Aleksander Aamodt Kilde: Pracuję, by pozostać nr 1

KVITFJELL,NORWAY,07.MAR.20 - ALPINE SKIING - FIS World Cup, downhill, men. Image shows Aleksander Aamodt Kilde (NOR). Photo: GEPA pictures/ Harald Steiner

Jak żyje się po zdobyciu Wielkiej Kryształowej Kuli? 

Aleksander Aamodt Kilde: Muszę przyznać, że mimo pandemii był to dla mnie świetny okres. Czułem, że spełniłem jedno ze swoich marzeń. Wyglądało to trochę inaczej, niż bym chciał, ale czasem tak bywa i zdrowie musi być na pierwszym miejscu. Świętowanie było utrudnione, ale za to spędziłem mnóstwo czasu z rodziną. Udało mi się też sporo potrenować. Teraz mam nadzieję, że powoli będziemy wracać do normalności. 

Sprawiłeś sobie jakiś prezent z okazji tego sukcesu? Jak świętowałeś?

Szczerze mówiąc najlepszym prezentem była możliwość spędzenia czasu z rodziną i przyjaciółmi – i podzielenie się z nimi radością z wygranej. Oczywiście byłoby super, gdybym mógł świętować z chłopakami z ekipy i odebrać trofeum na podium, ale cóż – mam nadzieję, że jeszcze będzie okazja. Po prostu cieszyłem się, że jestem numerem jeden na świecie. Teraz ciężko pracuję, żeby utrzymać poziom. Wiem, że konkurencja nie śpi i jest wielu chętnych do odebrania mi tytułu w tym sezonie. Nie możesz leżeć na kanapie i czekać na kolejne sukcesy. Musisz założyć buty i dalej trenować. 

KVITFJELL,NORWAY,06.MAR.20 – ALPINE SKIING – FIS World Cup, downhill training, men. Image shows Aleksander Aamodt Kilde (NOR). Photo: GEPA pictures/ Christian Walgram

Zdobyłeś już najważniejsze narciarskie trofeum. Jaki jest twój cel na ten sezon?

Duża kryształowa kula zawsze będzie moim celem. Owszem, raz już się udało, ale nie obraziłbym się, gdyby udało się jeszcze raz J. Poza tym w 2021 roku mamy mistrzostwa świata, a w kolejnym sezonie igrzyska olimpijskie – marzy mi się zdobycie medalu na tych imprezach. Będę też walczyć o więcej wygranych, przede wszystkim w konkurencjach szybkościowych. To jest chyba mój cel numer jeden na ten sezon.

Czy spotkałeś się z opiniami, że zdobyłeś dużą kryształową kulę, bo miałeś szczęście?

Tak. Ludzie mówią różne rzeczy, ale ja uważam, że miałem świetny sezon – od pierwszych do ostatnich zawodów. Stoczyliśmy z Henrikiem Kristoffersenem i Pinturault zaciętą walkę. To rewelacyjni zawodnicy i sprawy mogły potoczyć się zupełnie inaczej. Nie przykładam zbyt dużej wagi do tego, co mówią ludzie. Cieszę się z tego, co osiągnąłem.

Wiemy, że Henrik trenuje poza norweską kadrą. Mieliście okazję porozmawiać o zeszłym sezonie? Jakie są wasze relacje? 

Przez całe zamieszanie z koronawirusem spotkaliśmy się tylko na chwilę, na co dzień jesteśmy w kontakcie wirtualnym. Mam nadzieję, że teraz znajdziemy czas na spokojną rozmowę, bo to nie to samo, co telefon. Jeśli chodzi o nasze relacje, wspieramy się nawzajem i możemy na siebie liczyć. Oczywiście jesteśmy też rywalami, ale to fajna, zdrowa rywalizacja. Tak było rok temu i na pewno podobnie będzie i w tym sezonie.

Swój zeszłoroczny powrót do stajni Atomica określiłeś jako „powrót do domu”. Jaki jest sekret tak udanej współpracy z marką?

