Rankiem 30 kwietnia 2012 roku wybrał się samotnie na Rysy, by zjechać Rysą i dalej nad Czarny Staw, 38-letni narciarz skiturowy z Warszawy. Warunki na trasie zjazdu były nader trudne: po okresie odwilży przyszło ochłodzenie i na powierzchni śniegu powstała gruba, zalodzona warstwa szreni.
Zjazd w takich warunkach wymagał doskonałej techniki, ostrych krawędzi. Nie mógł wchodzić w grę najmniejszy błąd i upadek. Podczas podejścia narciarz spotkał w Rysie czworo schodzących turystów, którzy poinformowali go, że jest bardzo twardo i zjazd może być niebezpieczny. Skiturowiec nie posłuchał ostrzeżeń i postanowił iść dalej w kierunku Przełączki, gdzie zamierzał przypiąć narty i rozpocząć zjazd.
Prawdopodobnie już na samym początku zjazdu przewrócił się lub wypięła mu się narta i zaczął zsuwać się stromym odcinkiem Rysy bez możliwości (brak czekana?) wyhamowania. Grupa piesza była już poniżej „przełamania” w Rysie, gdy w ostatnim momencie dojrzeli zsuwającego się z dużą prędkością narciarza, który z impetem uderzył w dwie turystki. Z jedną z nich zsunął się około 400 m. Druga miała więcej szczęścia: mimo złamanej w wyniku zderzenia ręki, zdołała czekanem wyhamować upadek. O godz. 10.33 dwaj pozostali turyści ze schodzącej grupy powiadomili telefonicznie o zdarzeniu TOPR.
Na miejsce wypadku ratownicy polecieli śmigłowcem. Po desancie w pobliżu miejsca, gdzie zatrzymali się narciarz i potrącona przez niego turystka, lekarz TOPR stwierdził zgon obojga, spowodowany uderzeniem i zsuwaniem się z duża prędkością stromym i zalodzonym terenem. W pierwszej kolejności do szpitala w Zakopanem przetransportowano żyjącą ofiarę: ranną i zszokowaną, potem zaś ciała zmarłych.
Ten wypadek pokazał, że decyzję o ekstremalnych zjazdach należy podejmować z wielką rozwagą. Oprócz oceny swoich narciarskich umiejętności, trzeba brać pod uwagę warunki w rejonach planowanych zjazdów. Należy pamiętać, że na szlakach lub w ich rejonie pierwszeństwo poruszania się mają piechurzy. Gdyby narciarz poczekał aż zejdą oni Rysą, to pomimo jego upadku, nie doszłoby do zderzenia. Nie tylko nie zginęłaby 41-letnia turystka, lecz może przeżyłby także sam skiturowiec.
- Miejsce, skąd rozpoczął zjazd skiturowiec
- Miejsce wywrotki
- Miejsce zderzenia z turystami
- Miejsce, dokąd dojechał po śniegu narciarz z uderzoną przez niego turystką