Po dwóch dniach pysznej zabawy czas przenieść się do sąsiedniego ośrodka, czyli Les Arcs. Najszybsza kolejka świata Vanoise Express, dwupiętrowa, zabierająca prawie 400 osób (8 euro w jedną stronę), w cztery minuty przenosi nas w nową scenerię. Kto trafi tu pierwszy raz, ma wrażenie, ze znalazł się na innej planecie. Wszędzie bezkresne przestrzenie – i widok na Mont Blanc.
Przedsiębiorca Roger Godino, twórca Les Arcs, potrzebował 13 lat, by pokonać drogę od projektu na papierze do gotowej stacji narciarskiej. A wcześniej stało tu tylko kilka górskich chat i pasły się krowy oraz owce. Dzięki zaś genialnej architektce Charlotte Perriand powstał ośrodek zimowy spełniający wymagania nawet najwybredniejszych gości. Dziś jest to pięć stacji narciarskich, każda na innej wysokości i z inną atmosferą. Stolicą regionu jest Bourg –St-Maurice z międzynarodową stacją kolejową, z której w siedem minut można dostać się na stok. Wysoko ponad nią umieszczono trzy ośrodki o różnych funkcjach. Obite drewnem zabudowania wyglądają z dołu jak plastry miodu.
Zbudowany tarasowo Arc 1600 nadaje się dla rodzin z dziećmi. Arc 1800 ma najbogatszą ofertę apres-ski i wzięcie wśród młodych. A futurystyczny z wyglądu Arc 2000 jest wymarzonym miejscem dla prawdziwych fanatyków nart. Położony u stóp lodowca Du Varet i szczytu Aiguille Rouge (3226 m n.p.m.), bezpośrednio przy czarnych trasach zapewnia dużą dawkę frajdy. Najmłodszy ze wszystkich Arc 1950 Le Ville to z kolei pięciogwiazdkowa stacja dla gości z wypchanym portfelem, opanowana przez rosyjskich narciarzy.
Wioska igloo i łyk genepi
Baza noclegowa Les Arcs, pomijając ostatni ośrodek, ma jedną wadę. Pokoje są tak ciasne, że często wciska się w nie składane i piętrowe łóżka. Korytarze zaś bywają tak długie, że można się w nich zagubić. Nasz hotel „Belambra Club” w Les Arc 1800 najwyraźniej w tym przoduje, bo całymi dniami pielgrzymują po nich zbłąkani narciarzy w pełnym ekwipunku w poszukiwaniu swoich pokoi.
Poza tym jednak wszystko działa bez zarzutu. Sklepy są dobrze zaopatrzone, co krok kuszą bary ze smakowitą sabaudzką kuchnią i wszędzie widzi się szerokie, gładkie jak stolnica stoki. Z jednym wyjątkiem: czerwona trasa z Aiguille Rouge jest wąska i zatłoczona, przez co pisząca te słowa załapała duże bum w plecy od lekkomyślnego snowboardzisty.
W sumie, w Les Arcs znajdziemy prawie 200 kilometrów tras, w tym należące do sąsiedniego Peisey-Vallandry. Blisko 20 procent to trasy czarne, 30 procent – czerwone, a reszta to niemal wyłącznie niebieskie. Razem z Cecile Romualdo, naszą nową przewodniczką, poznajemy największe atrakcje, w tym wioskę igloo na 2000 m n.p.m., gdzie wizytę uświetnia łyk słynnego likieru genepi. Raz w roku odbywają się tu festiwale niezależnego kina.
Bicie rekordów szybkości
Nowoczesne krzesła szybko wywożą nas na Col des Frettes (2400 m n.p.m.), który pełni funkcję węzła komunikacyjnego dla całego terenu narciarskiego. Początkujący mogą zjechać stąd łagodnym zboczem do Arc 1600 i 1800, a bardziej ambitni – wybrać się na trudniejsze trasy do Arc 2000. Najbardziej szalona trasa w okolicy to wąska, piekielnie stroma rynna długości 1740 m, której spadek w górnych partiach wynosi 96 procent! Co roku odbywają się tutaj mistrzostwa świata w biciu rekordów szybkości Speed Skiing, a zwycięzca otrzymuje tytuł „Kilometre Lance”. Duże wymagania stawia też trasa Plan des Violettes. W całych Alpach trudno znaleźć podobną, bo wymuldzone, trudne odcinki przeplatają się z rozległymi i gładkimi trawersami. Ale Les Arcs to przede wszystkim piękne trasy panoramiczne i snow parki, gdzie syn Cecile zawzięcie trenuje. Przez chwilę podziwiamy akrobacje młodych snowboardzistów. Czego tam nie ma? A właściwie, co tam jest! Raile, kickery, tory do skicrosssu i boardercrossu…
Kiedy jedni ćwiczą na desce skoki z obrotem , inni próbują sił w Speed Ridingu, który łączy narty z paraglajtem, do czego rozległe stoki Arc 2000 nadają się wręcz idealnie. Im dłużej oglądamy te akrobacje, tym nabieramy na nie większej ochoty. W narciarskim raju wszystko jest na wyciagnięcie ręki…