To suma kilku czynników. Przede wszystkim fantastyczne wsparcie od pierwszego dnia. Ludzie w Atomicu mają ogromną pasję do sportu, wsłuchują się w opinie zawodników i są gotowi do wprowadzania zmian. Kiedy potrzebujesz nowych lub innych nart, mówisz o tym i za tydzień już są u ciebie. To naprawdę niesamowite. Po drugie – świetny sprzęt. Jeździłem na nim już wcześniej, więc wiedziałem, że mi leży. I jest tak nadal. Kiedy po dwóch latach przerwy przetestowałem pierwsze pary nart, wiedziałem, że to jest to. Moja współpraca z marką to po prostu dobrze funkcjonujący związek.

Powiedziałeś kiedyś, że kluczem do zeszłorocznego sukcesu była regularność. W tym roku kalendarz jest inny – specjaliści konkurencji szybkościowych mają wyraźnie mniej zawodów niż „technicy”. Jak czujesz się w gigancie? Żeby obronić tytuł, będziesz potrzebować dobrych wyników w tej dyscyplinie. 

Trafne spostrzeżenie. Do zeszłego sezonu nie trenowałem giganta regularnie. Rok temu owszem – i przyniosło to efekty. Przed tym sezonem częstotliwość treningów gigantowych jeszcze wzrosła, między innymi ze względu na pandemię – nie mogliśmy zorganizować zbyt wielu treningów szybkościowych, więc przestawiliśmy się na konkurencje techniczne, przede wszystkim na gigant, bo to dobry trening ogólny. Uważam, że wykonałem swoją robotę, i czuję, że jestem gotowy. Teraz trzeba odpowiednio przygotować się do poszczególnych startów w konkurencjach technicznych. 

Wiem, że dobre wyniki w gigancie będą równie istotne jak rok temu – a w zasadzie jeszcze ważniejsze, bo zawodów technicznych jest faktycznie więcej. 

A co sądzisz o nowym kalendarzu? Czy specjaliści od konkurencji szybkościowych po prostu muszą zaakceptować okrojony kalendarz w imię tego, że w ogóle da się startować?

Tak, możliwość rozgrywania zawodów jest pewnie najważniejsza. Staram się nie tracić energii na porównywanie, kto wystartuje w ilu zawodach. FIS ma teraz ważniejsze rzeczy na głowie, a my powinniśmy się martwić przede wszystkim o zdrowie. Jeśli w tym roku będzie więcej slalomów i gigantów – szkoda, bo moją mocną stroną jest supergigant i zjazd. Ale tak czy inaczej dużą kryształową kulę zdobędzie najlepszy zawodnik na świecie, niezależnie od okoliczności.

Wracając do zeszłorocznej regularności – czy była dla ciebie zaskoczeniem? Co wpłynęło na tak dobre wyniki z zawodów na zawody?

Tak, na pewno było to zaskoczenie. Czułem, że w konkurencjach szybkościowych po prostu osiągam wyznaczone cele, ale w innych dyscyplinach tak dobre wyniki były niespodzianką – szczególnie w gigancie, który ukończyłem na fantastycznym ósmym miejscu. Kluczem były regularne treningi i przykładanie się do giganta, który jest bardzo ważną konkurencją. W zeszłym sezonie miałem dobrą formę i dobry sprzęt – idealny punkt wyjścia do osiągnięcia sukcesu. Cieszę się, że się udało, bo to nagroda za ciężką pracę.

