Jeździć z (całą) głową – historia kasku narciarskiego

skiinghistory.org
  • Tekst: Robert Borkowski

Co jest najważniejszą częścią ciała narciarza? Znawcy twierdzą, że istotą dobrej jazdy musi być fenomenalne stanie na stopach. Czyż jednak nie jest cenniejsza głowa, wybierająca kierunek i szybkość jazdy?

Ze współczesnych statystyk wypadkowości na stokach wynika, że około 75 proc. urazów głowy ma miejsce przy upadku i uderzeniu o twardy śnieg, 10 proc. podczas zderzenia z innym narciarzem, a 15 proc. z powodu uderzenia o przeszkodę.

Ze względu na wytrzymałość na uderzenia i związane z tym normy w atestach, kaski dzielą się na: zjazdowe (przeznaczone do narciarstwa wyczynowego), dla skoczków narciarskich, dla amatorów narciarstwa trasowego oraz przeznaczone – z racji niskiej wagi – do narciarstwa skiturowego. Na razie tylko narciarze biegacze nie stosują kasków (tylko latem miłośnicy biegów na nartorolkach po asfalcie używają kasków o ażurowej konstrukcji).

Pierwsze badania naukowe nad mechaniką uderzeń i rolą kasku przeprowadzono już w 1935 roku w Wielkiej Brytanii po głośnym wypadku motocyklowym słynnego Lawrence’a z Arabii.

Początkowo kaski ochronne wykonane były ze skóry i stosowane tylko przez zawodników startujących w biegach zjazdowych. Dopiero podczas igrzysk olimpijskich w Squaw Valley w 1960 roku zdecydowano o używaniu w zjeździe kasków o twardej skorupie. W 1980 roku przed igrzyskami w Lake Placid obowiązek taki wprowadzono również w skokach narciarskich, ale zrobiono to tuż przed imprezą, więc na medalach olimpijskich i znaczkach pocztowych z tego roku widnieją jeszcze wizerunki skoczków ubranych w czapeczki.

W 1992 roku podczas igrzysk w Albertville obowiązek ochrony głowy wprowadzono także w slalomie i w gigancie. Na rozwiązania regulaminowe poprawiające bezpieczeństwo zawodników naciskali głównie Amerykanie i Kanadyjczycy, co powodowane było między innymi polityką tamtejszych towarzystw ubezpieczeniowych. Europejczycy, w tym zwłaszcza Francuzi, długo jednak stawiali opór. W Chamonix kaski do dziś są zresztą démodé. Ciekawostką było użycie kasków motocyklowych Bell 500 przez znanych slalomistów amerykańskich, braci Phila i Steve’a Mahre, którzy przymuszeni przez rodzimą federację do spełnienia patriotycznego obowiązku zdobycia dla Stanów Zjednoczonych jak największej liczby medali na igrzyskach w Lake Placid (które były jednocześnie Mistrzostwami Świata), musieli wystartować także w zjeździe. W jednym z wywiadów Phil Mahre dosadnie wyraził się o wątłej konstrukcji kasków narciarskich i swych obawach o całość głowy w razie upadku przy prędkości 100 km/h. Zajął jednak wówczas niezłe 14 miejsce w zjeździe, co przy świetnej jeździe w slalomie dało mu złoto i tytuł mistrza świata w kombinacji.

Wśród amatorów kaski były praktycznie nieznane do początku obecnego stulecia. Czterdzieści lat temu w zawodach akademickich klubów narciarskich tylko jeden zawodnik występował w kasku, a był nim znany obecnie dziennikarz i wybitny znawca kuchni francuskiej Marek Brzeziński, rezydujący obecnie w Paryżu. Upowszechnienie kasków dokonało się dopiero w latach 2000-2010 wraz z rozwojem narciarstwa carvingowego, a także sztucznego śniegu, co wiązało się ze wzrostem prędkości pociągając za sobą wzrost liczby wypadków, kosztów leczenia oraz kwot wypłacanych odszkodowań.

Dziś w wielu krajach stosowanie kasków jest obowiązkowe dla dzieci i młodszej młodzieży. Tego sposobu na ochronę własnej głowy powinien jednak używać każdy narciarz. Głośna była swego czasu historia marszałka województwa małopolskiego Marka Nawary, który w 2009 roku doznał ciężkiego urazu głowy jeżdżąc na nartach bez kasku na urlopie w Austrii.

Po wypadku przez resztę życia z ogromnym sercem angażował się w propagowanie używania kasków.

Współczesne kaski wykonane są z twardej skorupy i ochronnej warstwy z tworzyw pochłaniających energię uderzeń oraz paska z zapięciem pod brodą. Po raz pierwszy kaski o tego rodzaju konstrukcji użyto w 1953 roku podczas zawodów w biciu rekordu szybkości w jeździe na nartach (zwanych Kilometro Lanciata) we włoskiej Cervinii. Kaski mogą być wyposażone w otwory wentylacyjne (przydatne szczególnie wiosną), w nauszniki, słuchawki, przyłbicę zastępującą gogle oraz w uchwyt do mocowania kamery. Ten ostatni może jednak stwarzać dodatkowe zagrożenie rozłupania skorupy w razie uderzenia o skałę. To właśnie przydarzyło się słynnemu kierowcy Formuły I Michaelowi Schumacherowi w 2013 roku. Kaski dla zawodników startujących w slalomie muszą mieć nadto gardę, chroniącą twarz przed uderzeniem o tyczkę.

Naturalnie warte polecenia są jedynie kaski atestowane – produkty europejskie posiadają oznaczenie CEN 1077, a amerykańskie – F2040 lub RS-98. Co jednak ważne: atesty dotyczą badania odporności na uderzenia o energii występującej przy prędkości ok. 20 km/h, podczas gdy narciarze poruszają się często znacznie szybciej. Oznacza to, że żaden kask nie chroni całkowicie przed skutkami uderzenia, a tylko łagodzi uderzenie!

Kask musi być wymieniany co kilka sezonów ze względu na utratę własności absorpcyjnych przez wypełniacz (starzenie się materiału). Bezwzględnie nie wolno go też używać po wypadku lub silnym uderzeniu, gdyż materiał, który pochłonął energię uderzenia, całkowicie traci swe właściwości.

Cena kasku na tle kosztów pozostałych elementów sprzętu narciarskiego nie jest bynajmniej wygórowana. Zresztą na zachowaniu całej głowy nie warto oszczędzać.

Autor jest profesorem dr hab. Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego, przewodniczącym Podkomisji Ratownictwa Narciarskiego KTN ZG PTTK, ratownikiem narciarskim, instruktorem narciarstwa PZN, instruktorem biegów PZN, trzykrotnym brązowym medalistą Mistrzostw Świata Dziennikarzy SCIJ w narciarstwie.