowparków w Alpach. Można dowoli ćwiczyć tutaj efektowne loty i mocne lądowania. Trening czyni mistrza i już po chwili wiadomo, jak „zrobić graba” (ręka chwyta nartę podczas skoku), czy pojechać „na switch” (czyli tyłem). Jest tu wszystko: half-pipe, fale, ścianki i mnóstwo fajnych przeszkód, na których można się wyżyć. Warto wziąć udział w tutejszych snowboardowych imprezach, które zyskały sławę kultowych. To hucznie obchodzony Kaunertal Opening na otwarcie sezonu w październiku i Spring Classics na przełomie kwietnia i maja, z licznymi konkursami na śniegu. Obowiązuje hasło: „Robimy to, co kochamy. I kochamy, to, co robimy”. Zapewniona szampańska zabawa, śnieg i skoki adrenaliny.

Bohaterowie nocy w akcji!

Kaunertal stał się też przyjaznym miejscem dla niepełnosprawnych narciarzy. W żadnych innych górach nie widzieliśmy tylu zjeżdżających na jednej narcie, czy w specjalnie skonstruowanych bolidach. Przygotowano dla nich wiele udogodnień w restauracjach, windy, podjazdy dla wózków itp. Nasz hotel Weisseespitze też okazał się miejscem przystosowanym dla takich osób –dźwignie i specjalne uchwyty umożliwiały im korzystanie ze spa i basenu. Bawili się przy tym świetnie.

Niestety, pogoda w górach potrafi kaprysić, więc po obfitych opadach śniegu, ku naszej rozpaczy, lodowiec zamknięto. Zostaliśmy bez nart umieszczonych w przechowalni, odpadła więc opcja wybrania się do innego ośrodka. Pozostało korzystanie ze spa, spacerów i uroków okolicy. Szczęśliwie „bohaterowie nocy”, jak nazywają tutaj pracowników obsługujących ratraki, bo zwykle wjeżdżają na stoki, gdy narciarze z nich zjeżdżają, sprawnie uporali się z furami śniegu.  

Już następnego dnia ruszyliśmy na lodowiec wypełnionym po brzegi busem. A potem było jak zwykle: jazda z góry w dół i znów w górę krzesłem lub gondolą. I jazda w pełnym słońcu, przy bezchmurnym niebie, w otoczeniu majestatycznych szczytów. To się nazywa bajka.

Warto wiedzieć: 

jeden skipass (ok. 160-200 euro, 6 dni) daje wstęp na Kaunertal i stoki w Fendels, leżące przed wjazdem na lodowiec. Dzieci do lat 10 w towarzystwie opiekunów nie płacą. W ramach 6-dniowego karnetu i dłuższego przysługują dwa dni jazdy na lodowcu Pitztal i w sąsiednim ośrodku Rifflsee. Sezon trwa do maja. Dokładne terminy zależą od pogody, informacje na: www.kaunertaler-gleischer.at