YUZAWA NAEBA,JAPAN,22.FEB.20 – ALPINE SKIING – FIS World Cup, giant slalom, men. Image shows Aleksander Aamodt Kilde (NOR). Photo: GEPA pictures/ Harald Steiner

Kiedy nie ukończyłeś zawodów w Hinterstoder, pewnie nie bardzo widziałeś się w roli zwycięzcy klasyfikacji generalnej Pucharu Świata?Cóż, to były zawody jak każde inne, po prostu pojechałem na maksa i nie wyszło. To był trudny moment, bo wiedziałem, jak ważne są dla mnie te punkty, jeśli chcę walczyć o wysokie miejsce w klasyfikacji generalnej i w supergigancie. Mówiło się, że ze względu na rozprzestrzenianie się epidemii mogą to być ostatnie zawody w sezonie. Wracając do hotelu, byłem mocno przybity, ale cóż – to nie były ani pierwsze, ani ostatnie zawody, w których popełniłem błędy. Bardziej martwiło mnie odwołanie supergiganta w Kvitfjell, bo czułem, że jestem w świetnej formie. Pozostały wtedy tylko zawody w Kranjskiej. Ale ostatecznie sezon zakończył się po mojej myśli.

SOELDEN,AUSTRIA,27.OCT.19 – ALPINE SKIING – FIS World Cup season opening, Rettenbachferner, giant slalom, men. Image shows Aleksander Aamodt Kilde (NOR). Photo: GEPA pictures/ Thomas Bachun

Wszyscy mamy w pamięci świetną atmosferę na tych zawodach w Hinterstoder – ostatnich z udziałem kibiców. Teraz wszystko wskazuje na to, że zawody odbywać się będą bez publiczności. Co o tym sądzisz?

To trudne pytanie. Kibice dodają nam energii, potrzebujemy publiczności. Teraz wszystko będzie wyglądać inaczej. To będzie dla nas nowe doświadczenie. Jadąc do mety, będziemy słyszeć jedynie głos spikera i ewentualnie doping kilku kolegów z ekipy. Trudno mi sobie to wyobrazić, na pewno będzie to dziwne uczucie. Ale mam nadzieję, że sprawy się unormują i kibice wrócą na trasy Pucharu Świata. Najważniejsze, że w ogóle możemy startować.

W tym roku warunki treningowe nie były takie same dla wszystkich – niektóre ekipy mogły trenować więcej niż inne. Czy twoim zdaniem odbije się to na wynikach?

To tylko jeden z wielu czynników. Nie można się porównywać – każdy musi tak czy inaczej wykonać swoją robotę. Oczywiście niektórzy mieli więcej szczęścia, ale tak czasem bywa w sporcie. Sport nie jest sprawiedliwy. Najważniejsze, że możemy się ścigać. Jeśli chodzi o mnie, udało mi się sporo potrenować i bardzo się z tego cieszę. Zresztą mam wrażenie, że wszyscy są gotowi do sezonu. Ci, którzy trenowali mniej, będą mieli okazję nadgonić braki – sezon jest długi.

W środowisku słychać głosy, że ten sezon to walka o przetrwanie – między innymi w kwestiach finansowych. Jak się do tego odniesiesz?………

Aleksander Aamodt Kilde – norweski narciarz alpejski , urodzony w  1992 roku. W 2013 roku wygrał gigant  podczas Mistrzostw Świata Juniorów w Quebec. W sezonie 2015/16 zdobył Małą Kryształowa Kulę w supergigancie a rok później był trzeci w klasyfikacjach superkombinacji i supergiganta.Sezon 2019/2020 był kluczowym dla jego sportowej kariery. Kilde zwyciężył w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, czyli zdobył Wielką Kryształową Kulę, był drugi w superkombinacji i trzeci w supergigancie. Do tej pory wygrał cztery zawody pucharowe, a trzynaście razy stawał na pozostałych miejscach podium. Jest wszechstronnym alpejczykiem, chociaż jego wyniki sugerują, że najlepiej czuje się w konkurencjach szybkościowych. Na początku sezonu Kilde poinformował, że zaraził się korona wirusem. 

Całość artykułu możecie przeczytać w nowym, drukowanym wydaniu Ski Magazynu.

Podczas Atomic Media Day, Ski Magazyn reprezentował Tomasz Osuchowski

Opracowanie tekstu i tłumaczenie z angielskiego Katarzyna Gajewska

Zdjęcia ATOMIC / AMER SPORT